Szynkowski vel Sęk, nowy minister ds. UE. Przyjaciel Przyłębskich z żółtej listy Dworczyka
Szymon Szynkowski vel Sęk, poznański poseł i wiceszef MSZ, zastąpi Konrada Szymańskiego. Obaj w swoją polityczną drogę wyruszali u boku poznańskiego europosła Marcina Libickiego. Kilka lat temu Libicki odszedł z partii – Jarosław Kaczyński skreślił go z listy do Parlamentu Europejskiego ze względu na zarzuty o współpracę z SB (został oczyszczony z zarzutów). Szymański z Szynkowskim nie poszli wtedy za swoim patronem, woleli zostać przy prezesie PiS.
Wyjątkowo trzeba zgodzić się z Tomaszem Sakiewiczem, naczelnym „Gazety Polskiej”, że ta nominacja jest „oczywista politycznie”. „Minister ds. europejskich ponosił odpowiedzialność za sposób negocjacji z Komisją Europejską, który był krytykowany nie tylko przez Zbigniewa Ziobrę, ale także przez bardzo wielu działaczy PiS, że KE włazi nam na głowę, a my w zasadzie nie reagujemy i wysyłamy takie sygnały, że mogą wszystko” – mówił Sakiewicz w czwartek w Polskim Radiu. Konradowi Szymańskiemu nie było po drodze z tym, co Kaczyński myśli i mówi na temat Unii. Odrzucał argumenty prezesa PiS i Solidarnej Polski, że „Bruksela narzuca nam swój dyktat”. Szymański w rozmowie z Polsat News przekonywał: „Przez bardzo długi czas zabiegałem o to, by doprowadzić do deeskalacji różnych sporów, w wielu sprawach to się udawało przez te siedem lat”. Ale już nie wierzy w powodzenie swojej misji. Prezes PiS ewidentnie, jak słychać w PiS, „chce iść z Unią na ostro”, a Szymański do tej strategii kompletnie nie pasuje. Pasuje za to Szymon Szynkowski vel Sęk.
Czytaj też: Dworczyk poleciał, Morawiecki został. Ale saga trwa
Na żółto w mailach Michała Dworczyka
Minister do dyplomacji przeszedł z aparatu PiS. Jest magistrem stosunków międzynarodowych po uniwersytecie w Poznaniu. Doświadczenia w służbie zagranicznej nie ma, natura partyjnego funkcjonariusza bierze u niego górę. – Przez kilka lat był dyrektorem biura europoselskiego Konrada Szymańskiego, ale chyba niewiele się od niego nauczył. Potem poszedł na dyrektora do biura Ryszarda Czarneckiego i wyciągnął z tego więcej lekcji. W stylu uprawiania polityki bliżej mu do Czarneckiego – mówi nam jeden z polityków PiS.
Nie jest człowiekiem Mateusza Morawieckiego. Dwa lata temu Michał Dworczyk mailował z premierem i ze swoimi najbliższymi współpracownikami na temat wiceministrów. Z wyciekającej skrzynki dowiedzieliśmy się, że stworzyli specjalną listę osiemdziesięciu osób – sześć nazwisk Dworczyk zaznaczył na żółto. „Jeżeli mielibyśmy kierować się starą sprawdzoną zasadą wygrawerowaną na sztyletach Waffen SS – Meine Ehre heißt Treue (moim honorem jest wierność ;) – to poddałbym pogłębionej analizie i namysłowi te numery...”.
Wśród tych, co do których „nie ma pewności”, był właśnie Szynkowski vel Sęk. – Może dzięki temu mailowi Szymon awansował. Prezes ma pewność, że jest mu wierny i w negocjacjach z UE będzie wykonywał jego wytyczne – opowiada polityk obozu władzy.
Szynkowski był soft, jest hard
Zanim w 2015 r. został posłem, przez kilka lat był radnym Poznania. Radną jest też jego siostra Sara Szynkowska vel Sęk. Samorządowcy z Wielkopolski wspominają go jako merytorycznego, skupionego na konkretach. Dystansował się od warszawskich sporów, nie eskalował smoleńskich szaleństw, miał opinię polityka PiS w wersji umiarkowanej. Tym też pewnie przekonał do siebie część poznaniaków, którzy na partię Kaczyńskiego niezbyt chętnie głosują. A potem, już z pozycji posła, stał się jednym z największych krytyków prezydenta Jacka Jaśkowiaka (PO). Ten nie pozostawał posłowi dłużny i sugerował, że w Warszawie „wyprano mu mózg”. – Szymon szybko się zorientował, że w wersji soft nie zrobi w Warszawie wielkiej kariery, a on chce być ważny, mieć wpływ, chce politycznie wiele znaczyć – uważa polityk związany z Wielkopolską. Jarosław Kaczyński szybko docenił posła debiutanta.
W czerwcu 2018 r. Szynkowski vel Sęk został wiceministrem spraw zagranicznych, a dwa lata później prezes zrobił z niego szefa partii w Poznaniu. Wyników w mieście nie poprawił, poparcie dla PiS ani drgnęło. Niedawno w ramach wymiany szefów struktur okręgowych zastąpił go Tadeusz Zysk, który nie ma o koledze z partii najlepszego zdania. „Minister Szynkowski vel Sęk wypowiadał się często za ostro, może to w innych regionach działa, ale nie u nas” – tłumaczył Zysk.
Żona śpiewała u Przyłębskich
W partyjnej karierze podobno pomogła mu bliska znajomość z małżeństwem Przyłębskich. Znał się z nimi jeszcze z czasów, kiedy byli związani z Poznaniem. Szynkowski vel Sęk bywał gościem w ich domu w Berlinie, kiedy Andrzej Przyłębski był tu ambasadorem. – Jego żona Joanna jest śpiewaczką operową i swoim śpiewem uświetniała przyjęcia organizowane przez Przyłębskich – relacjonuje osoba związana z obozem władzy. Dodaje, że Szynkowski vel Sęk mógł objąć po Przyłębskich ambasadę w Berlinie, ale nie skorzystał z okazji. Jeden z naszych rozmówców zwraca uwagę, że działalność ambasadorska Przyłębskiego była uszyta pod prezesa Kaczyńskiego: – Zaczął od pokazu filmu „Smoleńsk” Krauzego, ciągle mówił, że mamy się stawiać Niemcom, straszył niemieckie media pozwami. Nie tak się uprawia dyplomację. Szynkowski uczył się od Przyłębskich i wie, że taka postawa procentuje w relacjach z prezesem Kaczyńskim.
Świetnie mówi po niemiecku i jako wiceszef MSZ był odpowiedzialny przede wszystkim za relacje z naszym zachodnim sąsiadem. O relacjach z UE też mówi językiem Kaczyńskiego: „Polska nie da ustawić się w kącie, ani kroku wstecz”. Prezes PiS może być pewny, że Szynkowski vel Sęk będzie reprezentował jego linię w Brukseli. Ta nominacja zdecydowanie osłabiła wpływ Morawieckiego na polskie stosunki z UE. Premier starał się wyciszyć część sporów, żeby wreszcie odkręcić kurek z unijnymi funduszami. Bruksela może być dziś pewna – i tyle dobrego – że nowy minister ds. europejskich reprezentuje to, co myśli Jarosław Kaczyński. Nie powie jednego w Brukseli, a drugiego przy Nowogrodzkiej, żeby się prezes nie zdenerwował.
Czytaj też: Niemiecka minister w Warszawie. Żądanie sum bajońskich