KPO: kto kogo
KPO: kto kogo przechytrzy? PiS gra z opozycją w pokera i wygrywa. Na razie
Rządzące PiS już nieraz udowadniało, że posiada nadzwyczajny dar rozwiązywania trudności, które samo sobie wcześniej zafundowało. Jednak sprawa zablokowanych pieniędzy z KPO pod wieloma względami jest wyjątkowa, jeśli porównać ją z poprzednimi kryzysami władzy. Dla obozu Jarosława Kaczyńskiego to problem tożsamościowy. Żeby mu sprostać, prawica zmuszona została zaprzeć się samej siebie.
I nie chodzi o samą tylko „reformę” sądownictwa w jej konkretnym kształcie, która już dawno utonęła w chaosie i nawet dla zaangażowanych wyborców PiS przestała być wartością. Naprawdę istotna jest symboliczna ranga Sądu Najwyższego w obecnym kształcie, a jeszcze bardziej powołującej sędziów neoKRS. To swoiste emblematy ustanowionego nad Wisłą nieliberalnego systemu władzy, przełamania „imposybilizmu”, triumfu pisowskiej woli. Nawet niewielkie ustępstwa w tym obszarze nabierają więc ciężaru aksjologicznego.
Nie bez znaczenia są również okoliczności, w jakich odbywa się ów odwrót na pozornie tylko z góry upatrzone pozycje. To w końcu akt uległości wobec znienawidzonej Unii Europejskiej, wymuszona abdykacja z afirmowanej dopiero co na wszelkie sposoby suwerenności. A zza Kaczyńskiego i Morawieckiego co rusz wychyla się Ziobro, aby uparcie przypominać prawicowemu elektoratowi, że istnieje godnościowa alternatywa.
Krótko mówiąc, podjęta w ubiegłym tygodniu próba opanowania kryzysu poprzez przepchnięcie przez Sejm ustawy o Sądzie Najwyższym była jak salto bez asekuracji.
Zupełnie odwrotnie rzecz się miała z opozycją. Gdyby w pierwszej fazie rządów PiS, kiedy jedna po drugiej upadały liberalne instytucje, ktoś jej podsunął scenariusz z ostatnich miesięcy, bez wątpienia uznałaby to za spełnienie marzeń. Niezwykłą sposobność uzyskania gratyfikacji symbolicznej, emocjonalnego odreagowania doznanych upokorzeń.