W Polsce uchodźcom grozi okrutne i nieludzkie traktowanie – oceniają europejskie sądy i zakazują wydalania osób, które dostały się do Unii przez Polskę. Tylko nielicznym uchodźcom na polsko-białoruskiej granicy pozwala się złożyć wniosek o azyl. Wtedy sąd, niemal rutynowo, kieruje ich do zamkniętego „ośrodka strzeżonego”, gdzie panują warunki surowsze niż w więzieniu. Rzecznik praw obywatelskich rok temu wystąpił do prezesów 22 sądów okręgowych, by nie kierowali tam rodzin z dziećmi, osób chorych, po przeżytej traumie i torturach, bo ośrodki te są przeludnione (norma: 2 m kw. na osobę), panują tam złe warunki bytowe i sanitarne, brak jest dostępu do leczenia i pomocy psychologicznej. Sytuację w ośrodkach RPO określił jako „eskalującą w kierunku okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania”.
M.in. na to wystąpienie RPO oraz raport Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur (organu działającego w ramach Biura RPO) powołują się zagraniczne sądy, odmawiając zawrócenia uchodźców do Polski. Fundacja Helsińska opublikowała komunikat opisujący to zjawisko. Wymienia w nim sąd administracyjny w Minden, który odmówił przekazania do Polski grupy osób, uznając, że może to ich narazić na „nieludzkie lub poniżające traktowanie”. Sąd w Hanowerze wstrzymał przekazanie uchodźców ze względu na warunki w ośrodkach zamkniętych. Powołał się m.in. na interwencję Fundacji Helsińskiej w sprawie uchodźcy z otwartą raną głowy, którego nie skierowano do szpitala, ale leczono w ośrodku proszkami przeciwbólowymi. Nie dostawał też odpowiednich posiłków, do tego poniżano go, zwracając się do niego… numerem ewidencyjnym.
Sąd w Hadze wypowiadał się trzy razy w sprawie zawracania uchodźców do Polski. W uzasadnieniu pierwszego wyroku stwierdził, że „niezależność sądownictwa w Polsce znajduje się pod poważną presją”, a prawa osób LGBT+ są łamane i „osoba przekazana do Polski ryzykowałaby, że zostaną naruszone jej prawa podstawowe”.