Pani Elżbieta Kruk jest z zawodu parlamentarzystką, podobnie jak p. Mularczyk – parlamentarzystą. Była posłanką do Sejmu w latach 2001–19, a obecnie jest eurodeputowaną. W 2018 r. złożyła interpelację poselską do ministra nauki i szkolnictwa wyższego (był nim wtedy p. Gowin) o treści:
„Pragnę zwrócić uwagę na niepokojący fakt przyznania przez Narodowe Centrum Nauki wysokiego grantu – 522 250 zł – na badania profesor Barbary Engelking, kierownika Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy Polskiej Akademii Nauk. Profesor Engelking zasłynęła już krytyką naszego kraju na arenie międzynarodowej, publikacjami oskarżającymi Polaków o współudział w Holokauście, a także umniejszaniem znaczenia polskich ofiar II wojny światowej. Opinii publicznej znane są słowa pani profesor: »Dla Polaków śmierć to była kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, dramatyczne doświadczenie, metafizyka«. W opisie (...) projektu czytamy: »Celem projektu jest próba usystematyzowania dotychczasowych ustaleń i syntetyczne opracowanie problematyki postaw Polaków wobec Zagłady, a w konsekwencji opowiedzenie na nowo polskiego doświadczenia obecności przy Zagładzie. Będziemy realizować badania, polegające na poszukiwaniu odpowiedzi na szereg kluczowych pytań, takich jak kwestia obojętności (jakie oblicza miała obojętność, czy w ogóle była możliwa?) i milczenia wobec naocznego doświadczenia Zagłady, rozmaite perspektywy jej interpretowania przez świadków (moralne, religijne, polityczne, ekonomiczne i inne). (...) Projekt ma na celu nie tylko przełamanie funkcjonujących w literaturze schematów interpretacyjnych dotyczących kategorii świadkowania, ale także połączenie perspektywy polskiej i żydowskiej poprzez ukazanie szerszych kontekstów wzajemnych relacji«. Innymi słowy – chodzi o udowodnienie, że Polacy jako naród brali czynny udział w zagładzie Żydów. Czy takie właśnie badania powinno finansować państwo polskie? W związku z powyższym proszę o odpowiedź na poniższe pytania: 1. Dlaczego polski rząd zdecydował się dofinansować badania naukowe mające na celu oczernić Polskę na arenie międzynarodowej?; 2. Czy projekt »Świadkowie Holokaustu – społeczeństwo polskie na terenach okupowanych wobec zagłady Żydów (1939–1945)« powinien zostać sfinansowany z publicznych pieniędzy?”.
Odpowiedział p. Skuza, ówczesny podsekretarz stanu w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego, stwierdzając, że przedmiotowy grant został przyznany zgodnie z obowiązującymi zasadami.
Czytaj też: Czarnka nauczka dla uczonych
Czarnek, dawca budżetu
Pan Czarnek, następca p. Gowina, rzekł w związku z rozmową p. Olejnik z p. Engelking: „Nie będę finansował na większą skalę instytutu, który utrzymuje ludzi, którzy obrażają Polaków. Jako minister edukacji i nauki nie będę na to pozwalał tymi instrumentami, które mam. Czyli będę rewidował swoje decyzje finansowe. (...) Dlatego zleciłem bardzo szerokie badania międzyuniwersyteckie w ramach NPRH (Narodowego Programu Rozwoju Humanistyki) w celu wykazania gmina po gminie zaangażowania społeczeństwa Polaków w ratowanie Żydów w czasie Holokaustu. Aby takie osoby jak w TVN24 nigdy już nie mogły obrażać Polaków, mordowanych przez Niemców z tego powodu”. To stanowisko zostało poparte przez Akademickie Kluby Obywatelskie (AKO) im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Pan Czarnek jest wykonawcą budżetu, a nie jego dawcą, więc nie bardzo ma prawo do rewidowania swoich decyzji finansowych. NPRH przyznaje granty nie na podstawie postanowień ministra, ale w wyniku konkursu. Zdumiewające, że prawie 400 osób (stan na 7 maja) ze środowiska AKO nie rozumie, że trzeba przedstawić projekt – zostaje on oceniony przez specjalną komisję i zakwalifikowany do finansowania lub nie. Tedy p. Czarnek przekroczył swoje uprawnienia, bardziej transparentnie niż w wypadku willowania plus czy finansowania instytutu Polskiej Akademii Nauk.
