JACEK ŻAKOWSKI: – Czytam konstytucję z rosnącym zachwytem.
ANNA MUSIAŁA: – Ja też.
Ganz-nówka, nieśmigana.
Nieczytana. Poza sprawą sądów prawie zapomniana. W konstytucji mamy prawo do urlopu, bezpiecznych warunków pracy, do wspierania przez państwo zatrudnienia i potrzeb mieszkaniowych. A w praktyce z większością spraw jesteśmy sami jak palec. Choć prawie każdego naszego problemu dotyczy jakiś artykuł konstytucji.
Jeden z moich ulubionych – art. 61: „Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności (…) osób pełniących funkcje publiczne”. Konstytucja nie mówi, że chodzi tylko o działania publiczne. Pytamy premiera, co zrobił ze swoimi pieniędzmi, a on sobie żartuje. Chociaż formalnie konstytucję stosuje się bezpośrednio, nie umiemy go zmusić, żeby w tak prostej sprawie jej przestrzegał.
Gdy prawo sabotują ci, którzy mają stać na jego straży, mamy kłopot. Przecież polskie prawo zabrania zatrudniać na umowach cywilnych. A robią to nawet instytucje państwowe. I prawie wszyscy się z tym pogodzili.
W jakim sensie zabrania?
Na przykład art. 66 pkt 2: „Pracownik ma prawo do (…) corocznych płatnych urlopów”. A faktycznie mają je tylko zatrudnieni na etacie. Na umowach śmieciowych ludzie nie mają urlopów. Tak jest nie tylko w restauracjach, ale też w redakcjach, sądach, urzędach. Bo Sąd Najwyższy na początku XXI w. bezpodstawnie uznał, że to jest OK. Oparł się na zasadzie swobody umów, która w prawie pracy nie obowiązuje. Ludzie składali pozwy, by dostać umowę o pracę, sądy pracy przyznawały im rację, a Sąd Najwyższy stanął przeciw nim.
Dużo więcej jest tych nierespektowanych praw konstytucyjnych?