Na dziś Julia Przyłębska wyznaczyła naradę w tzw. pełnoskładowej sprawie kontroli prewencyjnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, którą przed podpisaniem posłał do TK Andrzej Duda. Narada się nie odbyła, bo pięciu buntowników na nią nie przyszło i nie było kworum. Widać, że nie zamierzają odpuścić: dopóki Julia Przyłębska zajmować będzie fotel prezesa (ponieważ jej sześcioletnia kadencja – w ich i wielu prawników przekonaniu – skończyła się w grudniu), nie będą podporządkowywać się jej decyzjom, uznając je za bezprawne.
Czytaj też: Trybunał Przyłębskiej między Ziobrą a Morawieckim
Prezes Julia kontratakuje
Miesiąc temu pięciu sędziów: Wojciech Sych, Jakub Stelina, Andrzej Zielonacki, Zbigniew Jędrzejewski oraz Bogdan Święczkowski, a także jeden tzw. dubler (wiceprezes TK Mariusz Muszyński), pisemnie wypowiedziało Przyłębskiej posłuszeństwo. W kolejnym liście postawili ultimatum, że nie będą wykonywać zarządzeń nie-prezesa TK i żądają zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK, by wybrać kandydatów na nowego prezesa. Jego sygnatariuszy było już tylko pięciu – nie było podpisu Święczkowskiego, o którym mówi się, że jest zaufanym Zbigniewa Ziobry. W tej chwili do „pełnego składu”, który mógłby osądzić wniosek prezydenta, brakuje tylko jednego sędziego.
Tamten list był – prawdopodobnie – reakcją na publiczną reprymendę, jaką dał im Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla PAP. Prezes PiS podkreślił, że Julia Przyłębska jest prawomocnie prezeską Trybunału, a twierdzenie, że jej kadencja się skończyła, to przejaw własnych ambicji i działanie wbrew „racji stanu” (od wejścia w życie nowelizacji ustawy o SN Bruksela uzależnia odblokowanie pieniędzy na KPO). Zabrzmiało jak groźba, ale jeśli tak było, to podziałało odwrotnie.
Teraz Julia Przyłębska najwyraźniej przystąpiła do realizacji groźby. Jak się dowiedzieliśmy, rozesłała pismo do buntowników, którzy nie przyszli na naradę w sprawie prezydenckiego wniosku. A w nim – jak słyszymy – m.in. nazwała nieobecność nieusprawiedliwioną i wezwała do wypełniania obowiązków sędziego TK. Dalej, nawiązując do podjętej wcześniej przez lojalnych sędziów uchwały, z której wynika, że uznają ją za legalną prezeskę, Przyłębska uznała, że nieuznawanie zdania większości sędziów może być naruszeniem zasad funkcjonowania TK. Wygląda to na zawoalowaną groźbę pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej.
Czytaj też: Prawem w bezprawie. Jak posprzątać po PiS?
Bunt się wzmacnia
Bunt w Trybunale Przyłębskiej, jak widać, krzepnie. Mimo słów prezesa Kaczyńskiego. Kilka dni temu mieliśmy do czynienia z próbą uszycia buntownikom politycznych butów, co miało skompromitować ich i zniechęcić do dalszego oporu. Puszczono wieść, że buntownikami kieruje Ziobro i używa ich jako narzędzia w negocjacjach z PiS. I że to tak naprawdę on, a nie buntownicy, stawia ultimatum usunięcia Przyłębskiej z fotela prezesa. Logika tej rzekomej intrygi jest pokrętna, bo w takim razie dlaczego spośród buntowników wystąpił bliski mu Święczkowski?
Znacznie bardziej prawdopodobne, że tym „przeciekiem” władza chciała złamać morale sędziowskiego buntu: najpierw Kaczyński mówił, że działają z pobudek ambicjonalnych, teraz rzekomo są narzędziami Ziobry. Tak jak w przypadku wywiadu prezesa PiS dla PAP, tak i od tego „przecieku” bunt raczej się wzmocnił, skoro dziś sędziowie znowu zbojkotowali naradę.
Julia Przyłębska wyznaczyła już nie naradę, a rozprawę w sprawie wniosku prezydenta na 30 maja. Wcześniej, pod koniec kwietnia, wyznaczone są terminy dwóch innych pełnoskładowych rozpraw: jedna związana jest z ułaskawieniem Mariusza Kamińskiego i innych za nadużycia władzy podczas prowokacji wobec Andrzeja Leppera, druga o niezgodności z konstytucją kar nakładanych przez TSUE (z wniosku prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry). Na razie nie zanosi się, żeby buntownicy odpuszczali, ale może wcześniej pojawi się wniosek Przyłębskiej o postępowanie dyscyplinarne wobec nich? A może któryś dostanie kij lub marchewkę i zmieni zdanie?