Marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski wraz z trójką radnych odeszli w poniedziałek z PiS do związanego z opozycją Ruchu Samorządowego „Tak! Dla Polski”. W ten sposób opozycja mogła przejąć władzę, choć przedstawiciele PiS próbowali przeciągnąć sprawę, jak się da. Interweniować miał sam premier Mateusz Morawiecki, który jest zresztą posłem ze Śląska, ale nic to już nie przyniosło. To przykry prezent dla Jarosława Kaczyńskiego, który w weekend spotykał się z wyborcami w Gliwicach i Jastrzębiu-Zdroju.
Co ciekawe, PiS wcześniej zdobył tu władzę także nie wskutek wyborów: głosowanie wygrała opozycja, ale jeden z jej radnych – Wojciech Kałuża reprezentujący Nowoczesną – dokładnie cztery lata temu przeszedł do obozu prawicy w zamian za fotel wicemarszałka województwa. Teraz opozycja przejęła zarząd województwa i Kałuża stracił stanowisko. Na domiar złego (dla PiS) przegłosowane właśnie i wątpliwe konstytucyjnie wydłużenie kadencji samorządów do wiosny 2024 r. oznacza, że także nowe, opozycyjne władze województwa śląskiego będą zapewne rządzić dłużej.
Czytaj też: Radny Kałuża. Żory płoną ze wstydu
Wynik wyborów nieprzesądzony
Dla obserwatorów krajowej sceny politycznej istotniejsze jest jednak pytanie, czy wydarzenia w Katowicach mogą mieć przełożenie na kluczowe wybory do Sejmu i Senatu, zaplanowane na jesień przyszłego roku. Faktyczna kampania trwa w najlepsze, liderzy objeżdżają kraj i korespondencyjnie rywalizują ze sobą, partie ogłaszają pomysły wyborcze.
Sondaże na razie ustabilizowały się, ale nie przesądzają o wyniku wyborów. Z jednej strony PiS utrzymuje pierwsze miejsce, z drugiej ugrupowaniu Kaczyńskiego nie udało się odzyskać poparcia zdobytego w wyborach 2019 r. i jeśli do głosowania doszłoby w najbliższą niedzielę, nie byłoby w stanie rządzić: ani samodzielnie, ani w ewentualnej koalicji z Konfederacją. Z drugiej strony jest opozycja demokratyczna, rozbita na cztery główne partie: KO, Polska 2050, Lewica i PSL, lecz jej wygrana byłaby minimalna, a ewentualny wielopartyjny rząd – chwiejny. PiS ma wciąż duże rezerwy: przewagę finansową, poparcie Kościoła i sprawną machinę kampanijną, która ostatnio wygrywała wyborcze końcówki. Sytuacja nie jest więc przesądzona, a losy wyborów wciąż się ważą.
Czytaj też: PiS rozbiera województwo śląskie
Jaskółki zmiany trendu
Co do tego ma zmiana władzy na Śląsku? Musimy cofnąć się do lat 2013–14, kiedy Platforma Obywatelska była u sterów już drugą kadencję, a PiS szykował się do przejęcia władzy. Wówczas także obserwatorzy szukali różnych wskazówek zmiany trendu w polityce, bo sondaże również nie były przesądzające. Ba, nawet wynik wyborów samorządowych w 2014 r. był remisowy (na poziomie sejmików rządząca PO i aspirujący do władzy PiS uzyskały niemal takie samo poparcie, ok. 36 proc.).
Ale pojawiały się jaskółki zmiany. PiS wygrywał różnego rodzaju wybory uzupełniające (przede wszystkim do Senatu, np. na Podkarpaciu i Śląsku), a także wybory samorządowe – zdobył np. stanowisko prezydenta w Elblągu w 2013 r. Co ciekawe, w tym samym roku PiS udało się także przejąć władzę w sejmiku podkarpackim, gdzie po wyborach w 2010 r. istniała koalicja PO-SLD-PSL, lecz po wybuchu afery korupcyjnej straciła większość. PiS potrafił wykorzystać propagandowo te wszystkie małe, lokalne sukcesy, żeby zacząć przekonywać na poziomie kraju, że nadchodzi wielka fala, której nie da się zatrzymać. Pojawił się nastrój oczekiwania na zmianę. Dopiero później doszło do tego przesilenie w sondażach.
Podobną szansę ma teraz opozycja. Już wcześniej udawało się jej wygrywać w wyborach lokalnych, w czerwcu 2021 r. wspólny kandydat opozycji objął stanowisko prezydenta Rzeszowa, w niedawnych wyborach w Rudzie Śląskiej (wrzesień 2022) kandydat poparty osobiście przez prezesa PiS nie wszedł nawet do drugiej tury, rywalizację rozstrzygnęli między sobą kandydaci popierani przez opozycję. W sytuacji gdy obóz władzy jest targany wewnętrznymi konfliktami (Morawiecki vs Ziobro, Morawiecki vs Sasin, Sasin vs Obajtek, można by długo wymieniać), a rząd wyraźnie nie radzi sobie z problemami (wojna w Ukrainie, inflacja, problemy z nośnikami energii itd.), to opozycja demokratyczna ma niepowtarzalną szansę na przejęcie inicjatywy. Zupełnie inne pytanie brzmi: czy potrafi z niej skorzystać, tak jak PiS to robił systematycznie od 2013 r.
Czytaj też: Poligon Ruda Śląska. Gorzka pigułka dla PiS