Kraj

Niebezpieczna łączność prezesa Putkiewicza

Dworzec kolejowy w Białymstoku Dworzec kolejowy w Białymstoku Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
Kolejowe Zakłady Łączności to spółka państwowa, kluczowa dla bezpieczeństwa kolei w Polsce. Prezesem jest Michał Putkiewicz, który ma liczne powiązania ze środowiskiem szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. I z jawnie prokremlowską skrajną prawicą.

Michał Putkiewicz został prezesem Kolejowych Zakładów Łączności (KZŁ) w sierpniu 2020 r. Spółka ma siedzibę w Bydgoszczy i należy do Grupy PKP. Czym się zajmuje? Tworzy systemy informatyczne, które zabezpieczają ruch kolejowy. Chronią kolej m.in. przed ewentualnym wrogim sabotażem lub zamachami terrorystycznymi.

Z tej przyczyny Kolejowe Zakłady Łączności stanowią potencjalny obiekt zainteresowania nieprzyjaciół. Gdyby wróg planował np. sparaliżować polską kolej poprzez serię ataków dywersyjnych, mógłby rozważyć uprzednią infiltrację KZŁ, żeby osłabić tarczę ochronną, zanim zada cios.

To znaczy, że kandydaci na stanowiska kierownicze w KZŁ wymagają dokładnego sprawdzenia przez służby specjalne. Chodzi o prześwietlenie ewentualnych kontaktów z przedstawicielami i sympatykami nieprzyjaznych państw. I z ekstremistami politycznymi.

Czytaj też: Wielki paraliż polskich kolei. Awaria jak atak

SMOK na straży

Czym dokładnie zajmują się Kolejowe Zakłady Łączności? Między innymi wyposażają kolej w SMOK, czyli System Monitoringu Obiektów Kolejowych.

SMOK pełni kluczową funkcję. Zdalnie nadzoruje przejazdy, urządzenia i obiekty kolejowe, również te „szczególnie narażone na niepożądaną ingerencję” (jak czytamy na stronie internetowej KZŁ). Monitoruje przepływ pasażerów i zbiera dane wrażliwe. Rozpoznaje twarze, tablice rejestracyjne samochodów, bagaż pozostawiony bez opieki i nietypowe zachowania.

Jak widać, ewentualna wroga infiltracja Kolejowych Zakładów Łączności naraziłaby koleje i pasażerów na poważne niebezpieczeństwa. Gdyby taką infiltrację przeprowadziły obce służby wywiadowcze, mogłyby też zdobyć wiele informacji o obywatelach RP. Tym bardziej że prezes Putkiewicz zapowiedział stworzenie mobilnej aplikacji informacyjno-usługowej towarzyszącej pasażerowi w podróży. Pasażer udostępniałby swoje dane, korzystając z różnych usług. Włącznie z poufnymi, jak przechowywanie bagażu czy poczta kurierska.

„Chcemy zrewitalizować usługę przesyłki konduktorskiej, która jest nieco niewygodna w użyciu, gdyż trzeba być na dworcu równo z pociągiem. Nasze rozwiązanie pozwoli odebrać przesyłkę konduktorską bezpośrednio z dworcomatu o dogodnej dla klienta porze” – tak prezes chwalił się „Rzeczpospolitej” w zeszłym roku.

Czytaj także: Tory, po których nikt nie jeździ

Niepełny życiorys prezesa

Na stronie internetowej KZŁ znajduje się życiorys prezesa Putkiewicza. Czytamy, że skończył prawo, administrację i zarządzanie na UW, a w warszawskiej Wyższej Szkole Menadżerskiej zdobył tytuł Executive Master of Business Administration.

Dowiadujemy się również, że Putkiewicz ma kilkunastoletnie doświadczenie „jako Prezes Zarządu i Wiceprezes Zarządu Poczty Polskiej Usługi Cyfrowe Sp. z o.o. (Envelo), cyfrowego i informatycznego ramienia Poczty Polskiej, oraz Prezes Zarządu Adventure Consulting Sp. z o.o., firmy doradczej świadczącej usługi dla podmiotów z sektora infrastrukturalnego i logistycznego”.