Czy gdyby p. Kruk była nadal posłanką do Sejmu, złożyłaby interpretację w sprawie bezprawnego działania p. Czarnka? Zapewne nie, bo kruk krukowi oka nie wykole, tj. ci, których łączą wspólne interesy, nie występują przeciwko sobie i zawsze się popierają. Trudno oczekiwać, że ktokolwiek z dobrozmieńców złoży taką interpelację jak p. Kruk w 2018 r. Na razie nie zrobili tego (a szkoda) posłowie opozycyjni, ale załóżmy, że ktoś się zdecyduje i zażąda wyjaśnień od p. Czarnka.
Przewiduję następujący scenariusz. Na mównicę wejdzie (wbiegnie) p. Kowalski i gromkim głosem zawoła (z francuskim akcentem): „Bravo, minister Czarnek. Bravo!”, co wywoła entuzjazm dobrozmieńców. Obiekt tej owacji wstanie, ukłoni się z właściwą sobie gracją i szerokim uśmiechem. Na zakończenie p. Witek skonkluduje: „Uważam, że interpelacja uzyskała wystarczającą odpowiedź”.
Mówiąc poważniej, obserwujemy wyraźną ewolucję obecnego państwa polskiego w kierunku PRL bis (może nawet PRL bis+), tj. szarogęsienia się rządowych organów wykonawczych – w wypadku nauki i kultury dzieje się to pod przewodem p. Czarnka i p. Glińskiego (Piotra), przy akompaniamencie propagrandy à la TVP i kolejnych Dni Świra w wykonaniu p. Świrskiego – ostatni przykład to kara dla Radia TOK FM za krytykę podręcznika „Historia i teraźniejszość” p. Roszkowskiego, jednego z głównych aktywistów dobrozmiennej polityki historycznej.
Jerzy Baczyński: Sprawa w toku
Fantazje prawicy
Wedle Leca logikę może zgwałcić tylko ten, kto ją posiadł. Rozpatrzmy w tym kontekście wypowiedź p. Czarnka: „Aby takie osoby jak w TVN24 nigdy już nie mogły obrażać Polaków, mordowanych przez Niemców z tego powodu”. Zapewne chciał powiedzieć, że w TVN24 obraża się Polaków mordowanych przez Niemców za to, że ratowali Żydów, ale jego słowa, rozumiane literalnie, sugerują, że Niemcy mordowali Polaków za to, że ci drudzy byli obrażani w TVW24.
Ciekawa jest logika w interpelacji p. Kruk. Załóżmy, że X jest cytatem, po którym czytamy: „Innymi słowy – Y”. Jeśli ktoś tak się wypowiada, chce wskazać, że tekst Y jest logicznie równoważny tekstowi X. W pewnym sensie p. Kruk wykazała sporą przenikliwość, gdyż to, co następuje po zwrocie „Innymi słowy” w jej tekście, jest całkowicie różne pod względem leksykalnym od opisu projektu, który zacytowała.
Natomiast łatwo zauważyć, że zdanie „chodzi o udowodnienie, że Polacy jako naród brali czynny udział w zagładzie Żydów” nie jest równoważne opisowi projektu inkryminowanego przez rzeczoną parlamentarzystkę z zawodu.
Pan Cenckiewicz, inny historiograficzny heros tzw. dobrej zmiany, napisał (dotyczy wywiadu p. Olejnik z p. Engelking): „Daleki jestem od heroizacji polskich dziejów, ale czy naprawdę główną emocją Polaków, jak powiedziała P. Profesor, była w 1943 i podczas okupacji nienawiść do Żydów? Inne wątki też straszne. Cały klimat tej rozmowy – za sprawą także P. Red. – jest oskarżycielski wobec Polaków”.
Otóż pani profesor nie stwierdziła, że nienawiść była główną emocją itd. ani dosłownie, ani w postaci logicznego równoważnika takiego stwierdzenia – zresztą mówiła nie o nienawiści, a o niechęci. Ciekawostka logiczna jest taka, że zwrot „w 1943 r. i podczas okupacji” sugeruje, że okupacji nie było w 1943.
Pan Gontarczyk, blisko współpracujący z p. Cenckiewiczem, podsumowuje: „szkoła badań nad Holokaustem, do której należy Barbara Engelking, ma w swoich założeniach »charakter rasowy«, ponieważ stosuje różne kategorie do oceny zachowań Żydów i Polaków. (...) Żydom wolno było wszystko, aby przeżyć. Mogli być konfidentami, agentami i wydawać Polaków ukrywających Żydów. To jest nazywane ich sposobem na przetrwanie. Polacy, wedle tej szkoły, nie mają prawa ratowania swojego życia, ale moralny obowiązek pomagania Żydom. To absolutnie rasowe podejście, całkowicie niedopuszczalne w nauce”.
