Kraj

Jarosław: Wielki Szu i „landlord”. Od tych czterech adresów się zaczęło

Jarosław Kaczyński Jarosław Kaczyński PiS / Facebook
Jarosław Kaczyński z pewnością jest dobrym biznesmenem. Kontroluje majątek, który w samych nieruchomościach wart jest ok. 50 mln zł. Bez tych czterech postkomunistycznych adresów w centrum stolicy nie byłoby nic. To od nich wszystko się zaczęło.

Czy ciemna i ponura przeszłość (i teraźniejszość) biznesowo-polityczna Jarosława Kaczyńskiego oraz związanych z jego Porozumieniem Centrum i PiS spółek, powołanych w celu przejmowania nieruchomości w Warszawie oraz czerpania z nich zysków, finansujących życie i działalność polityczną prezesa, może mu zaszkodzić w nadchodzących wyborach? Trudno powiedzieć, lecz na pewno warto dołożyć starań, aby Polacy dowiedzieli się, że Kaczyński, wykazujący się pewną abnegacją i skłonnością do niechlujstwa, z pewnością nie jest kimś, kogo „pieniądze w ogóle nie interesują”. Kaczyński to nie „drugi Gomułka”, choć czasami wydaje się, że na kogoś takiego pozuje.

Kaczyński jawnie kpił

Wszyscy pamiętamy opublikowaną przez „Gazetę Wyborczą” w 2019 r. rozmowę Kaczyńskiego ze swym powinowatym, architektem i biznesmenem austriackim Gerardem Birgfellnerem. Domagał się on wypłaty należności w wysokości ok. 1,3 mln euro za prace projektowe związane z planem wybudowania przy ul. Srebrnej w Warszawie dwóch wieżowców dla PiS i jego przybudówek (tzw. Kaczyński Towers). Chciał też zwrotu 50 tys. zł, które wypłacił ks. Rafałowi Sawiczowi z zarządu spółki Srebrna w zamian za głosowanie po myśli prezesa spraw związanych z inwestycją. Kaczyński jawnie zakpił wówczas ze swego niefortunnego kontrahenta, polecając mu, żeby sobie złożył pozew o zapłatę należnej kwoty. W jednej chwili upadł wizerunek Kaczyńskiego jako nieporadnego idealisty, któremu wiele można zarzucić, lecz na pewno nie to, że kieruje się chciwością i prowadzi dwuznaczne interesy.

O tym, że interesy prowadzi, i to nader nieetyczne, wiedzieli od dawna ci, którzy czytali artykuły na temat prapoczątków imperium PiS, kombinacji ze spółką Telegraf oraz Fundacją Prasową „Solidarność”. Jednak czarno na białym Kaczyńskiego w roli cwaniaka prowadzącego amoralne biznesy i oszukującego partnerów zobaczyliśmy dopiero przy okazji afery z wieżami. A jako że nie zaszkodziła ona partii rządzącej i nie spowodowała spadku w sondażach, otrzymaliśmy ostateczne potwierdzenie porażającej tezy: wyborcom PiS wszelkiego rodzaju malwersacje finansowe prominentnych postaci tej partii nie przeszkadzają na tyle, aby mogły odwrócić ich sympatie polityczne. Od tego momentu PiS już wie, że w zasadzie może kraść bezkarnie. Wszystko ma jednakże swoje granice. Pytanie, gdzie one są?

„Czarno na białym” to tytuł znanego programu śledczego TVN24. W czwartek 16 lutego stacja nadała odcinek pt. „Srebrna i złote”, wyprodukowany przez Kacpra Sulowskiego, poświęcony historii niemoralnego uwłaszczania się przez partie i fundacje znajdujące się pod osobistą kontrolą Kaczyńskiego na majątku publicznym. Jako że nie tylko Kaczyński w owych czasach kładł łapę na nieruchomościach (czemu sprzyjało ówczesne dramatycznie naiwne i zachęcające do nadużyć prawo), klasa polityczna uznała, że do tamtych „starych sprawek” lepiej już nie wracać.

