Na świeczniku i na celowniku
Stuhr & Stuhr. Ojciec i syn na świeczniku i na celowniku. Władza PiS ich nie lubi
To było przykre zaskoczenie nie tylko dla miłośników talentu Jerzego Stuhra. 75-letni aktor nie kojarzył się dotąd z publicznymi skandalami. Z sumiennym podejściem do pracy zawodowej oraz stałością w życiu osobistym mógł wręcz uchodzić za wzorzec mieszczańskich cnót. Pewnie już nieco anachronicznych w naszej epoce, ale to tylko przydawało tej postaci szlachetnej patyny. Aż do feralnego poniedziałku, 17 października, kiedy prowadzony przez Stuhra samochód na jednej z krakowskich ulic potrącił motocyklistę. Na szczęście niegroźnie, chociaż sprawca zapewne nie uniknie poważnych konsekwencji. W jego organizmie policja zmierzyła 0,7 promila alkoholu.
Na profilu facebookowym syna Macieja napisał, że siadając w tym stanie za kierownicą, podjął najgorszą decyzję w swoim życiu. Oświadczenie było lakoniczne: przeprosił, zadeklarował współpracę z wymiarem sprawiedliwości i sprostował pierwsze medialne doniesienia, jakoby miał uciec z miejsca zdarzenia. Kilka dni później dopowiedział jeszcze w zdawkowej rozmowie z „Faktem”, że podczas towarzyskiego spotkania wypił kilka kieliszków wina, a następnie pojechał na spotkanie z czekającym na niego dziennikarzem. Miały mu się bowiem pomylić terminy i sądził, że umówione spotkanie odbędzie się nazajutrz. Wypowiedź Stuhra ilustrował krótki filmik przedstawiający wyraźnie przygnębionego aktora, jak samotnie spaceruje po mieście.
1.
Oczywiście tego rodzaju zdarzenia z udziałem „znanych i lubianych” miały miejsce już nieraz w przeszłości. Za każdym razem stawiając na nogi opinię publiczną oraz prowokując rytualną dyskusję moralistów z relatywistami. Pierwsi grzmią wtedy o społecznej szkodliwości czynu i szczególnej odpowiedzialności autorytetów za kształtowanie postaw. Drudzy z różnym stopniem śmiałości próbują wskazywać okoliczności łagodzące i apelują, aby nie oceniać ludzi wyłącznie na podstawie incydentalnych błędów, tylko brać pod uwagę cały dorobek życiowy.