Polska idzie na wieś
PSL i Polska 2050: ryzykowny sojusz. Ludowcy się cieszą, Hołownia może pożałować
Dziś staje przed wami dwóch liderów, najstarszej i najmłodszej partii w polskiej polityce. I chcemy wam powiedzieć: tak! Chcemy stworzyć jedną listę. Jedną listę spraw do załatwienia” – oświadczył 7 lutego w Senacie Szymon Hołownia na konferencji z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Obaj przekonywali, że rozpoczynają proces, który może zakończyć się wspólnym startem do Sejmu. Ale w odróżnieniu od innych – czyli od Donalda Tuska, którego nie wymienili z nazwiska – nie zaczynają od końca, czyli od personaliów czy dogadywania formuły startu, tylko od stworzenia listy kluczowych dla wyborców problemów do załatwienia.
Jakie to są te „wspólne sprawy”? Hołownię i Kosiniaka-Kamysza łączą centroprawicowe poglądy, spojrzenie na praworządność i relacje z Unią Europejską, kwestie gospodarcze i postulaty energetyczne. Dobrze się dogadują, są w podobnym wieku (Hołownia ma 46 lat, Kosiniak-Kamysz – 41) i obaj chcieliby przeprowadzić rewolucję pokoleniową w polityce. Co obejmuje nie tylko obalenie rządów Jarosława Kaczyńskiego, lecz i odsunięcie Donalda Tuska (którego w roli kandydata na premiera mógłby zastąpić któryś z nich lub prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski).
Konferencja nie była udana. Liderzy Polski 2050 i PSL nie umieli zgrabnie odpowiedzieć na pytania dziennikarzy o to, co właściwie nowego proponują, skoro opozycyjni eksperci pracują razem nad sprawami programowymi już od dawna.
Dzień później sytuację nowego sojuszu pogorszyła deklaracja szefowej koła Polski 2050 Hanny Gill-Piątek, że odchodzi z partii, którą od dwóch lat współtworzyła. Powodem była jej niechęć do układania się z ludowcami. Dodatkowo pojawiły się pogłoski o niezadowoleniu struktur Polski 2050 ze współpracy z PSL oraz o możliwym odejściu kolejnej niechętnej ludowcom posłanki Joanny Muchy (informację tę dementuje ona sama, podobnie jak Hołownia).