Dobrzy ludzie głosują na PiS
Dobrzy ludzie głosują na PiS. Ten mit ma długą tradycję i składa się z kilku wątków
W nadchodzących wyborach skonfrontują się nie tylko partie, ale także ich elektoraty. Dlatego obecny obóz władzy umacnia legendę swoich zwolenników, wręcz ich uświęca jako jedynych patriotów i prawdziwych Polaków, co słychać w każdym wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego podczas jego objazdu kraju. Lider PiS chce, aby powstało wrażenie wspólnoty partii i jej wyborców: jedni kandydują, inni głosują, ale to jedna biało-czerwona drużyna. Wielu ekspertów i komentatorów niezwiązanych z władzą dołącza się do uznania dla sympatyków partii Kaczyńskiego. Niby zwalczają to ugrupowanie jako antydemokratyczne i antyeuropejskie, ale kłaniają się w pas jego wyborcom.
Słychać tłumaczenia, że chodzi tylko o „zrozumienie fenomenu PiS”, o chłodną ocenę wyborczych szans opozycji. Ale to nieprawda, bo zza tych „obiektywnych analiz” przeziera szczere zafascynowanie wyborcami Kaczyńskiego: za ich zwartość, wierność, nieprzejmowanie się „trzydniowymi aferami”, za odporność na wrogie przekazy, trzymanie się przywódcy i przyznawanie mu niezmiennej racji bez względu na bieżące okoliczności. W przypadku PiS i jego elektoratu niepisowscy dziennikarze zachwycają się zatem dokładnie tym, za co krytykują opozycję i jej wyborców. Dołowanie sympatyków opozycji ma długą tradycję i składa się z kilku wątków.
Złe pochodzenie. Po każdych wyborach, parlamentarnych czy prezydenckich, zawsze wraca temat geografii wyborczej. Zarówno w mediach związanych z PiS, jak i niezależnych od władzy, pojawia się wówczas stwierdzenie, że „widać zabory”. To zresztą prawda, przewaga poparcia dla PiS w dużym stopniu pokrywa się z granicami „Kongresówki”, czasami wręcz z dokładnością do gminy. Rzecz w tym, jak się te zabory interpretuje.