Kraj

Ceny nie kłamią. Ekipa Tuska rozlicza rządy Kaczyńskiego

Konwencja Platformy Obywatelskiej w Radomiu. 2 lipca 2022 r. Konwencja Platformy Obywatelskiej w Radomiu. 2 lipca 2022 r. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Teraz wszystko będzie zależało od tego, komu uda się zmobilizować więcej wyborców i czy wybory będą równe i uczciwe.

W kategorii konwencji partyjnych sobotnia „Konwencja przyszłości” PO/KO w Radomiu wypadła całkiem dobrze, bez konfetti i kultu jednostki, za to z pozytywnym przesłaniem: chcemy, by nasze dzieci nie bały się planować życia w Polsce, i gotowi jesteśmy w tym celu odsunąć od władzy obóz Kaczyńskiego.

Radom. Historia i teraźniejszość

Do Radomia zjechało blisko 6 tys. działaczy i zwolenników PO z całej Polski. Donald Tusk dziękował im za przybycie, wymieniając niektórych, szerzej nieznanych z nazwiska. To dobrze użyty chwyt, skracający dystans między elitą a elektoratem. Elita PO stawiła się lojalnie, włącznie z Tomaszem Grodzkim, Rafałem Trzaskowskim, Radkiem Sikorskim, Jerzym Buzkiem, Izabelą Leszczyną, Jackiem Rostowskim, Januszem Lewandowskim, Borysem Budką. Były liderki koalicyjne: Barbara Nowacka i Katarzyna Lubnauer.

Między innymi dzięki TVN24, uratowanej przed wasalizacją, setki tysięcy obywateli mogły obejrzeć konwencję od początku do końca. Niektórzy będą potem tę transmisję porównywać z przekazem TVP w dzienniku wieczornym telewizji rządowej. Kamery TVN24 nie wychwyciły Grzegorza Schetyny, którego „szorstka przyjaźń” z Tuskiem bywa tematem spekulacji, podobnie jak rzekome napięcie między Tuskiem a Trzaskowskim. Ich wystąpienia podczas konwencji tego nie pokazały. Obaj wydają się bliżej socjalliberalizmu niż doktrynerskiego konserwatyzmu. Pokazywano natomiast widownię: ludzi różnych pokoleń, wielu młodych, słuchających uważnie wystąpień i reagujących na nie.

Uczestnicy zdarzenia pamiętający PRL przyjęli dobrze odwołania do protestów przeciwko podwyżkom cen w Radomiu w 1976 r. To w następstwie ich pacyfikacji powstał Komitet Obrony Robotników, forpoczta pokojowej rewolucji „Solidarności”. Chodziło nie tylko o ceny, ale też o godność i równe prawa obywateli. Tak jak dzisiaj pod rządami koalicji Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy nabrało życia hasło Jacka Kuronia, by zamiast podpalać komitety PZPR, zakładać własne. Dziś tę tradycję obywatelskiego nieposłuszeństwa wskrzesił Komitet Obrony Demokracji, którego przedstawiciele byli na konwencji. Ten motyw zręcznie łączył politycznie historię z teraźniejszością.

Teraźniejszość – czyli efekty siedmioletnich rządów Kaczyńskiego, Morawieckiego i Ziobry – była tematem numer jeden. Największa demokratyczna partia opozycyjna ma prawo i obowiązek przedstawić ich bilans ze swojej perspektywy. Kolejni mówcy i mówczynie podsumowali te rządy bez owijania w bawełnę i dosadnie. Najpierw, przez godzinę i z głowy, a nie z kartki, obraz ogólny odmalował Tusk. Ustawił konwencję pod kątem „liczb i cen, które nie kłamią”, czyli niezdolności obecnej władzy do skutecznej walki z inflacją.

Ale także pod kątem walki z hipokryzją w obozie władzy i w Kościele. Bo nie może być świętych krów, gdy cierpią dzieci. Kto wierzy w Boga – podkreślił Tusk – nie może głosować na PiS, który ustami Kaczyńskiego i jego kościelnych sprzymierzeńców, Rydzyka czy Jędraszewskiego, poucza nas, czym jest rodzina, wychowanie dzieci, edukacja seksualna. Ciekawe, że Tusk określił się w Radomiu jako „chrześcijanin”, a nie „katolik”. Co można odczytać, że nie utożsamia się z Kościołem w jego obecnym, polskim wydaniu.

Czytaj też: Miłość na zabój. Czy antyPiS zamieni się w antyPlatformę?

Odpowiedź na pisowskie przygotowania

Kolejni mówcy i mówczynie rozliczali rządy PiS w poszczególnych dziedzinach. Konkretnie – Radosław Sikorski na polu obronności czy Trzaskowski wytykający obozowi Kaczyńskiego, że proponuje Polakom „antywspólnotę”, szczując i gardząc prawami każdej mniejszości. Mocno wybrzmiały słowa, że trzeba stać przy słabszych, a patriotyzm polega na budowaniu prawdziwej wspólnoty narodowej. Podobnie jak wystąpienie posłanki Aleksandry Gajewskiej o potrzebie obrony przed seksizmem i gotowości do obrony praw kobiet, bo dziś kobiety w Polsce boją się zajść w ciążę.

Kamila Gasiuk-Pihowicz obiecała rozliczenie z obecną władzą za złamanie zasad państwa prawa i wyprowadzanie Polski z UE oraz powrót od oddzielenia resortu sprawiedliwości od prokuratury. Agnieszka Pomaska odwołała się do „zielonej” części elektoratu, obiecując zakaz importu śmieci do Polski i masowej wycinki drzew. Maciej Kierwiński zapewnił, że Platforma, którą PiS już pochował w „politycznym grobie”, właśnie wrzuca szósty bieg w walce o władzę, którą wygra.

Obiecano także, że Adam Glapiński, „nielegalnie” wybrany na drugą kadencję prezesa NBP, zostanie odwołany i że powołany zostanie specjalny zespół prokuratorów do sprawy pedofilii, bo obecna komisja sejmowa sobie z tym tragicznym tematem nie radzi. Tusk przypomniał, że za jego rządów inflację zduszono do zera, a utrzymanie kancelarii premiera kosztowało podatnika 100 mln zł rocznie, a nie 800 mln, jak za Morawieckiego.

Spoza tych wątków i bon motów wyłaniał się w Radomiu obraz partii w budowie, gotowej do podjęcia walki o władzę, szukającej kontaktu z szerszym niż tylko platformiany elektoratem, na nowo układającej polityczną agendę. Konwencja oficjalnie nie inaugurowała kampanii wyborczej, ale wszyscy wiemy, że ta kampania już trwa. Dowodem było opuszczenie rządu przez Kaczyńskiego. Otwarcie przyznał, że chce się skoncentrować na sprawach partii, wyznaczył komisarzy politycznych w regionach, objeżdża Polskę, spotykając się z wyborcami.

Konwencja PO/KO jest poniekąd udaną odpowiedzią na wyborcze przygotowania pisowskie. Opinia publiczna zobaczyła ekipę Tuska. Poznała azymut polityczny Platformy i jej koalicjantów. Nie jest nim i nie może być powrót do przeszłości. Tusk chce zmiany politycznej i kulturowej. Kaczyński nie chce ani jednej, ani drugiej, tylko utrzymania się u władzy. To dzisiaj skazuje go na obronę przez atak, a obozowi demokratycznemu na czele z KO daje przewagę. Wszystko zależy od tego, komu uda się zmobilizować więcej wyborców i czy wybory będą równe i uczciwe.

Czytaj też: PiS boi się rządzić. Gra naszym zdrowiem i życiem

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną