Moje dzieci? Są oczywiście najwspanialsze i gdyby mnie ktoś spytał, czy chciałabym je znów urodzić, bez wahania odrzekłabym, że tak. Niestety ponieważ nie życzą sobie one tego, by wspominać o jakichkolwiek szczegółach z ich życia publicznie, nie będę w stanie udowodnić Państwu na przykładach, jak wspaniale jest być ich matką, możecie mi po prostu uwierzyć, ale oczywiście nie musicie. W każdym razie – gdyby cofnąć czas i podejmować te decyzje ponownie – jasna sprawa, że chciałabym postąpić tak samo. Po 12 latach mówienia ciągłego „sprawdzam” sobie i systemowi widzę, że daliśmy radę, ale – użyję tu popularnej wśród innych felietonistów POLITYKI profilaktycznej figury zabezpieczającej dyskurs – zdaję sobie sprawę ze swego przywileju. Ten przywilej to stała praca, ubezpieczenie, partnerski związek, wspierająca rodzina i siatka społeczna, która pozwalała w najtrudniejszych chwilach kryzysów rodzicielskich odciążać skrzypiący mechanizm. Bo bycie rodzicem w Polsce to nie jest bułka z masłem. Zresztą bycie rodzicem gdziekolwiek na świecie wydaje mi się największym wyzwaniem, jakie można przed sobą postawić, w dodatku jest to wyzwanie takie, do którego nikt nas nigdzie nie szkoli, a często wzorce, które się posiada, wręcz utrudniają podjęcie tego wiecznego mozołu. Rodzisz i ono jest, a ty próbuj, co ci z tego wyjdzie. Jak wychodzi? No wiemy, że różnie.
Czy więc choć trochę zaskoczyły mnie wyniki przeprowadzonych niedawno badań sondażowych dotyczących tego, jak bardzo Polki w wieku produkcyjnym nie chcą rodzić dzieci? Oczywiście, że nie. Tego po prostu można się było spodziewać i to bynajmniej nie ze względu na żenujące intuicje Jarosława Kaczyńskiego. W badaniu, które przeprowadził CBOS, wyszło, że tylko 32 proc. ankietowanych Polek w wieku 18–45 lat myśli o tym, by mieć (w tym mieć kolejne) dzieci.