Ustawa, która znosi Izbę Dyscyplinarną SN i powołuje w jej miejsce Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, doczekała się podpisu Andrzeja Dudy. Wszak to projekt prezydencki, który nie został w Sejmie zasadniczo zmieniony.
Trzy warunki Brukseli
Projekt jeszcze przed ostatecznym uchwaleniem zaakceptowała Komisja Europejska jako wykonanie warunków postawionych wcześniej polskiemu rządowi w ramach przywracania praworządności. Ale trudno uznać, że przyczyni się do tego przywrócenia. Przyznała to sama przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, podpisując w Warszawie zgodę na Krajowy Plan Odbudowy, który ma być realizowany z Funduszu Odbudowy. Zapowiedziała, że trzy postawione wcześniej przez KE warunki zostały przeniesione do KPO jako „kamienie milowe”, od których realizacji zależy wypłata funduszy.
Te trzy warunki to: • likwidacja Izby Dyscyplinarnej, • reforma postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów, tak by gwarantowało prawo do niezależnego, bezstronnego sądu, i • przywrócenie do orzekania sędziów, którym immunitety w ramach represji zawiesiła Izba Dyscyplinarna. Ten ostatni warunek został złagodzony – już nie „przywrócenie”, ale „prawo do rozpatrzenia ich spraw przez nową Izbę w jasnym terminie i na podstawie nowego systemu, w którym nie będzie tego rodzaju wykroczeń”. Nadal jednak obowiązuje tymczasowe postanowienie Trybunału Sprawiedliwości UE z lipca zeszłego roku zawieszające Izbę Dyscyplinarną i przywracające sędziów do orzekania.
Nie-sąd i nie-sędziowie
Według nowego prawa, które lada dzień wejdzie w życie, rozwiązuje się Izbę Dyscyplinarną, a jej sędziowie będą rozparcelowani do pozostałych Izb SN. Powstanie zaś Izba Odpowiedzialności Zawodowej, do której sędziów wskaże prezydent. Nie ma gwarancji – a właściwie trzeba by rzec: nadziei – że nie będą to neosędziowie (czyli powołani przez nową upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa). A wtedy cała „reforma” straci jakiekolwiek realne znaczenie, bo znowu będziemy mieli stary problem: nie jest sądem organ, w którym zasiadają nie-sędziowie.
O tym, że sędziowie nominowani przez neo-KRS nie są sędziami, orzekł trzykrotnie Europejski Trybunał Praw Człowieka. A także Trybunał Sprawiedliwości UE w sprawie sędziego Waldemara Żurka (wtedy chodziło też o to, że prezydent powołał 27 neosędziów do Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej mimo wstrzymania procesu powołania orzeczeniem NSA).
Sześciu odsuniętych sędziów
Wszystkich sędziów odsuniętych przez Izbę Dyscyplinarną było sześciu, ale jednego – Pawła Juszczyszyna z Olsztyna – tuż przed przyjazdem Ursuli von der Leyen przywróciła do orzekania z własnej inicjatywy sama Izba Dyscyplinarna w składzie z jej prezesem Adamem Rochem (Juszczyszyn został jednak od razu wysłany na urlop).
Pozostało pięciu sędziów, z których czterech zawieszono za nieuznanie neosędziów za sędziów: albo odmówili orzekania z nimi, albo uchylili ich wyroki jako wydane przez sąd nienależycie obsadzony. Tylko jeden z nich, sędzia Igor Tuleya, ma uchylony immunitet w związku ze sprawą karną: jest podejrzany o przekroczenie uprawnień. W uzasadnieniu postanowienia o nakazaniu prokuraturze kontynuowania śledztwa w sprawie głosowania nad budżetem w Sali Kolumnowej w Sejmie w grudniu 2016 r. ujawnił bowiem niektóre informacje ze śledztwa (według procedury karnej na etapie postępowania sądowego to sędzia decyduje, jakie materiały ujawnić).
Igor Tuleya ma wątpliwości
Sędzia Tuleya nie uznawał Izby Dyscyplinarnej SN za sąd i nie stawiał się przed nią w swojej sprawie ani w pierwszej, ani w drugiej instancji (jako jedyny z piątki sędziów ma prawomocne orzeczenie o zawieszeniu). Teraz zaś nie stawia się na wezwania prokuratury na przesłuchanie, ponieważ uważa, że Izba Dyscyplinarna jako nie-sąd nie uchyliła mu skutecznie immunitetu.
Pytany przez dziennikarzy, czy skorzysta z możliwości odwołania się do Izby Odpowiedzialności Zawodowej, mówi, że jeszcze to przedyskutuje, ale ma zasadnicze wątpliwości. Bo odwołując się, uzna tym samym, że orzeczenie Izby Dyscyplinarnej wywołało skutki prawne. „Mechanizm powoływania sędziów do nowo tworzonej Izby Odpowiedzialności Zawodowej nie gwarantuje, że moja sprawa znów nie trafi w ręce któregoś z neosędziów SN. Jeżeli fakt, że się odwołam na podstawie nowych przepisów, miałby służyć uwiarygodnieniu neosędziów, to zapewne nie zdecyduję się na taki krok” – powiedział „Dziennikowi Gazecie Prawnej”.