Życiorys pomija doświadczenia polityczne Putkiewicza. Liczne i nietuzinkowe.

Czytaj też: Pociąg w słuzbie samolotu

„Zgłaszam akces do kolaboranckiego rządu”

Michał Putkiewicz urodził się w 1976 r. Miał 25 lat, gdy zasiadł w komisji rewizyjnej stowarzyszenia Klub Zachowawczo-Monarchistyczny. Organizacją zarządzał Adam Wielomski (figuruje w rejestrach raz jako prezes, raz jako wiceprezes „rady głównej” Klubu).

Wielomski, lider „zachowawczych monarchistów”, to wykładowca i publicysta, który konsekwentnie wychwalał rosyjskiego dyktatora Władimira Putina. Na łamach czasopisma „Najwyższy Czas” ubolewał, że część polskiej prawicy odrzuca Rosjanina. Przecież Putin to naturalny sojusznik prawicy w Polsce – pomógłby jej skasować wolne wybory i zamknąć opozycję za kratami.

W publikacjach zamieszczanych przez portal Konserwatyzm.pl zachwyt Wielomskiego nad Putinem sięga wyższego wymiaru. Określa go słowem „katechon”. To pojęcie teologiczne, które oznacza niezłomnego obrońcę porządku, zaporę dla Szatana...

W 2014 r. portal WP.pl nagłośnił facebookową wymianę wpisów Wielomskiego z prokremlowskim aktywistą Konradem Rękasem. Rękas to współzałożyciel jawnie prokremlowskiej partii Zmiana (stworzył ją z Mateuszem Piskorskim, oskarżonym o szpiegostwo na rzecz Rosji i Chin).

Oto jak Wielomski i Rękas na Facebooku rozmawiali we wrześniu 2013 r., gdy Kreml przygotowywał pierwszą napaść na Ukrainę (doszło do niej rok później).

Wielomski przymila się do Rękasa: „Jeśli któregoś kolejnego 17 września [data najazdu armii sowieckiej na Polskę w 1939 r. – red.] (…) Rosjanie zaatakują Polskę, to zawczasu zgłaszam mój akces do kolaboranckiego rządu, na czele którego będzie stał Konrad Rękas”.

Rękas odpowiada: „Nasi idą :) (…) Niestety na razie interweniować mają tylko na Ukrainie. Na NATO jeszcze przyjdzie czas :)”.

Czytaj też: Skąd prokremlowski nacjonalista wziął się w Cytadeli

Obrona smogu i przekreślona Europa

Michał Putkiewicz działał nie tylko w organizacji Wielomskiego. Przyszły prezes KZŁ należał też do antyzachodniego, ksenofobicznego Ruchu Narodowego.

Jako narodowiec najmocniej zabłysnął w listopadzie 2013 r. Sprawa dotyczyła węgla i klimatu. ONZ zorganizował wtedy szczyt klimatyczny w Warszawie. Ruch Narodowy odciął się od walki ze smogiem i przegrzaniem planety. Razem z węgierskimi nacjonalistami zaimprowizował konferencję przedstawianą jako „Anty-Szczyt Klimatyczny”.

Jedną z twarzy imprezy był Putkiewicz. Cytował go m.in. portal Money.pl: „Polska powinna przeciwstawić się wszelkim próbom zaostrzania globalnej i unijnej polityki klimatycznej – uważa Ruch Narodowy, reprezentowany przez Michała Putkiewicza”. W artykule czytamy, że według Putkiewicza Polska musi chronić energetykę opartą na węglu.

Rzecz jasna leżało to w interesie Kremla. Rosja przecież eksportowała węgiel do Polski. W ten sposób zwiększała swój potencjał gospodarczy i militarny.

W 2014 r. telewizja internetowa eMisja.TV zamieściła na YouTubie wykład Putkiewicza zatytułowany „Konsekwencje członkostwa Polski w UE”. Putkiewicz straszył, że Polska straci 172 mld zł, jeśli nadal będzie w Unii Europejskiej. Sugerował też, że członkostwo w UE odpowiada za wzrost polskiego długu publicznego o 488 mld zł. Podczas wykładu Putkiewicz stał za stołem, z którego zwieszała się flaga z przekreślonym na czerwono godłem Unii.