Niezłe fantazje semantyczne na temat tego, co rasowe, na pewno przebijające pomysły Houstona Chamberleina o destrukcyjnej roli Żydów. Paręnaście lat temu komentowałem wywody pp. Cenckiewicza i Gontarczyka o Wałęsie, używając frazy: „Dziurę w myśli trudno zatkać rzeczywistością”. I nadal tak jest – może zamiast „dziurę” trzeba napisać „otchłań logiczną”.
I jeszcze opinia p. Samuela Pereiry: „Za swoje kłamstwa i szczucie na Polaków Barbara Engelking-Boni dostała wtedy od nominata PO nagrodę: 522 tys. zł na dalszą »pracę«”. Pan Pereira omsknął się informacyjnie, gdyż nie wiadomo, o jakiego nominata chodzi, czy o p. Gowina, czy o szefa NCN. Pierwszy na pewno nie był nominatem PO, gdy przedmiotowy grant został przyznany, a drugi nie jest niczyim, aczkolwiek p. Pereira chciałby, aby grantami w Polsce zarządzali partyjni nominaci, oczywiście z obozu tzw. dobrej zmiany.
Czytaj też: „Tacy ludzie”. Czarnek i Świrski atakują prof. Engelking. I prawdę
Śmierć Żyda, śmierć Polaka
U p. Pereiry znajdujemy „wtedy” – odnosi się do zdania, które zbulwersowało p. Kruk, mianowicie: „Dla Polaków śmierć to była kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, dramatyczne doświadczenie, metafizyka” – znajduje się ono przed zacytowanym podsumowaniem p. Samuela. Faktycznie p. Engelking wyraziła to zdanie. Oto jej pełna wypowiedź (z programu „Kropka nad i”, 9 lutego 2011): „Żydzi nie byli ludźmi w oczach tych, którzy ich łapali, więzili, wiązali im ręce i zawozili na posterunek. To jest problem, ten brak szacunku i ta pogarda, która ich otaczała, osamotnienie. Myślę, że to było zderzenie się dwóch zupełnie różnych płaszczyzn. Ta śmierć żydowska wynikała z całkowitej niemożności porozumienia”.
Dalej jest to, co zacytowali p. Kruk i p. Pereira, po czym: „czy nie wiem, w jaki sposób oni przeżywali tę śmierć”. Zgadzam się, że ta wypowiedź domaga się interpretacyjnych dopowiedzeń. Każda śmierć jest faktem biologicznym. Z drugiej strony naturalność śmierci jest już czymś mniej wyraźnym, np. samobójstwo czy wypadek bywają uznawane za śmierć nienaturalną. Należy więc zapytać, czy śmierć Żyda w getcie była równie naturalna co śmierć nie-Żyda, np. Polaka po stronie aryjskiej. Dalszy problem to istota winy metafizycznej – jako filozof nie uważam, że wystarczy powiedzieć o braku porozumienia, odwożeniu na posterunek itd. Potrzebna jest dyskusja o tych problemach. Strona dobrozmienna oferuje głosy w rodzaju pp. Kruk, Czarnka, Cenckiewicza czy Pereiry. Uzupełniają je anonimowe wpisy internecie np. (wersje oryginalne): „Daje sobie głowę obciąć, że pierwsza by podpierd... do Niemców Polaków, którzy by ukrywali jej ziomków, widać to po jej ryju” – to o p. Engelking, natomiast o mnie: „stary capie, skorzystaj z komory gazowej” (rzecz sprzed kilku lat).
Właściwym wstępem do poważnej dyskusji mogłoby być zeznanie Jechiela Dinura (przybrał imię Kacetnik) w trakcie procesu Eichmanna: „Byłem tam [w Auschwitz] jakieś dwa lata. Czas biegł tam inaczej niż tu na ziemi. Każdy ułamek sekundy biegł w innym cyklu czasowym. A mieszkańcy tej planety nie mieli imion. Nie mieli ani rodziców, ani dzieci. Nie ubierali się tak jak my tutaj. Nie urodzili się tam i nikt tam nikogo nie rodził. Nawet ich oddychanie regulowały prawa innego rodzaju. Ani nie żyli, ani nie umierali zgodnie z prawami tego świata. Zamiast imion mieli numery”.
