Od poniedziałku 27 lutego placówki, które prowadzą szpitalne oddziały ratunkowe (SOR), mogą składać do Ministerstwa Zdrowia wnioski o dofinansowanie. Tak dużo pieniędzy do wydania na SOR-y jeszcze nie było. Do rozdania jest 750 mln zł, a maksymalna kwota dla jednego szpitala to 15 mln zł. Wiceminister zdrowia Marcin Martyniak już miesiąc temu ogłosił: „Ogromne środki z Funduszu Medycznego, które zostaną przekazane placówkom na rozwój, (…) wyniosą na kolejny poziom komfort odczuwany przez pacjenta”. A minister Adam Niedzielski dodawał, że „Szpitalny oddział ratunkowy musi być nie tylko sprawnie zarządzany, ale perfekcyjnie urządzony i wyposażony”.
Tymczasem Związek Miast Polskich oraz Unia Metropolii Polskich im. Pawła Adamowicza apelują o anulowanie konkursu i ustalenie nowych, równych i sprawiedliwych dla wszystkich kryteriów. – Konkurs faworyzuje SOR-y zlokalizowane w mniejszych miejscowościach i wyklucza z ubiegania się o pieniądze najbardziej obciążone oddziały ratunkowe z największych miast. Nie godzimy się na takie rozwiązanie – podkreśla Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Podaje przykłady irracjonalnych kryteriów. Chodzi o udział wizyt w SOR w 2021 r. pacjentów pochodzących spoza powiatu, w którym zlokalizowany jest oddział. W przypadku dużych miast nawet dwie trzecie pacjentów trafiających na SOR-y stanowią ich mieszkańcy. – Tymczasem resort zdrowia oczekuje dokładnie odwrotnie, że 62 proc. wszystkich wizyt pacjentów na danym SOR będzie spoza powiatu. Wtedy SOR dostanie więcej punktów w konkursie – tłumaczy Wójcik. Za to, że co najmniej 15,5 proc. pacjentów jest przywożonych na SOR przez pogotowie, przewidziano 200 pkt. To też dyskryminuje szpitale z większych miejscowości, do których pacjenci są dowożeni samochodami lub dostają się na SOR komunikacją publiczną.