„Jesteśmy świadomi tego, że trzeba podjąć działania i niedługo będziemy wychodzić z inicjatywami” – poinformował Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny tej partii, sugerując m.in. zlikwidowanie sklepów sprzedających alkohol całodobowo.
Powiem jasno: uważam, że jest to rozwiązanie niesprawiedliwe i nastawiające jednych Polaków przeciw drugim. Bo dlaczego miliony tych, którzy i tak mają dziś problemy z kupieniem różnych towarów, mają dodatkowo cierpieć z powodu tego, że prezes i jego partia nie lubią kobiet? Jeśli PiS ma za złe młodym kobietom, że piją, zamiast rodzić Polaków, niech zabroni sprzedawania im alkoholu w sklepach, a nie zamyka te sklepy, wylewając w ten sposób dziecko z kąpielą.
Nie chodzi zresztą tylko o dziecko; pytam się, gdzie w tej sytuacji mają się zaopatrywać zwykli Polacy, którzy pragną się napić, bo i tak nie mogą zajść w ciążę z powodu tego, że są innej płci? Czy mają być społecznie wykluczeni, skazani na siedzenie przez całą dobę o suchym pysku w domu, często niedogrzanym z powodu wysokich cen gazu, węgla i pelletu? Co z ich prawami człowieka do zaopatrzenia się w niezbędną ilość alkoholu, który i tak im nie zaszkodzi, bo Jarosław Kaczyński uspokaja, że aby się uzależnić, powinni pić codziennie przez 20 lat, o czym większość z nich przy dzisiejszej drożyźnie może tylko pomarzyć?
Nie twierdzę, że alkohol ma być dostępny łatwo i bez żadnej kontroli; można ustanowić prawo, zgodnie z którym byłby on sprzedawany po okazaniu dowodu osobistego, legitymacji emeryta lub innego dokumentu potwierdzającego, że nie jest się młodą kobietą. Ustawę w tej sprawie posłowie Zjednoczonej Prawicy z pewnością są w stanie uchwalić w jedną noc. Oczywiście po uchwaleniu konieczne będzie uczulenie sprzedawców, żeby pilnowali, czy uprawnione do zakupu osoby nie rozpijają młodych kobiet, kupując alkohol na ich prośbę i za ich pieniądze.