Całkiem nieoczekiwanie najmniej znany minister za sprawą jednej wizyty na poczcie w Pacanowie i jednego donosu na tejże poczty naczelniczkę zyskał niemałą rozpoznawalność, a po kilku godzinach skandalu stracił stanowisko. Za chwilę znów o nim nikt nie będzie pamiętał, ale jego losy ładnie pokazują stan Zjednoczonej Prawicy w drugiej kadencji u władzy.
Michał Cieślak – bo o nim mowa – jest posłem od 2015 r. Do Sejmu wszedł z list PiS, ale reprezentował Porozumienie Jarosława Gowina. Jesienią 2020 r., po kolejnych przetasowaniach w koalicji, PiS postanowił odebrać Porozumieniu i Solidarnej Polsce po jednym resorcie, ale żeby sojusznicy zanadto nie rozpaczali, dla dwóch polityków utworzono fikcyjne w dużej mierze stanowiska ministrów bez teki. Jedno z nich przypadło Cieślakowi. W teorii miał odpowiadać za relacje rządu z samorządami, wśród jego zadań było m.in. „podjęcie prac mających na celu ustanowienie Rady Samorządowej przy prezesie Rady Ministrów” (nie powstała do tej pory). W praktyce nic nie wskazuje, by minister robił cokolwiek, poza okazjonalnymi występami na konferencjach prasowych i uświetnianiem sobą różnych lokalnych uroczystości. 11 listopada 2021 r. odebrał np. od burmistrza Pacanowa „Laur Specjalny 2021 i tytuł Przyjaciela Miasta i Gminy Pacanów” – za, co ironiczne w świetle późniejszych wydarzeń, „wielopłaszczyznowe wspieranie rozwoju ziemi pacanowskiej, w szczególności za otwartość na lokalne problemy i oczekiwania mieszkańców”.
Politycznie też miał się nieźle, bo w odpowiednim czasie wybrał odpowiednie towarzystwo. Gdy PiS rękami Adama Bielana zaczął dekonstruować Porozumienie, Cieślak porzucił byłego wicepremiera i rychło dołączył do nowego bytu na scenie politycznej, czyli Partii Republikańskiej.