Kraj

Jak przywrócić Trybunał Konstytucyjny? Ciernista droga prawna

Siedziba Trybunału Konstytucyjnego Siedziba Trybunału Konstytucyjnego Adrian Grycuk / Wikipedia
Jak uporządkować Polskę po PiS? Zwłaszcza jeśli opozycja, wygrawszy wybory, nie będzie miała większości konstytucyjnej, a prezydent Andrzej Duda będzie wetował naprawcze ustawy? Czy jedyne wyjście to naśladować PiS, „przełamując imposybilizm prawny”, czyli łamiąc konstytucję i ustawy?

Eksperci prawni Fundacji im. Batorego przygotowali ustawy, które mają uporządkować Trybunał Konstytucyjny (projekt o TK i ustawę wprowadzającą). Optymistycznie zakładają, że po zwycięstwie opozycji zostaną uchwalone, a prezydent je podpisze. „Z niepokojem obserwujemy kolejne informacje potwierdzające całkowite uzależnienie Trybunału Konstytucyjnego od polityków partii rządzącej. (...) Obecny Trybunał nie jest w stanie bezstronnie i efektywnie sprawować kontroli konstytucyjności prawa” – napisali w oświadczeniu.

Przygotowali projekt ustawy „obywatelski i apolityczny, stworzony niezależnie od partyjnych podziałów”. Nie zakłada on „przełamywania imposybilizmu prawnego”. Choć np. Donald Tusk stał się ostatnio orędownikiem pójścia na skróty. Zapowiedział, że „wyprowadzi” Adama Glapińskiego z NBP, bo są ekspertyzy, „że jego wybór na tę kadencję jest nielegalny”. Tomasz Siemoniak dodał, że „przyjadą silni ludzie i go przekonają do tego, że nie jest prezesem NBP”. Z kolei w niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Tusk stwierdził m.in.: „Jest więc możliwe przywrócenie stanu sprzed czasu, kiedy łamano prawo, bez konieczności pisania nowych ustaw. I oczywiście do tego potrzebna jest i wyobraźnia, i determinacja, odwaga i siła”. Na pytanie dziennikarki: „Jak się pani Przyłębska przykuje do fotela, to co?”, odpowiedział: „To trzeba odkuć, po prostu”.

Eksperci prawni Fundacji im. Batorego, tworząc nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, poszli ciernistą drogą prawa, która nie gwarantuje sukcesu, a „jedynie” lojalność wobec konstytucji i praworządności.

Przykład? Rozwiązują problem dublerów w TK w ten sposób, że będą z mocy ustawy odsunięci od orzekania na podstawie wyroków z 2015 r. i zeszłorocznego wyroku Trybunału Praw Człowieka w sprawie Xero Flor (ETPCz uznał, że dublerzy zostali powołani wadliwie). Wyroki wydane z ich udziałem byłyby z mocy prawa nieważne (oprócz tych w sprawach skarg konstytucyjnych, które były podstawą do wznowienia postępowania). Jednak dublerzy pobieraliby pensję i „urzędowali” w Trybunale do czasu, aż Sejm unieważni uchwałę z 2015 r. (unieważniała powołanie pięciu sędziów, w tym dwóch dodatkowych). Gdy to się stanie, ich miejsce mają zająć trzej sędziowie wybrani legalnie w 2015, których zaprzysiężenia odmówił prezydent. A jeśli Andrzej Duda znowu odmówi, Trybunał będzie miał 12 zamiast 15 sędziów.

To jest naprawdę ciernista droga. Jak tłumaczy współautor projektu ustawy dr Tomasz Zalasiński, taka uchwała Sejmu byłaby wykonaniem wyroku TK z grudnia 2015 r., który stwierdza wadliwość powołania dwóch sędziów „na zaś” (PiS wymienił ich na dublerów). A więc eksperci Fundacji im. Batorego wskazują i podstawę prawną – wyroki, i mechanizm – uchwała Sejmu. Nie idą na skróty.

Czytaj też: Bruksela daje Polsce dwa miesiące. Chodzi o TK Julii Przyłębskiej

Postępowania dyscyplinarne

Eksperci proponują także nową ustawę, która zmieni ustrój TK, m.in. skracając kadencję prezesa do trzech lat. W ten sposób „Pani Julia P.” wyczerpie swoją kadencję, bo funkcję pełni od grudnia 2016 r. (minister Dworczyk tak nazywa Przyłębską w ostatnio ujawnionym mailu, w którym melduje premierowi omówienie kosztownych dla budżetu spraw rozpatrywanych przez TK). Do czasu wyboru nowego prezesa obowiązki pełniłby sędzia najstarszy stażem. Najdłużej w TK orzeka Mariusz Muszyński, ale jako dubler nie mógłby pełnić funkcji prezesa. Po nim najstarsi stażem są Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski. Ten ostatni wypowiedział PiS posłuszeństwo już w 2016 r.

