Kraj

Więzienia CIA umorzone. Władza głucha na tortury

Więzienie CIA miało się mieścić w Starych Kiejkutach. Więzienie CIA miało się mieścić w Starych Kiejkutach. Przemysław Skrzydło / Agencja Wyborcza.pl
Po 20 latach od rozpoczęcia śledztwa w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce dowiadujemy się o jego umorzeniu. Co można było zrobić innego?

Było nielegalne pozbawianie wolności porywanych osób, były tortury, była zgoda polskich władz na tajne więzienia. Nie ma za to winnych. O sprawie napisała „Gazeta Wyborcza” – dziennikarz Piotr Żytnicki dotarł do jawnej części uzasadnienia prokuratury.

Hańba i porażka zachodnich demokracji

Tajne więzienia CIA i obóz w Guantanamo to hańba i porażka zachodniej demokracji, deklarującej poszanowanie dla praw człowieka. A zgoda na udostępnienie do tego celu ośrodka w Kiejkutach to polski wkład w tę hańbę. Była szansa, żeby się z tego uczciwie rozliczyć. Przepadła. I nie można tego zwalić na upolitycznioną prokuraturę Ziobry, bo śledztwo trwało 18 lat, także za kadencji pierwszego – i ostatniego – niezależnego prokuratora Andrzeja Seremeta. To on odebrał sprawę warszawskim prokuratorom, gdy przedstawili zarzuty szefowi Agencji Wywiadu Zbigniewowi Siemiątkowskiemu.

Choć z uzasadnienia prokuratury, podobnie jak z wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 2014 r., wynika, że władze Polski, wynajmując CIA ośrodek w Kiejkutach, wiedziały o ryzyku porwań i tortur – sprawa została umorzona. Uzasadnienie prokuratury – dość mętne – sprowadza się do stwierdzenia, że taka była racja stanu. Racją stanu było bezpieczeństwo, zagrożone spodziewanymi – po 11 września 2001 r. – nowymi zamachami. Oraz dobra współpraca z Amerykanami.

Owszem, racja stanu to poważny motyw. Czy w tym wypadku rzeczywiście wymagała przymknięcia oka na bezprawne więzienie i torturowanie ludzi? Tortury zakazane są bezwzględnie i żadne okoliczności tego nie zmieniają. Łącznie z tym, że te stosowane przez CIA (m.in. podtapianie, rażenie prądem, pozbawianie snu) były wcześniej opracowane przez naukowców i „autoryzowane” przez amerykańskie władze.

Czytaj też: Polscy szpiedzy chwycili za pióra

Tortury nic nie przyniosły

Torturowano ponoć po to, by wydobyć informacje o planowanych zamachach. Tylko gdy podsumowano osiągnięcia CIA, okazało się, że porywano i torturowano także osoby przypadkowe (słynny afgański pasterz z demencją), a pożytek z tortur był żaden. Przeciwnie, powodowały dezinformację, bo torturowani mówili to, czego oczekiwali oprawcy, a nie prawdę.

Racja stanu ma być – według prowadzącego to śledztwo prokuratora Janusza Śliwy z Prokuratury Regionalnej w Krakowie – rodzajem „kontratypu” (czyn ma znamiona przestępstwa, ale mimo to jest niekaralny), który uwalnia polskie władze (w tym przypadku śledztwo dotyczyło tylko Siemiątkowskiego) od winy. Ale ten sam prokurator pisze, że to kontratyp „częściowy”.

Nie ma w prawie takiego pojęcia. Kontratyp jest albo go nie ma. A jeśli władze dokonały wyboru, by udostępnić CIA ośrodek w Kiejkutach w imię „racji stanu”, to znaczy, że wiedziały, na co się zanosi. Jeśli zaś wiedziały (domyślały się), to co z kolejnym argumentem na rzecz umorzenia postępowania: że nie wiedziały, bo wtedy jeszcze nie było prasowych doniesień o tajnych więzieniach CIA? „Nie sposób dzisiejszej wiedzy o omawianym problemie przypisać polskim decydentom w latach 2001–03” – cytuje uzasadnienie umorzenia „Gazeta Wyborcza”.

Polskie władze wiedziały o ryzyku

W 2012 r. były prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział tejże „Gazecie”: „Oczywiście, że wszystko działo się za moją wiedzą. Prezydent i premier godzili się na współpracę wywiadowczą z Amerykanami, bo tego wymagała polska racja stanu. Decyzja o współpracy z CIA niosła ryzyko, że Amerykanie użyją metod niedopuszczalnych”.