Dobrze, że media uważają inaczej. W opublikowanej niedawno książce „Kaczyński i jego pajęczyna” Tomasz Piątek odsłania bulwersujące kulisy szemranych interesów prezesa w latach 90. Pojawiają się w nich rosyjscy szpiedzy, torby z gotówką i inne atrybuty znane z kina gatunkowego. Piątek nie dotarł do twardych dowodów oszustw i zdrady, lecz z mozaiki ujawnionych faktów jednoznacznie wyłania się obraz Kaczyńskiego jako bezwzględnego i niebrzydzącego się żadnym cwaniactwem polityczno-biznesowego drapieżcy. Wizerunek nieporadnego starszego pana, który nie bardzo wie, co to konto bankowe i karta kredytowa, jest całkowicie fałszywy.

Prezes PiS żył z czterech budynków

Założona w 1990 r. spółka Telegraf, w której pierwsze skrzypce grali bracia Kaczyńscy, była przepompownią publicznych pieniędzy do ich nowej partii o nazwie Porozumienie Centrum. Taki był pomysł na gotówkę. Pomysł na uprawianie polityki był zaś w PC taki, żeby przejmować poczytne tytuły prasowe i czynić z nich afisze propagandy. Tak uczynił Jarosław Kaczyński najpierw z „Tygodnikiem Solidarność”, który służył do promowania Lecha Wałęsy na prezydenta, a następnie „Ekspresem Wieczornym”, który pod auspicjami założonej przez późniejszego prezesa PiS Fundacji Prasowej „Solidarność” stał się kolejnym łupem Kaczyńskiego i dokonał żywota jako biuletyn propagandowy PC. Natomiast pomysł na wejście w posiadanie nieruchomości polegał na tym, żeby uwłaszczyć się na majątku komunistycznego molocha Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej „Prasa – Książka – Ruch”. Na tym właśnie segmencie działalności Kaczyńskiego w latach 90. skupia się reportaż „Czarno na białym” oraz książka Agaty Kondzińskiej i Iwony Szpali „Prezes i spółki. Imperium Jarosława Kaczyńskiego”, na której w dużej mierze opierają się jego twórcy.

Kaczyński dobrze się postarał i w czasach gdy znalazł się na politycznym marginesie, doskonale żył, razem ze swoją partią, z czterech budynków, nad którymi uzyskał de facto pełną właścicielską kontrolę. Piękne lokalizacje (Al. Jerozolimskie, ul. Nowogrodzka, ul. Ordona, ul. Srebrna), 20 tys. m kw. powierzchni do wynajęcia i pobierania czynszu… Żyć, nie umierać!

Zaczęło się od pomysłu rządu Tadeusza Mazowieckiego, aby pozostały po PZPR wielki koncern medialny częściowo rozparcelować pomiędzy partie polityczne. Jakie, wedle jakiego klucza i procedury? O takie rzeczy na początku transformacji nie pytano. Wszystko było jakoś tak „na czuja” i „po koleżeńsku”. Partia rządząca dostała „Życie Warszawy”, więc nowo powstałej prawicy też coś trzeba było dać. Związana z PC Fundacja Prasowa „Solidarność” otrzymała „Ekspres Wieczorny”. W ten sposób Kaczyński i jego fundacja stali się „spadkobiercami” komunistycznej RSW. Teraz wystarczyło przeprowadzić ustawę, która to symboliczne spadkobranie przekształci w przekazanie konkretnego majątku.