Co zrobią pozostali sędziowie?
„Polityka” zapytała pozostałych czterech zawieszonych sędziów, czy skorzystają z możliwości odwołania się do nowej Izby. Wszyscy są osądzeni dopiero w pierwszej instancji (choć zawieszenie już działa).
Sędzia Piotr Gąciarek, Sąd Okręgowy w Warszawie: – Nie myślałem jeszcze o tym. 6 lipca mam rozprawę odwoławczą, zwróciliśmy się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o zabezpieczenie tymczasowe [zakaz osądzenia sprawy w Izbie Dyscyplinarnej do czasu zbadania skargi sędziego Gąciarka do ETPCz – red.]. Porozmawiam z kolegami ze stowarzyszenia Iustitia i zdecyduję, co robić.
Sędzia Maciej Ferek, Sąd Okręgowy w Krakowie: – Ta ustawa to gniot i nie wiem, czy ten tryb odwoławczy dotyczy mojego przypadku, czyli nieprawomocnego orzeczenia. Nie rozmawiałem jeszcze o tym z obrońcą. Nie wiemy, jaki będzie skład tej nowej Izby. Jeśli tam będą neosędziowie, to to jest zabawa w ciuciubabkę.
Sędzia Maciej Chmielewski, Sąd Okręgowy w Warszawie: – Nie uznaję Izby Dyscyplinarnej za sąd. I nie sądzę, żebym się gdziekolwiek zwracał w tym układzie personalnym SN, bo w nowej Izbie nadal orzekać będą neosędziowie. A ja zostałem odsunięty od orzekania za odmowę uznania neosędziego za sędziego.
Sędzia Maciej Rutkiewicz z Sądu Rejonowego w Elblągu nie chce komentować: – To wymaga dłuższego namysłu i rozmowy z obrońcami.
Czytaj też: Szybka neokariera protegowanej Ziobry
Kwadratura koła
Rzeczywiście mamy do czynienia z kwadraturą koła: czterej zawieszeni sędziowie mają zarzut kwestionowania powołania sędziów. Byłoby co najmniej niekonsekwencją, gdyby odwoływali się do ciała, w którym tacy neosędziowie zasiadają. A nawet gdyby nie zasiedli, pozostaje problem, że odwołanie będzie uznaniem legalności Izby Dyscyplinarnej i powołanych do niej sędziów. Wreszcie: jeśli sprawę mieliby sądzić neosędziowie, to powinni być wyłączeni, bo nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie (legalności powołania neosędziów).
Jednak dywagacje nad tym, czy sędziowie mają się odwoływać, czy nie, są o tyle bez znaczenia, że ich obrońcy i tak odwołali się już od orzeczeń Izby Dyscyplinarnej pierwszej instancji. Te odwołania leżakują nierozpatrzone, a nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej odziedziczy je do rozpatrzenia. Chyba że zostaną wycofane.
Co wynika z nowej ustawy
I jeszcze jeden problem: nowa ustawa wymusza na Izbie Odpowiedzialności Zawodowej uznanie, że sędziowie jednak powinni odpowiadać za kwestionowanie powołania neosędziego. Nie usuwa bowiem możliwości ścigania za takie kwestionowanie. Wprowadza tylko kontratyp (czyli sytuację, gdy dany czyn nie jest przestępstwem) w postaci „testu bezstronności sędziego”, gdzie tryb powołania nie może być jedyną podstawą do zakwestionowania bezstronności w konkretnej sprawie.
Tymczasem wszyscy czterej zawieszeni sędziowie w pierwszej instancji zostali uznani winnymi deliktu kwestionowania powołania sędziego (w wypadku gdy uchylili orzeczenie neosędziego) lub za „działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie organu wymiaru sprawiedliwości” – w przypadku odmowy orzekania z neosędzią. Jeśli więc Izbie Odpowiedzialności Zawodowej przyjdzie rozpoznawać odwołania odsuniętych od orzekania sędziów, to może być zmuszona brzmieniem przepisów do uznania, że ich ściganie jest słuszne.
Tym bardziej że prezydencka ustawa wprowadza nowy delikt: „odmowę sprawowania wymiaru sprawiedliwości” (czytaj: odmowę orzekania razem z neosędziami). Wprawdzie tego deliktu nie można zastosować do starych spraw, ale skoro sędziowie mają już stary zarzut: „działania lub zaniechania mogącego uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie organu wymiaru sprawiedliwości”, to można uznać, że ustawodawca podtrzymał wolę karania za odmowę orzekania z neosędzią.
A więc całe to postępowanie odwoławcze przed nową Izbą Odpowiedzialności Zawodowej jest zwykłą ściemą na użytek Unii, z której tak czy inaczej nic nie będzie.
Czytaj też: Drugie wejście Dudy. Czy prezydent znów uratuje prezesa