Cichy alarm
Cichy alarm dla opozycji. Nie może czekać, aż PiS się „wykrwawi”, musi włączyć drugi bieg
W sprawie funduszy KPO opozycja straciła w dwóch wymiarach. W pierwszym, niejako moralno-prestiżowym – ponieważ uległa PiS i to na polu praworządności i konstytucji, co dla demokratycznych sił jest kwestią tożsamości. Zapewne w sytuacji, jaka się wytworzyła w dniu głosowania, nie miała innego wyjścia, niż się wstrzymać od głosu; Hołownia był przeciw, kiedy już wiedział, że ustawa o SN i tak przejdzie, więc nie straci jako hamulcowy europejskich pieniędzy, a myślał, że zyska na „pryncypialności” (to pokażą sondaże). Losy ustawy o SN w Senacie są już tylko konsekwencją tego, co stało się w Sejmie.
Główny problem w tym, że opozycja nie postarała się wcześniej, aby w takiej sytuacji się nie znaleźć. Nie wylansowała własnego projektu ustawy w kwestii KPO, nie widać było, aby miała kanały uzgadniania planu z Brukselą. Stało się dokładnie tak, jak przewidział wicemarszałek Terlecki, nie nastąpiło nic ponadstandardowego. To rozczarowanie, nawet jeśli „nie było innego wyjścia”, ma znaczenie polityczne i może mieć skutki dłuższe, niż się wydawało. Widać, że opozycję wciąż można zaszantażować, postawić w sytuacji bez wyjścia, a w drugą stronę to nie działa. W jej interesie to powinien być ostatni taki przypadek.
Zima nie taka zła
I drugi wymiar: wzmocnienie partii Kaczyńskiego i rządu Morawieckiego, gdyż władza teraz (jeśli KPO w końcu zostanie sfinalizowane podpisem prezydenta Dudy) będzie mogła zaciągać kolejne długi na realizację swoich obietnic, nawet przed spłynięciem jakiejkolwiek transzy europejskich środków. Morawiecki jeszcze w pierwszej połowie zeszłego roku mówił, że KPO nie jest istotne, bo takie pieniądze można pozyskać na rynkach finansowych, ale okazało się, że o to coraz trudniej, właśnie dlatego, że przez brak środków z Brukseli kraj tracił finansową wiarygodność.