Jak władza szantażuje opozycję
Jak PiS szantażuje opozycję? 14 chwytów Kaczyńskiego i jego ekipy
Jarosław Kaczyński pozwolił niedawno przyrównać się do ks. Jerzego Popiełuszki, a swoich przeciwników uważa za nową wersję esbecji. W wywiadzie dla prorządowego tygodnika powiedział, że Polska dzieli się dzisiaj na dwie części, a sytuacja „coraz bardziej przypomina 1989 r.”. Przy czym PiS to dawna Solidarność, a reszta – wiadomo. Premier Morawiecki z kolei w jednej zapowiedzi wyraźnie dał do zrozumienia, że walka powstańców warszawskich przypomina dzisiejsze zmagania władzy PiS z jego wrogami, i że w tym starciu serce bywa ważniejsze niż rozum. Takie wynurzenia wydają się osobliwe, ale obaj politycy wiedzą, co robią: próbują się ustawić na moralnych wyżynach, w sferze świętości, wobec której każdy przeciwnik ma się jawić jako mały i wredny.
Podobny chwyt władza stosuje w kwestii Unii Europejskiej i pieniędzy z KPO, kiedy mówi, że „suwerenność jest warta każdej ceny”. Zaprzyjaźniony z PiS portal zrobił nawet sondaż, z którego wynika, że większość Polaków (46 proc.) nie chce „utraty suwerenności”, nawet gdyby miało to oznaczać rezygnację z funduszy KPO. W komentarzu redakcyjnym można przeczytać: „Ale też niemal 1/3 z nas gotowa jest na zimno, z pełną świadomością, sprzedać niepodległość, za którą poprzednie pokolenia płaciły krwią, cierpieniem, ubóstwem”. To dobra próbka tego charakterystycznego, podniosłego stylu, kiedy w gruncie rzeczy chodzi o to, aby sędzia Tuleya i kilku innych nie wrócili do orzekania. Zapewne w przekonaniu Kaczyńskiego byłoby to symbolem upokorzenia i przegranej PiS, choć to on ustawiał ten slalom, w którym dzisiaj nie wyrabia się w bramkach. Sytuacja, w której otrzymanie przez kraj bardzo potrzebnych kilkudziesięciu miliardów złotych, zależy od emocji jednego człowieka, jawi się jako dramatyczna nieodpowiedzialność.