Prezes TK Julia Przyłębska zapewniła w Polskim Radiu: „Nigdy z nikim nie omawiałam i nie omawiam żadnych orzeczeń”. To w związku z wyciekiem kolejnych tzw. maili Dworczyka.
Trudno uwierzyć w deklaracje prezes Julii
Faktycznie, „orzeczeń” w sprawach, o których mowa w nowej odsłonie tzw. afery mailowej, nie mogłaby omawiać, bo nie zostały wydane. Bardziej mogło iść o to, żeby ich wydanie odroczyć, bo oznaczałyby obciążenia dla budżetu. Ale słysząc „prezes Julię” zapewniającą, że „nie omawia z nikim orzeczeń”, można się zastanowić: po co te słowa? Przecież jako narodowy mem funkcjonuje obraz „prezes Julii”, która została nazwana przez prezesa Kaczyńskiego „odkryciem towarzyskim” i który „bardzo lubi u niej bywać”. Można oczywiście twierdzić, że nie omawiają wtedy spraw służbowych. Tylko trudno w to uwierzyć, śledząc orzecznictwo Trybunału pod jej wodzą, który karnością może konkurować z prokuraturą Zbigniewa Ziobry. Nie tylko rozstrzygnięcia są zgodne z interesem władzy wykonawczej, ale i terminy rozpraw wyznaczane i odwoływane są akurat wtedy, gdy władza ma w tym interes.
Właśnie o terminy miało chodzić w ujawnionych kolejnych tzw. mailach Dworczyka. Tym razem szef KPRM miał napisać do premiera Mateusza Morawieckiego, że „odwiedził p. Julię P.” i „omówił” z nią trzy sprawy czekające na rozstrzygnięcie, które mogą mieć znaczące skutki dla budżetu. Chodzi o kwestię wyrównania emerytur dla kobiet z rocznika 1953 (koszt między 250 mln a 1,5 mld zł), o świadczenie opiekuńcze na niepełnosprawne dzieci (ok. 5 mld zł) i w końcu o sprawę odpłatności za użytkowanie na prywatnych gruntach urządzeń przemysłowych, jak instalacje gazowe, energetyczne, wodociągowe czy telekomunikacyjne (kilkanaście miliardów złotych).
Czytaj też: Pieniądze za praworządność. Teatr absurdu w TK
Wizytówka Trybunału Julii Przyłębskiej
Najnowszy news o tym, do czego przydaje się harmonijne współdziałanie władzy wykonawczej i Trybunału Przyłębskiej, dotyczy tego, że rząd nie zamierza wypłacić zadośćuczynień orzeczonych przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu dwojgu sędziom: Monice Dolińskiej-Ficek i Arturowi Ozimkowi. Chodzi tu o sprawy, w których ETPCz orzekł naruszenie prawa do sądu. Stworzona przez obecną władzę neo-KRS odrzuciła ich w konkursie na wolne miejsca sędziowskie, a ich odwołanie rozpatrzyła Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego, której strasburski Trybunał nie uznał za bezstronny i niezawisły sąd, bo sędziów do niej rekomendowała... zależna od władzy politycznej neo-KRS.
Sędziowie mieli dostać po 15 tys. euro, ale MSZ oświadczył, że nie dostaną, bo Trybunał Przyłębskiej uznał za sprzeczne z polską konstytucją prawo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka do oceny ustroju sądownictwa. A więc – jak w nowym „mailu Dworczyka” – Trybunał „prezes Julii” obronił finanse Polski. A przede wszystkim interes władzy politycznej w organizowaniu – bez wtrącania się „Brukseli” – sądownictwa tak, by działało jako organ „o mentalności służebnej”. Pomagają mu w tym liczne wyroki TK Przyłębskiej „unieważniające” orzeczenia ETPCz i TSUE. Te wyroki stały się już wizytówką tego Trybunału.
Trybunał Przyłębskiej – jaki jest, każdy widzi.
Czytaj też: Trybunał Przyłębskiej, PiS i metoda na Łukaszenkę