Morawiecki przedstawił „tarczę solidarnościową”. Ma chronić przed wzrostem cen energii
„Wiem, że jest wysoka inflacja, ale chcemy ją udusić” – powiedział premier, przedstawiając „tarczę solidarnościową”. Jednym z jej założeń jest zamrożenie cen energii dla wszystkich gospodarstw domowych do poziomu 2 tys. kWh rocznie. Zdaniem Morawieckiego ma to zagwarantować oszczędność nawet 150 zł miesięcznie w porównaniu z ofertami firm energetycznych.
W gospodarstwach, w których jest przynajmniej jedna osoba niepełnosprawna, oraz takich, gdzie jest co najmniej trójka dzieci, limit będzie wyższy – 2,6 tys. kWh rocznie.
Najbardziej energochłonne firmy mają dostać wsparcie na poziomie 5–6 mld zł. Będą nim objęte huty, a także producenci szkła, ceramiki i azotów. Pieniądze będą wypłacane za pośrednictwem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Program ma wystartować jeszcze w tym roku, choć potrzebuje notyfikacji Komisji Europejskiej.
„Wielu przedsiębiorców pyta o możliwość podpięcia źródła odnawialnego do sieci. Zapewnimy to od przyszłego roku” – dodał premier. Zapowiedział też obowiązkową oszczędność energii elektrycznej w administracji o 10 proc. od 1 października.
Czytaj też: Czekają nas drastyczne podwyżki cen prądu
Wpadliśmy w spiralę cenową
Powodów spirali cenowej na rynku energii jest kilka. „Najważniejszy jest brak paliwa. Polskie elektrownie węglowe jeszcze niedawno nie wiedziały, co robić z zalegającym węglem, bo pandemia ograniczyła popyt na prąd, a umowy z kopalniami zmuszały je do odbioru czarnego złota” – pisał na naszych łamach Adam Grzeszak. „Teraz sytuacja się odwróciła – popyt na energię w Polsce i za granicą wzrósł, a embargo na rosyjski węgiel sprawiło, że paliwa zaczęło dramatycznie brakować. Bo nasze elektrownie intensywnie go spalały, by wykorzystać wysokie europejskie ceny, i eksportowały energię, a i w Polsce wzrosło zapotrzebowanie”.
Poza tym, jak zauważył, polskie elektrownie węglowe są mocno wysłużone i często ulegają awariom. „Ostatnio dopadła je istna plaga awarii, co sprawiło, że bilans zaczął trzeszczeć, ceny na giełdzie energii skoczyły i konieczny był import. Eksperci podejrzewają, że część tych awarii jest symulowana – po prostu elektrownie chcą zachować węgiel na cięższe czasy. Cała ta operacja sprawiła, że dziś energia w Polsce nagle zrobiła się jedną z najdroższych w Europie, a to oczywiście przełoży się na nasze rachunki”.