Zwracam uwagę na fragment „nie umierali zgodnie z prawami tego świata”. Kacetnik miał na myśli śmierć w obozie zagłady, ale jego słowa mogą też być odniesione do gett. Zwrot „nie umierali zgodnie z prawami tego świata” nie znaczy „zgodnie z prawami biologii”, ale wyraża psychologiczny i kulturowy aspekt ludzkiej śmierci. Mamy wiele świadectw tego, jak było w gettach, np. dokumentalne filmy „Requiem dla 500 tysięcy” Jerzego Bossaka i Wacława Kaźmierczaka z 1963 r. i „Unfinished Film” (Niedokończony film) Jael Hersonsky z 2010, oba oparte na materiałach nakręconych w warszawskiej dzielnicy żydowskiej przed jej unicestwieniem. Obrazy te pokazują samotność umierania, chociaż na oczach innych, brak normalnego pochówku i rytów z tym związanych, tj. rzeczy bardzo ważnych dla uczczenia zmarłych i pamięci o nich. To samo jest obecne w dziennikach i pamiętnikach pisanych w gettach. Jan Karski, który był w getcie warszawskim, aby zobaczyć na własne oczy to, co się tam dzieje, wahał się (scena z filmu Lanzmanna „Shoah”), czy widział bodies (ludzkie ciała), czy corps, tj. resztki ciał.
Rzecz w tym, że śmierć Żyda w getcie nie była czymś kulturowym, ale odartym z normalnej (naturalnej) społecznej otoczki umierania. Przy całej okropności okupacji dla wszystkich, którzy jej doświadczali, Polaka można było pochować i np. uczestniczyć w nabożeństwie za jego duszę, natomiast Żydom było to odebrane. I tak to było traktowane przez tych drugich, niezależnie od tego, czy nazwiemy to metafizyką, czy jakoś inaczej. Nie jestem pewien, czy B. Engelking zgodziłaby się z proponowaną przeze mnie interpretacją różnicy pomiędzy śmiercią Polaka i Żyda, ale moja wykładnia jest poparta wieloma danymi.
Czytaj też: Reduta Świrskiego, czyli jak prawica walczy „ze zniesławieniem narodu”
Mitologika à la PiS
Czy ogół Polaków (poza nielicznymi wyjątkami) zdawał sobie sprawę z tego, co się działo „za tym murem” – to inna sprawa. Polskich świadectw na ten temat jest niewiele, ponieważ np. szmalcownicy nie pisali pamiętników, a szkoda. Rzecz muszą zbadać historycy. Jedni opierają się m.in. na źródłach żydowskich, ponieważ tych jest wiele, inni korzystają z własnych imaginacji à la pp. Morawiecki (też wtrącił swoje trzy grosze), Czarnek, Kruk, Cenckiewicz, Gontarczyk, Pereira czy spora reprezentacja AKO.
A p. Michalkiewicz, jeden z głównych eksponentów radykalnie dobrozmiennej wizji historii, teraźniejszości i przyszłości, ma tyle do powiedzenia o powstaniu w getcie warszawskim: „[80. rocznica] obchodzona była wyjątkowo solennie. O godz. 12 w południe zawyły syreny, niczym w Kijowie podczas wizyty ważnych osobistości, a którym wtórowały dzwony kościelne dzwoniące na »Anioł Pański«. Na razie wszystko wygląda na to, że było w całkowitym porządku, chociaż trudno powiedzieć, czy ktoś z Judenratu »Gazety Wyborczej« nie podniesie zarzutu, że Kościół katolicki w swojej zachłanności pragnie zawłaszczyć również tę rocznicę, a w każdym razie – podłączyć się do niej, by wyleczyć się politycznie z pedofilii”.
Osobliwe i nad wyraz wyrafinowane śmichy-chichy p. Michalkiewicza można uzupełnić opowieściami dr Ewy Kurek, że getta były autonomicznymi prowincjami, zbudowanymi przez Żydów za zgodą władz niemieckich. Żydzi bawili się w tych miejscach, natomiast Polacy w swoich siedliskach żyli w ciągłej obawie przed egzekucjami i łapankami. To wyjaśnia, dlaczego nie zachowały się pamiętniki szmalcowników – stało się tak z tego powodu, że nie było ich autorów. Szmalcownictwo było przecież bez sensu, skoro Żydzi wiedli w miarę szczęśliwy żywot w autonomicznych gettach. Korzystając z leksykograficznej inwencji Leca, termin „mitologika” znakomicie pasuje do dobrozmiennych ataków na B. Engelking i do polityki w stylu „kruk krukowi oka nie wykole”.
Czytaj też: Najpierw trzeba przyznać się do winy. Polacy i Żydzi w czasie próby