Bezkarni nieodpowiedzialni
Bezkarni nieodpowiedzialni. Sprawdzamy, czy i jak można ukarać ludzi PiS
Czy Antoniemu Macierewiczowi grozi odpowiedzialność za „kłamstwo smoleńskie”? Może, ale raczej na grożeniu się skończy. Podobnie może być z odpowiedzialnością Beaty Szydło za niepublikowanie wyroków TK, premiera Morawieckiego za zarządzenie wyborów kopertowych czy Zbigniewa Ziobry za wyciek dokumentów z akt sędziów, które posłużyły do afery hejterskiej. Także dlatego, że od lat obowiązuje w Polsce zasada nieodpowiedzialności funkcjonariuszy. PiS próbował nawet zagwarantować ją ustawowo przy okazji tarczy antycovidowej. Teraz mamy projekt o nieodpowiedzialności za wybory kopertowe.
Po emisji materiału TVN autorstwa Piotra Świerczka „Siła kłamstwa”, w którym przedstawiono pominięte w tzw. raporcie Macierewicza dokumenty z badania katastrofy w Smoleńsku, rozgorzała dyskusja o pociągnięciu Macierewicza do odpowiedzialności, a prezydent ostentacyjnie udekorował go Orderem Orła Białego. Przed odpowiedzialnością karną odznaczenie nie chroni. Ochronić może wspomniany, oparty na prawie i obyczaju system nieodpowiedzialności.
W dyskusjach nad odpowiedzialnością Macierewicza wskazuje się na poświadczenie nieprawdy w dokumencie (art. 271 kk) i nadużycie władzy przez funkcjonariusza publicznego (art. 231 kk). Tylko: czy to był „dokument” w rozumieniu prawa? I czy Macierewicz działał jako funkcjonariusz publiczny?
Już raz mieliśmy podobną sytuację: przy okazji raportu Macierewicza z likwidacji WSI, gdzie szereg osób pomówiono o związki z rosyjskim wywiadem. Prokuratura uznała, że przewodniczący tej komisji Macierewicz nie działał jako funkcjonariusz publiczny, a raport nie jest „dokumentem”, bo komisja działająca przy ministrze obrony miała nieokreślony status prawny. Z definicji funkcjonariusza wynika bowiem, że jest on „pracownikiem”, a Antoni Macierewicz nie pobierał za pracę w Komisji „wynagrodzenia”, tylko „diety”.