Nastroje wśród wyborców opozycyjnych są marne – może nawet nadmiernie marne. Wyraźnie popsuł je tzw. sondaż obywatelski ogłoszony w „Gazecie Wyborczej”. Miał być ostatecznym argumentem na rzecz stworzenia wspólnej listy partii opozycyjnych, a wszystkich skłócił. Oburzyli się zwłaszcza liderzy PSL i Polski 2050, nazywając sondaż szantażem i manipulacją, ale na błędy metodologiczne i interpretacyjne zwróciło uwagę także wielu ekspertów. W publicznej i internetowej dyskusji wokół badania padło dużo przykrych słów, wzajemnych oskarżeń, wykipiały emocje. Trudno się dziwić tej opozycyjnej frustracji i nerwom, bo chwilowo nie ma skąd brać dobrych wiadomości. Kolejne afery i skandale z udziałem ludzi władzy nie pogrążyły notowań PiS (o tym zadziwiającym mechanizmie pisze Mariusz Janicki). Co więcej, Kaczyńskiemu jak z nieba spadła sprawa „obrony Jana Pawła II” przed reportażem TVN. Utykająca od tygodni kampania PiS nabrała kierunku i histerycznego wigoru (wielką inscenizację mamy obejrzeć 2 kwietnia podczas tzw. Marszu Papieskiego). Skokowo urosła Konfederacja, potencjalny koalicjant PiS. Za to po stronie opozycyjnej „stagnacja minus”: nikomu nie przybyło, Hołowni spadło. No i na dodatek zero współpracy między partiami demokratycznej opozycji. Słowem: tam triumfalizm, tu smutek przednówka.
Nie pierwszy raz – mówiąc prosto – opozycja zaliczyła doła, ale ten był zdecydowanie za głęboki. Przyszły następne sondaże i np. ten dla OKO.press i TOK FM pokazał, że mimo wprzęgnięcia do kampanii Ojca Świętego notowania PiS ani drgnęły: od kilku miesięcy wynoszą 33–34 proc. Czyli na razie cudu nie ma. Równie stabilne są wyniki KO i Lewicy.