Został warszawskim „landlordem”

Zajął się tym człowiek Kaczyńskiego Adam Glapiński, który w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego pełnił funkcję ministra budownictwa. Z jego inicjatywy w 1991 r. przyjęto ustawę, zgodnie z którą właściciele tytułów prasowych po dawnej RSW mogą przejąć na bardzo korzystnych warunkach nieruchomości, z których z poręki PZPR korzystały ich redakcje. Kaczyński dogadał się z powstałym za rządów Mieczysława Rakowskiego bankiem BPH, który skredytował zakup, by następnie odnająć jeden z przejętych przez fundację budynków. Tak to Kaczyński, szef małej i mało popularnej partii, jak również killer dwóch poczytnych gazet, zamienionych przez siebie w biuletyny partyjne, został warszawskim „landlordem”, dołączając do grona zwalczanych przez siebie byłych aparatczyków PZPR, którzy dorobili się na tzw. uwłaszczeniu nomenklatury. Nie pogardził przy tym bliskimi i niewątpliwie przydatnymi relacjami z ludźmi reżimu, bo w kontrolowanych przez niego spółkach nie brakowało współpracowników SB, a szerokie znajomości rzutkiego prezesa zahaczały o rosyjską agenturę.

Komercjalizacja łupów politycznych PC zaczyna się na dobre w 1995 r., gdy Fundacja Prasowa „Solidarność” została przez Kaczyńskiego przekształcona w spółkę Srebrna (od nazwy ulicy na warszawskiej Woli). Uprawianie dziennikarstwa nie jest jej pasją. Zajmuje się wynajmem i dzierżawieniem nieruchomości, które udało się Kaczyńskiemu wyrwać z majątku publicznego, jakim była scheda po PZPR i RSW. Przez ponad 20 lat prezesem Srebrnej był przyjaciel Kaczyńskiego, tajniak SB Kazimierz Kujda. Potem jego żona.

W zarządzie znalazła się też jedna z najbliższych osób prezesa Janina Goss, obecnie zasiadająca również w radzie nadzorczej Orlenu. Chude lata, do 1997 r., gdy partia Kaczyńskiego powróciła do Sejmu, prezes i jego ludzie przetrwali dzięki przychodom z wynajmu i dzierżawy nieruchomości, na których się de facto uwłaszczyli. Kaczyński po prostu żył z tych pieniędzy, i to tylko dlatego, że był niegdyś łaskaw założyć partię oraz podszywać się pod wydawcę i redaktora gazet. Pieniędzmi tymi karmili się również bliscy współpracownicy Kaczyńskiego, zwani dziś „zakonem PC”. To w tym środowisku beneficjentów czterech budynków po RSW kształtowała się „grupa trzymająca władzę” w Polsce lat 2005–07 oraz od 2015 r. do dzisiaj.

Czytaj też: Przyjaciółki prezesa. Janka zaufana, Julia użyteczna, Anna zaradna

Kaczyński coś ukradł? Ależ skąd!

Jarosław Kaczyński z pewnością jest dobrym biznesmenem. Kontroluje dziś majątek, który w samych nieruchomościach wart jest ok. 50 mln zł. Dodatkowo w 2007 r. sprzedał za 34 mln zł budynek przy Nowogrodzkiej, gdzie nadal znajduje się siedziba PiS i skąd nadal rządzi naszym krajem. Jego partia otoczona jest siecią spółek i fundacji, które przepompowują publiczne pieniądze na cele propagandy wyborczej PiS. I wszystko to działa sprawnie i bezpiecznie po prostu dlatego, że Kaczyńskiemu wystarczy, że ma nad tym majątkiem osobistą kontrolę i nie odczuwa potrzeby, aby w sensie prawnym i osobiście być jego właścicielem. Jest na tyle mądry, że rozumie, jak niewiele różni się „posiadanie” od „kontrolowania” i jak bardzo niebezpieczne jest dla polityka to pierwsze w odróżnieniu od tego drugiego. Kaczyński coś ukradł? Ależ skąd!

Stare sprawki Kaczyńskiego i kilkadziesiąt milionów to oczywiście niewiele w porównaniu z tym, jak brutalnie i masowo uwłaszcza się PiS i jego ludzie na majątku spółek skarbu państwa oraz budżetach poszczególnych resortów dzisiaj, gdy trzeba się „upaść” na czas ewentualnej politycznej zimy w ławach opozycji. Jednakże bez tych czterech postkomunistycznych adresów w centrum stolicy nie byłoby nic. To od nich wszystko się zaczęło.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną