Nic dziwnego, że rząd ZP woli wspierać związki bardziej przyszłościowe niż tradycyjna rodzina, np. fundacje zakładane przez polityków PiS i ich znajomych. Minister Czarnek przekazuje im miliony na eleganckie wille, bo idą ciężkie czasy, politycy PiS będący we władzach tych fundacji muszą gdzieś mieszkać i z czegoś żyć. Te wille im się po prostu należą, wiadomo, że tradycyjnym rodzinom Czarnek tych willi nie przekaże, bo są biedne i na wille ich nie stać. Muszą poczekać, aż rząd wybuduje dla nich 100 tys. tanich mieszkań.
Rząd tradycyjnej polskiej rodzinie nie pomaga, ale są wyjątki, bo np. premier Morawiecki wspiera rodzinę, jak może, chociaż się tym nie chwali. Aby zapewnić rodzinie godne życie, kupił np. po znajomości ziemię od Kościoła i zarobił na tym kilkanaście milionów złotych. A niedawno zdobył się na piękny gest, jakim było przeznaczenie 80 mln zł publicznych pieniędzy na budowę Centrum Badań Fizycznych i Chemicznych zaraz po tym, gdy rektor Uniwersytetu Wrocławskiego zapewnił go, że będzie ono nosiło imię jego ojca Kornela.
O premierze wiele dobrego nie da się powiedzieć, ale jedno trzeba podkreślić: mało który syn zdobyłby się na upamiętnienie ojca za tak duże nie swoje pieniądze. Dlatego nie dziwią zawistne ataki na szczodrość Morawieckiego, który – miejmy nadzieję – nie przejmie się krytyką i nie ustanie w dziele utrwalania z naszych pieniędzy pamięci ojca poprzez nadawanie poważnym instytucjom naukowym jego imienia, co ojcu należy się nie tylko dlatego, że miał tytuł magistra doktora, a także dlatego, że jeśli młodzi Polacy go z czegoś znają, to głównie z zachwalania demokracji panującej w putinowskiej Rosji i wybryku posłanki Zwiercan, która w 2016 r. zagłosowała w Sejmie na dwie ręce – za siebie i za niego.
Morawiecki ocenił, że głosowanie było „w porządku w sensie moralnym”, ale sąd był innego zdania i skazał Zwiercan na rok więzienia w zawieszeniu, 12 tys.