Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji” – czytamy w Konstytucji RP. Dwa tygodnie temu szefem Rady na sześcioletnią kadencję został Maciej Świrski, człowiek od ponad dekady związany z PiS. Rządzi krótko, a już zdążył wsławić się utajnieniem z niejasnych powodów obrad. W nowej pięcioosobowej KRRiT poparły go, oprócz niego samego, jeszcze trzy osoby. Z nominacji Andrzeja Dudy do rady weszła Hanna Karp, doktor nauk teologicznych w zakresie religiologii i mediów związana z uczelnią o. Tadeusza Rydzyka. Prezydent wysłał tu też Marzenę Paczuską. To pod jej kierownictwem „Wiadomości” TVP zaczęły przypominać tubę propagandową PiS. Wiceszefową Rady została Agnieszka Glapiak, prawa ręka Mariusza Błaszczaka, wiceszefa partii, wicepremiera i ministra obrony. Świrski nie dostał poparcia tylko od prof. Tadeusza Kowalskiego, medioznawcy z UW, wybranego do KRRiT przez opozycyjny Senat.
Wiadomo, że to prezes Kaczyński zdecydował o awansie dla Macieja Świrskiego, a decyzję pochwalili bywalcy saloniku wpływowej Anny Bieleckiej. To układ towarzyski prezesa, do którego należy m.in. Piotr Gliński, patron Świrskiego. – Julia Przyłębska szefową Trybunału Konstytucyjnego, Marek Kuchciński szefem Kancelarii Premiera, Maciej Świrski szefem KRRiT, w tych i innych przypadkach ten sam klucz – przypomina nasz rozmówca z okolic władzy. – Ludzie trochę skompromitowani, pragnący prestiżu i władzy, którzy będą wierni i lojalni wobec prezesa.
W trwającej już kampanii wyborczej, która zapowiada się na najbardziej zaciekłą od wielu lat, taki skład KRRiT może być dla partii bardzo użyteczny. Choć PiS odebrał Radzie możliwość wyboru władz mediów publicznych, to może ona wciąż nakładać na nadawców milionowe kary, przydzielać albo nawet odbierać koncesje.