Można powiedzieć wiele o zespole Black Eyed Peas, który to zdołał skomponować jedne z najbardziej irytujących utworów w historii muzyki rozrywkowej. Do dziś pamiętam pewne wakacje w Tunezji, jedyne w moim życiu spędzone w trybie all inclusive, i utwór „I’ve Got a Feeling” dobiegający z hotelowego basenu w niekończącej się pętli, i stanowiący tło dla harców wrzeszczących dzieci oraz codziennych zajęć z aqua aerobiku. Owe wrzeszczące dzieci były jednak pewnego rodzaju ulgą i wytchnieniem od puszczanego w kółko przeboju. Tak, można wiele powiedzieć o formacji Black Eyed Peas, która swoje najlepsze lata ma już dawno za sobą, choć z drugiej strony to właśnie oni dokonali jednej z najpiękniejszych subwersji w historii TVP, występując na zakopiańskim sylwestrze i dedykując inny przebój, „Where is the Love”, społecznościom LGBTQ oraz ludziom pochodzenia żydowskiego i afrykańskiego.
Takiego wstrząsu na Woronicza nie było prawdopodobnie od czasu, gdy aktorka Joanna Szczepkowska obwieściła koniec komunizmu. Podobno wykonawcy „zaszantażowali” TVP w ostatniej chwili, że bez tęczowych opasek nie wyjdą na scenę. Zobaczymy, czy prezes Matyszkowicz poleci ze stanowiska, w każdym razie w siedmiomilowym lesie polskiej prawicy nastąpił potężny atak biegunki. Warto było dać szansę Black Eyed Peas, aby go zobaczyć, oczywiście przez bezpieczną barierę monitora.
To nie koniec spóźnionych wigilijnych cudów. PiS jest partią tolerancji, zakopiańska sylwestrowa fiesta zamieniła się nagle w paradę równości, a naczelni polscy ateiści i liberałowie okazują się zacofaną sotnią, inkwizytorami i dogmatykami, którzy w przerwach pomiędzy obowiązkowym przytulaniem gejów wyrzucają z domu katolików. Najchętniej w wigilijny wieczór, na dodatnią, ale niską temperaturę i zbity pysk.