Druga ważna zmiana ustrojowa: prezes TK miałby ograniczone kompetencje. Między innymi nie wyznaczałby już składów do osądzenia poszczególnych spraw. Robiłoby to Kolegium Sędziów TK. Nawet przy dzisiejszym składzie Trybunału znacznie zmniejszyłoby to wielokrotne manipulowanie składem w jednej sprawie, bo decydowałoby 15 osób, a nie jedna.

Projekt przewiduje też zmianę sposobu powoływania sędziów do TK. Wymagałoby to większości dwóch trzecich głosów, a więc większości konstytucyjnej. Albo porozumienia między rządzącymi a opozycją. Kandydatury na sędziów mogliby zgłaszać – oprócz grupy posłów i prezydium Sejmu – prezydent, co najmniej 30 senatorów, Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, NSA, samorząd adwokacki, radcowski i Krajowa Rada Prokuratorów. Eksperci Batorego nie idą jednak za ciosem i w ustawie wprowadzającej ustawę o TK nie przewidują, że dotychczasowi sędziowie stracą w związku z tym mandaty. Jest tylko marchewka: mogą w związku ze zmianą ustroju TK przejść w stan spoczynku (70 proc. uposażenia).

Przewidziano też inny sposób rozliczenia przynajmniej niektórych z nich, czego konsekwencją może być odejście z Trybunału: to postępowanie dyscyplinarne. Tu zmiana przepisów spowoduje, że sędziowie wybrani przez PiS nie będą mieć większości w sądzie dyscyplinarnym, ponieważ proponuje się, by w jego skład weszli nie tylko obecni sędziowie, ale też sędziowie w stanie spoczynku. To nie gwarantuje, że będą mieli przewagę w składzie, bo będą one losowane, ale daje szansę na osądzenie. Kogo i za co? Julię Przyłębską można by sądzić za uchybienie godności sędziego i zniszczenie wiarygodności TK przez ostentacyjne obnoszenie się z zażyłością z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i podejmowanie w Trybunale polityków rządzącej koalicji zainteresowanych w osądzeniu konkretnych spraw. A także za ostatnio ujawniony „mail Dworczyka” sugerujący umawianie się z szefem kancelarii premiera na odraczanie osądzenia spraw. Byłą posłankę PiS Krystynę Pawłowicz można by sądzić za uchybianie godności sędziego mocno kontrowersyjnymi wypowiedziami, szczególnie twitterowymi. Byłego prokuratora Bogdana Święczkowskiego natomiast za publiczne straszenie sędziów Sądu Najwyższego odpowiedzialnością za przekroczenie uprawnień, którym miało być zadawanie pytań prejudycjalnych TSUE.

Czytaj też: Bruksela bierze się za TK Julii Przyłębskiej

Bardzo ciernista droga prawna

W ramach zmian w ustroju TK projekt ekspertów proponuje też m.in. zasadę rozpatrywania spraw na rozprawach, a nie – jak to ma miejsce dziś – na zamkniętych posiedzeniach. Szersze prawo skarżenia ustaw przez związki zawodowe i organizacje pracodawców, a także danie tego prawa organizacjom pozarządowym. Badanie przez Trybunał „z urzędu”, czy zaskarżony do niego przepis nie był uchwalony z naruszeniem procedury, a w przypadku skarg konstytucyjnych – badanie konstytucyjności także przepisów powiązanych z przepisem zaskarżonym.

Projekt, jak podkreślają autorzy, jest „obywatelski i apolityczny, stworzony niezależnie od partyjnych podziałów”. Nie przewiduje czystki w Trybunale, a jedynie otwiera pewne możliwości, skorzystanie z których będzie wymagało poparcia większości dzisiejszych sędziów TK. I większości parlamentarnej. W dodatku wprowadzenie tej ustawy w życie wymagać będzie większości konstytucyjnej, by Sejm, w razie konieczności, mógł odrzucić ewentualne weta Andrzeja Dudy. Albo wejścia w jakiś polityczny układ z prezydentem, czego nie można wykluczyć.

Jednak daleko będzie do przejęcia większości w Trybunale przez sędziów wybranych według nowych zasad: większością konstytucyjną lub w porozumieniu z opozycją. Gdyby zastąpić trzech dublerów i np. usunąć w postępowaniu dyscyplinarnym troje sędziów, to nowych będzie sześciu plus zbuntowany Piotr Pszczółkowski, a nowych – ośmiu. Tak więc nadal zagraża nam scenariusz, w którym TK będzie torpedował np. ustawy przywracające praworządność. Bo wprawdzie składy sądzące wyznaczać ma Kolegium Sędziów, ale tam przewagę będą mieli sędziowie „pisowskiego pochodzenia”, którzy dają świadectwo lojalności wobec swoich protektorów. Oni też zdecydują o wyborze kandydatów na prezesa i wiceprezesa.

Bardzo ciernista jest droga prawa. Ale praworządności nie da się przywrócić bezprawiem. Dlatego trzeba zdobyć większość konstytucyjną. A nie wydaje się, by ogłaszanie, że opozycja zamierza rządzić przy pomocy „silnych mężczyzn” i „środkami administracyjnymi”, spowodowało przypływ poparcia dla niej.

Czytaj też: Trybunał „prezes Julii”. Jaki jest, każdy widzi

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną