Kot domowy jest gatunkiem obcym inwazyjnym – tak zadekretował Instytut Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk. I rozpętała się burza. Opiekunowie mruczków nie kryją oburzenia. Protestuje Polskie Towarzystwo Etyczne, wzywając IOP PAN do zaprzestania piętnowania kotów.
Gatunki obce to te, które wskutek działalności człowieka zostały wprowadzone tam, gdzie naturalnie nie występowały. Inwazyjne to takie, których „wprowadzenie lub rozprzestrzenianie się zagraża bioróżnorodności i powiązanym usługom ekosystemowym lub oddziałuje na nie w niepożądany sposób”. – Przecież wprowadzenie i rozprzestrzenianie się kotów w Europie Środkowej sprzed tysięcy lat nie może obecnie nikomu zagrażać – mówi prof. Andrzej Elżanowski, prezes PTE. – Po tak długim czasie koty przestały być ekologicznie obce i stały się półrodzime.
Prof. Elżanowski opiekuje się czterema przygarniętymi kotami, przyznaje, że bezdomne koty i te, którym opiekunowie pozwalają wychodzić na zewnątrz, polują, a ich ofiarami są także ptaki. Jednak zabijają cztery razy więcej drobnych ssaków, głównie gryzoni, które przecież człowiek tępi. Zatem świadczą „regulujące usługi ekosystemowe”. Jednak prof. Wojciech Solarz z IOP PAN w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” stwierdził, że usługi dla ekosystemu mogą świadczyć wyłącznie gatunki rodzime. – Piętnowanie zwierząt z jakiegoś gatunku tylko dlatego, że jest „obcy”, to nic innego jak faszyzm środowiskowy, który prowadzi do eksterminacji aktualnie niechcianych zwierząt – uważa prof. Elżanowski. – Sto lat temu tępiono wszystkie drapieżne ssaki i ptaki, również posługując się argumentacją naukową.
A co z zagrożeniem, które koty mają stanowić dla bioróżnorodności?