Czytaj też: Zaskakująca kariera byłej żony lidera prokremlowskiej Zmiany

Narodowiec spod znaku Dworczyka

Nie mamy do czynienia z naiwnym entuzjastą nacjonalizmu. Raczej z kimś, kto grał rolę nacjonalisty eksperta, uczonego narodowca. Z kimś, kto chwalił się nawet doświadczeniem w rządzeniu. W czerwcu 2013 r. Michał Putkiewicz występował na kongresie Ruchu Narodowego w Warszawie. Przedstawiał się tam jako „były szef gabinetu ministra łączności”.

Chodzi zapewne o Macieja Srebrę, który w latach 1999–2000 odpowiadał za resort łączności w rządzie Jerzego Buzka. Putkiewicz miał w tym czasie kierować gabinetem ministra (jak podaje w jednym ze swoich życiorysów dostępnych w sieci).

Srebro prowadzi teraz działalność biznesową. W latach 2004–05 był prezesem spółki Rodzice dla Szkoły. Portal OKO.press opisał jej związki ze słynną ultrakatolicką organizacją Opus Dei. Jak również to, że udziały w spółce wykupił Michał Dworczyk, obecnie szef kancelarii premiera Mateusza Morawieckiego.

Wróćmy do kongresu narodowców w 2013 r. Co dokładnie robił tam Putkiewicz? Z ramienia Ruchu Narodowego poprowadził dyskusję „Polityka przemysłowa i energetyczna”. Jednym z dwóch dyskutantów był Sebastian Bojemski, dziś wiceprezes zarządu firmy Lotos Paliwa.

Bojemski to dobry znajomy ministra Dworczyka. Zaś Putkiewicz to wieloletni znajomy Bojemskiego. W 2002 r. współzakładali Stowarzyszenie na rzecz Swobód Obywatelskich. Bojemski został skarbnikiem, Putkiewicz zasiadł w komisji rewizyjnej.

Prezesem został Dymitr Hirsch, specjalista od PR, kolejny przyjaciel Dworczyka. I jego najbliższy sąsiad. Dworczyk i Hirsch mieszkają w małym, zamkniętym willowym osiedlu, które stworzyli przy pomocy kolegów z Opus Dei. Osiedle mieści się w lasach na wschodnim pograniczu Warszawy. Stanowi coś w rodzaju elitarnego ultrakatolickiego getta. Także tę sprawę opisał portal OKO.press.

Czytaj też: Michał Dworczyk, kariera człowieka premiera

Między nami, pobożnymi sąsiadami

Na leśnym osiedlu Dworczyka i Hirscha mieszka też prawicowy działacz Filip Łajszczak. On również zna prezesa Putkiewicza. Razem z nim i Bojemskim działał w Stowarzyszeniu na rzecz Swobód Obywatelskich, gdzie był sekretarzem.

W lipcu 2020 r. Łajszczak zamienił się na działki i domy z Dworczykiem. Formalnie rzecz biorąc – z matką Dworczyka (do niej należał dom zamieszkany przez syna). Gdy sprawdzić księgi wieczyste, zamiana wygląda nierówno. Łajszczak oddał Dworczykom imponującą willę i działkę 836 m kw. Dostał połówkę bliźniaka i działkę o powierzchni 536 m kw.

Skąd ta hojność Łajszczaka? Czy minister lub matka ministra jakoś mu to wynagrodzili? Nie wiadomo. Dworczyk nie odpowiada na pytania.

W 2017 r. Filip Łajszczak zasiadł w zarządzie ultrakonserwatywnej międzynarodówki Europejski Chrześcijański Ruch Polityczny (European Christian Political Movement, ECPM). Jego koledzy z zarządu ECPM mają liczne powiązania z Moskwą. Jeden z nich, Jacques Bazen z Holandii, współpracował z Rosjanami już po napaści na Ukrainę. A w 2018 r. wychwalał rosyjski nacjonalizm jako „otwarty dla obcych”.

