Coś faktycznie spadło na południowy zachód od Bydgoszczy, istnieje więc przypuszczenie, że nastąpił niezamierzony lub samoczynny zrzut podwieszonego pod samolot uzbrojenia lub dodatkowego zbiornika paliwa. Pod wojskowe samoloty bojowe bardzo często podwiesza się takie dodatkowe zbiorniki, które w warunkach bojowych czasem się zrzuca (po zużyciu paliwa). Tak samolot uzyskuje większy zasięg.
Przypadkowy zrzut podwieszanych zbiorników dodatkowych zdarzał się w wojsku w przeszłości od czasu do czasu, najczęściej wskutek kombinacji błędnego ustawienia przełączników i przypadkowego naciśnięcia przycisku awaryjnego zrzutu. W naszym pułku jeden z pilotów w locie na poligon Pińsk na Białorusi (wówczas ZSRR) nie mógł zrzucić dwóch bomb na wyznaczone cele. Zacięły się i już. Przy kolejnej okazji chciał się ich pozbyć właśnie przyciskiem awaryjnego zrzutu podwieszeń. Zapomniał tylko, że ma podwieszone również dwa dodatkowe zbiorniki paliwa – i one też zeszły... A coś jednak kosztowały, więc dowódca go zrugał: skoro tak się zaparłeś na ten cel, to trzeba było skrzynkę pomidorów do kabiny wziąć, jakby ci bomby nie zeszły, tobyś go chociaż pomidorami obrzucił!
Tak się już w Polsce nie lata
Pod Bydgoszczą musi chodzić o coś więcej niż podwieszony zbiornik paliwa, skoro różne służby pod czujnym okiem Żandarmerii Wojskowej zabawiły się w archeologów i starannie przesiały całkiem sporo piachu w rejonie upadku „niezidentyfikowanego obiektu wojskowego”. Przypuszczalnie chodzi o uzbrojenie, a dokładnie pojedynczą jego sztukę. Tyle że dziś nie lata się z uzbrojeniem powietrze-ziemia. Zamiast bomb bojowych używa się wyłącznie lekkich małych bomb szkolnych z dymnym ładunkiem sygnalizującym miejsce upadku, by ocenić efekty bombardowania na poligonie.