Czy obligacje Skarbu Państwa chronią przed inflacją, skoro sam premier zainwestował w nie w ubiegłym roku 4,6 mln zł? Na pewno nie wszystkie. Najmniej atrakcyjne są te w wersji trzymiesięcznej, które dają zaledwie 3 proc. odsetek w skali roku. Tymczasem ceny w Polsce rosną według GUS w tempie prawie 14 proc. rocznie.
Od czerwca w ofercie banku PKO BP (to on ma monopol na sprzedaż obligacji osobom fizycznym) pojawiły się nowe papiery roczne, zwane przez niektórych „obligacjami Morawieckiego”, oraz atrakcyjniejsze niż dotąd obligacje dwuletnie. Jednak także te produkty nie ochronią przed drożyzną. Obligacje roczne gwarantują odsetki na poziomie aktualnej stopy referencyjnej (obecnie 5,25 proc.), a te dwuletnie są korzystniejsze o 0,25 pkt proc. (czyli w tej chwili 5,5 proc.). W obu przypadkach oprocentowanie nie dorównuje zatem nawet połowie stopy inflacji. Co więcej, okazuje się gorsze od najlepszych w tej chwili lokat bankowych. Jednak i tak od początku czerwca obligacje roczne oraz dwuletnie cieszą się dużą popularnością. Rząd planował sprzedać w tym miesiącu papiery warte 3 mld zł, ale z powodu sporego zainteresowania zwiększył pulę do 7 mld zł.
Morawiecki twierdzi, że wybrał obligacje trzyletnie i czteroletnie, dzieląc pomiędzy nie swoje oszczędności. Trzyletnie oparte są na aktualnym wskaźniku WIBOR6M (obecnie ok. 7 proc.), a zatem okazują się korzystniejsze od rocznych i dwuletnich, ale chronią tylko w połowie przed inflacją. Zdecydowanie lepiej prezentują się wybrane przez premiera obligacje czteroletnie oraz dziesięcioletnie, jednak także i one kryją w sobie pułapkę. W pierwszym roku ich odsetki wynoszą odpowiednio 5,50 i 5,75 proc. Dopiero od drugiego roku oprocentowanie jest korzystniejsze, bo równe aktualnej inflacji (w maju dokładnie 13,9 proc.