Dowodem na to, że władze wiedziały o ryzyku tortur i bezprawnego więzienia, jest nie tylko wypowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego, ale też raport ze śledztwa, jakie w sprawie tajnych więzień CIA przeprowadziła specjalna komisja Senatu USA. Fragment dotyczący Polski brzmi: „Kraj [Polska] proponował podpisanie memorandum, w którym zdefiniowano by rolę CIA i jej odpowiedzialność. Ostatecznie CIA odmówiła jego podpisania i cztery miesiące później Kraj odmówił przyjęcia (…) szejka Chalida Mohammeda. Decyzja ta została zmieniona, kiedy ambasador USA w imieniu CIA osobiście interweniował w politycznym kierownictwie Kraju. W następnym miesiącu CIA przekazała [tu zaczerniono kwotę] dolarów dla Kraju, po czym przywódcy Kraju sugerowali, że są elastyczni w kwestii dopuszczalnej liczby zatrzymanych w ośrodku i czasu jego działania”.

A więc najpierw polskie władze chciały, by USA zobowiązały się do wykorzystywania przekazanego ośrodka w określony (zapewne zgodny z prawem) sposób, ale CIA odmówiło. A gdy władza zaczęła się „wtrącać” – dostała pieniądze i straciła obiekcje.

Konstytucyjna odpowiedzialność

Znajomość raportu Senatu USA nie skłoniła jednak prokuratury do zrewidowania koronnego argumentu: że niewiedza uniewinnia, bo władze nie działały w zamiarze popełnienia przestępstwa, tylko w zaufaniu do amerykańskich sojuszników. Tylko że ich wątpliwości prawne i moralne rozwiały pieniądze od CIA. Według różnych źródeł od 15 do 30 tys. dol., czyli raczej tanio wyceniono przymknięcie oczu na porwania i tortury.

Lecz nawet niewiedza nie zwalnia władzy z odpowiedzialności za to, co dzieje się z KAŻDYM człowiekiem, który znajdzie się na terytorium RP. Jeśli nie zadbała o kontrolowanie, czy przywożone osoby są więzione na mocy orzeczenia sądu, to już jest złamanie konstytucji (prezydent – Kwaśniewski, premier – Leszek Miller) i kodeksu karnego (niedopełnienie obowiązków, zamiar ewentualny pomocnictwa do tortur; szef AW Siemiątkowski).

Prokuratura pominęła całkiem kwestie pomocnictwa i zamiaru ewentualnego, argumentem do umorzenia jest bowiem stwierdzenie, że nie ma dowodów na to, że polscy funkcjonariusze uczestniczyli w torturach, choćby jako obserwatorzy.

Co można było zrobić

Przez 20 lat prokuratura kombinowała, jak uwolnić władzę od odpowiedzialności, nie wzbudzając głośnego sprzeciwu. Wybrała metodę na czas: ludzie zapominają, przychodzą kolejne tragedie, jak pandemia, wojna w Ukrainie czy kryzys energetyczny. Kogo dziś obchodzi torturowanie nieznanych ludzi przez funkcjonariuszy najpotężniejszej demokracji na świecie sprzed dwóch dekad? Co kogo obchodzi, że ci funkcjonariusze zapewnili sobie bezkarność dzięki temu, że więzili i torturowali nie na terenie własnego kraju i nie amerykańskich obywateli, co – w świetle prawa USA – pozwala im uniknąć kary? A w Polsce (podobnie jak w Stanach) dla większości ludzi torturowanie w imię walki z terroryzmem jest dopuszczalną metodą samoobrony czy – jak kto woli – „racją stanu”.

Umorzenie stoi w sprzeczności z wyrokiem Trybunału w Strasburgu, który rozpatrzył skargi dwóch z kilkudziesięciu więźniów z Kiejkut: Jemeńczyka An-Nasziriego i Palestyńczyka Abu Zubajdy. Trybunał jednogłośnie uznał, że polskie władze zgodziły się na powstanie w kraju tajnych więzień CIA, w których dopuszczano się tortur. Sędziowie uznali, że polskie władze znały metody postępowania i cele działalności CIA i powinny były wiedzieć, iż zatrzymane przez nią osoby są narażone na naruszanie ich praw. Mimo to współpracowały przy przygotowaniu i realizacji tajnego przetrzymywania i przesłuchiwania tych ludzi na swoim terytorium. A więc udostępniły swoją przestrzeń powietrzną i lotniska, ukrywały fakt lądowań, zapewniły logistykę, usługi (m.in. wykonanie klatek dla więźniów) i udostępniły bazę w Starych Kiejkutach.

Umorzenie jest ostateczne, bo sąd odrzucił zażalenie pełnomocników Al-Nasziriego i Abu Zubajdy. Utajnił je w całości, więc nie poznamy jego argumentacji. A chciałoby się przeczytać, dlaczego zaakceptował rozumowanie, że strategia strusia („nic nie widzę, nic nie słyszę”) uwalnia od winy. To rozumowanie niebezpieczne. Tak właśnie często bronią się funkcjonariusze władzy. Tak będzie się broniła dzisiejsza władza, jeśli przegra wybory: racja stanu i nieświadomość.

Co można było zrobić innego? Na przykład orzec winę, ale odstąpić od kary. Z uzasadnieniem, że polscy oficjele nie kierowali się motywacją osobistą, tylko opacznie pojętym interesem Polski. Ale prokuratura nie stanęła po stronie ofiar.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną