Jak się przegrywa wybory
Czy PiS może wreszcie normalnie przegrać? Tu trzeba nadzwyczajnych metod
Opozycja niby ma niezły czas. Na kilka ostatnich afer władzy piarowcy PiS nie zareagowali tak zręcznie, jak robili to wcześniej; skrzynka Dworczyka ujawniła swoje limity. Po drugie, dają o sobie znać twarde ekonomiczne realia, które coraz trudniej przykryć paskami TVP. Przekazy władzy się rozchodzą, politycy rządzącej formacji zaczynają kluczyć, bronić się na własną rękę, także przed wrogami wewnętrznymi. Zwartość rządzącego obozu kruszeje, ujawniają się jego frakcje i różne strategie przetrwania. Po trzecie: swoje zrobił Campus Rafała Trzaskowskiego, jako przejaw życia „antypisu”, pokaz intelektualnych wpływów, społecznych horyzontów.
Ten nowy w polskiej polityce format nieprzypadkowo był ostro hejtowany w rządowych mediach, ale bez jakiegoś klarownego planu. Zarazem na prawicowych portalach zdarzały się wypowiedzi posłów PiS, gdzie wyrażali żal, iż obóz władzy nie miał na tę inicjatywę właściwej odpowiedzi. A ironiczny internet zareagował po swojemu, iż jedyną porównywalną wobec Campusu imprezą Zjednoczonej Prawicy, pod względem liczby uczestników i rozgłosu, było wesele wiceministra rolnictwa. Nawet przekazy władzy są ostatnio zapożyczane „na mieście”, jak ten premiera Morawieckiego o „sankcjach na Polskę i Rosję”, wzięty z artykułu Jana Rokity sprzed kilku tygodni.
Do poczekalni i z powrotem
Jednak spadki PiS w sondażach wciąż są nieduże, 2–3 pkt procentowe, i nietrwałe. To nie jest na razie żaden masowy odwrót, raczej korekty, w sumie małe jak na skalę problemów władzy. Wciąż nie jest jasne, czy to trwały trend. Zwłaszcza że już pojawiają się sondaże, w których partia Kaczyńskiego odrabia straty. Zwyżkowanie PiS po gigantycznych awanturach i kompromitacjach to fenomen, z którym światowa politologia będzie się w końcu musiała zmierzyć.