Gorące przedzimie władzy
Czy PiS już przegrał, czy tylko trochę: trzy scenariusze dla partii Kaczyńskiego
Południe Polski, miasto średniej wielkości, okoliczności towarzyskie. Rozmowa przy winie zahacza o politykę. Gospodarze byli przez ostatnie lata wyborcami, a nawet wielbicielami PiS: bo programy socjalne, bo obniżenie wieku emerytalnego, bo pogonienie Donalda Tuska, bo tradycja-Kościół-patriotyzm i zdecydowane „nie” dla nowinek obyczajowych.
Dziś jednak powoli zakradają się wątpliwości. Wszystko drożeje, z węglem kłopoty, no i po siedmiu latach to już chyba powoli czas myśleć o zmianie. Bo wciąż te same twarze, bo PiS popadł w rutynę i nie jest tak sprawny jak kiedyś, a w rządzie stale jakieś kłótnie.
Tylko co z tymi wątpliwościami począć? Ta cała opozycja to lewactwo, a Tusk, wiadomo, für Deutschland i molo z Putinem. Konfederacja? Mocno podejrzana, bo prorosyjska i antyszczepionkowa, a do tego nieprzyjemnie liberalna gospodarczo.
Rozmowa szybko zresztą schodzi z polskiej polityki na fatalne warunki życia w Kanadzie, gdzie też jest bardzo drogo, a co gorsza, panoszy się ideologia LGBT. Konkluzji – w sprawie głosowania w wyborach do Sejmu – nie ma, jasne deklaracje nie padają. Gospodarze będą pewnie podatni na przekaz kampanijny rządzących, ale dziś się wahają: PiS albo absencja.
Podobnych rozmów toczy się teraz mnóstwo. PiS przez półtorej kadencji skutecznie rozbrajał swoje afery i skandale (w które wyborcy prawicy nie wierzą, a jeśli nawet wierzą, to bagatelizują), miał w nosie protesty przeciw łamaniu praworządności (bo to nawet dla części zwolenników opozycji jest zagadnieniem raczej abstrakcyjnym), ale wygrać z prozą życia będzie mu trudniej.
Polacy obawiają się inflacji i pogorszenia warunków życia. Boją się, że zabraknie węgla, że pojawią się problemy z prądem, że nie będą mieli jak spłacać kredytów, że będzie kryzys i coraz większa drożyzna.