Jest się nad czym rozwodzić
W Polsce rośnie liczba rozwodów. Kto się na to decyduje?
W porównaniu z poprzednim Narodowym Spisem Powszechnym aż o połowę wzrosła liczba rozwodników. W 2011 r. w rubryczce rozwiedziony krzyżyk postawiło 5 proc. Polaków. Dziesięć lat później już 7,6 proc. To największa zmiana w strukturze stanu cywilnego, jaka dokonała się pomiędzy spisami. W liczbach bezwzględnych oznacza to, że prawie 2 mln 443 tys. Polaków zadeklarowało taki stan cywilny na dzień 31 marca 2021 r. Z czego prawie 1,4 mln to kobiety, którym trudniej ponownie wejść w związek małżeński niż mężczyznom. O tym, jak szybko zmienia się społeczne przyzwolenie na rozwód, najlepiej świadczą dane ze spisu za rok 2002, kiedy jako osoba rozwiedziona zadeklarowało się nieco ponad milion Polaków. „Skala zjawiska przerosła nasze przewidywania. Kiedyś były to incydentalne przypadki, a dziś stało się to de facto jednym z modeli życia” – powiedział metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz w jednym z ostatnio udzielonych wywiadów.
Z danych GUS wynika, że najczęściej rozwodzą się mieszkający w miastach, co jest stałym trendem. A ostatni spis pokazuje, że na wsi mieszkało zaledwie 632 tys. ze wszystkich tych, którzy wskazali, że są rozwodnikami. Pod względem struktury wieku dominują osoby po 50. roku życia. W wynikach nie brak paradoksów. Choć najmniej rozwodników mieszka w województwie podkarpackim, to jednocześnie wzrost liczby rozwodów pomiędzy jednym spisem a drugim był tam największy. Jak podkreślają badacze, osób rozwodzących się jest w Polsce coraz więcej, czym wpisujemy się w ogólny trend w Unii Europejskiej. – Przy czym w Polsce i we Włoszech natężenie tego procesu jest najniższe i zmiany w tym zakresie zachodzą najwolniej – zastrzega prof. Irena Kotowska, demograf.