Ursula von der Leyen uroczyście podpisała w Warszawie Krajowy Plan Odbudowy. Można było to odroczyć o kilka dni i postawić władzy warunek, by Sejm przyjął poprawki Senatu do prezydenckiej ustawy, które mają realizować praworządnościowe kamienie milowe. Ale KE nie skorzystała z tej okazji. Zaraz po podpisaniu KPO na wspólnej konferencji szefowa KE podkreśliła, że żadne pieniądze do Polski nie popłyną, dopóki kamienie milowe dotyczące reformy postępowania dyscyplinarnego i przywrócenia sędziów do orzekania nie zostaną zrealizowane. Na to premier Morawiecki stwierdził, że opozycja przekonała niektórych urzędników unijnych, że Polska ma jakoby problem z praworządnością. I zapewnił: „My na pewno nie dopuścimy do anarchii w systemie wymiaru sprawiedliwości, ponieważ do suwerennej decyzji każdego państwa członkowskiego należy, aby system działał jak najlepiej”. Zabrzmiało to jak odcięcie się od realizacji sądowych kamieni milowych w kształcie, jakiego oczekuje Unia.
I to się zgadza: tzw. prezydencka ustawa uchwalona w Sejmie to zmyłka. A na dwa dni przed wizytą von der Leyen rzecznik dyscyplinarny dla sędziów Piotr Schab urządził briefing, by ogłosić, że sędzia Waldemar Żurek dostaje właśnie 64 zarzuty dyscyplinarne – do kolekcji 20 postępowań dyscyplinarnych, które już ma (sędzia dowiedział się o tym od dziennikarzy; jest na zwolnieniu). To, co władza od siedmiu lat robi z sędzią Żurkiem, można śmiało nazwać stalkingiem pod osłoną prawa. A demonstracją ze strony rzecznika dyscyplinarnego, tuż przed wizytą przewodniczącej KE, pokazaliśmy naszą „suwerenność” względem unijnych oczekiwań.
Sądowe kamienie milowe mają być zrealizowane do końca sierpnia.
Kamieni milowych jest blisko 300, dotyczą wielu dziedzin, w tym transformacji energetycznej dla ochrony klimatu, cyfryzacji (m.