Czytaj też: Jak wygląda i o co walczy polska skrajna prawica

Tajemniczy doradca

Według licznych źródeł kluczową rolę w tym towarzystwie odgrywa Dymitr Hirsch. Informatorzy widzą w nim nieformalnego doradcę premiera Morawieckiego. Twierdzą, że wpływa na obsadę stanowisk w spółkach skarbu państwa.

O Bojemskim i Hirschu pisał m.in. wieloletni dziennikarz „Polityki” Grzegorz Rzeczkowski w książce „Katastrofa posmoleńska”. Opisał ich udział w szerzeniu tzw. kultu katastrofy smoleńskiej, który drastycznie podzielił polskie społeczeństwo. Ja również zająłem się Hirschem – w książce „Morawiecki i jego tajemnice” i w artykule „Człowiek Morawieckiego, dom pod Moskwą i krzyż smoleński” opublikowanym przez portal Reset Obywatelski.

Dymitr Hirsch przedstawia się jako polski nacjonalista, czciciel tzw. żołnierzy wyklętych. Nawet wieloletni znajomi się dziwią, gdy odkrywają, że w połowie jest Rosjaninem. Hirsch woli o tym nie mówić. Ani o tym, że jego matka Galina Sincowa-Hirsch cieszyła się zaufaniem władz sowieckich. Wypuszczano ją za granicę, pracowała jako tłumaczka w komunistycznych Niemczech Wschodnich (NRD). Wychowała się w Leśnym Miasteczku (Liesnyj Gorodok) pod Moskwą, gdzie wille dostawali członkowie reżimowych elit. Z dokumentacji paszportowej dostępnej w IPN wynika, że mały Dymitr spędził tam część dzieciństwa.

Dziś pani Galina jest emerytką. W rosyjskich mediach społecznościowych udostępnia materiały, które chwalą dawne rządy Sowietów. Co mówią ci, którzy ją znają? Przedstawiają ją jako osobę cichą i spokojną. Mówią, że po upadku komunizmu uczyła w szkole.

Czytaj też: Powtórka z lat 30.? Jak skrajna prawica przejmuje obóz władzy

Firma zza szopy, sierp i młot

Również w bliskim otoczeniu prezesa Michała Putkiewicza trafiamy na osobę z postsowieckiego Wschodu. Putkiewicz poza tym, że kieruje KZŁ, ma firmę Adventure Consulting. Została zarejestrowana w Warszawie pod Lasem Kabackim przy ul. Żołny. Posesja jest wciśnięta między inne działki. Od frontu widać mocno zarośnięty ogródek i starą szopę, za nią płot i willę.

Księga wieczysta podaje, że posesja należy do Wojciecha i Małgorzaty Putkiewiczów. Kim są dla Michała Putkiewicza? W dokumentacji paszportowej obywateli przechowywanej przez IPN czytamy, że to jego rodzice.

Wojciech Putkiewicz był wspólnikiem w agencji nieruchomości Warszawa Residential, podającej jako swój adres m.in. działkę przy ul. Żołny. Posiadał tę agencję z Oksaną Juriewną Jamin, która występuje też jako Oxana Jamin i Oksana Żamen (ten ostatni wariant jest pisany cyrylicą). Panieńskie nazwisko Oksany brzmi Puczkowa. Oksana Puczkowa-Jamin nie tylko miała udziały w agencji, kierowała też firmą jako prezeska zarządu. Niewiele o sobie pisze w mediach społecznościowych. Gdy jednak porównamy wszystkie informacje dostępne w internecie, widzimy, że wychowywała się w Moskwie.

W serwisie dla profesjonalistów LinkedIn znajdujemy profil i fotografię agentki nieruchomości Oksany Jamin działającej w Warszawie. A w rosyjskim portalu Odnokłassniki figuruje profil i fotografia Oksany Puczkowej podającej Warszawę jako miejsce zamieszkania. Według portalu ukończyła szkołę i studia językowe w tym mieście. Z Moskwą i jej okolicami są związani wszyscy jej znajomi. Jedna z jej przyjaciółek pozuje do zdjęcia w stroju żołnierki sowieckiej armii – z czerwoną gwiazdą, sierpem i młotem na furażerce.

Dotarłem do dwóch adresów mailowych Oksany Puczkowej-Jamin. Pisałem na jeden i drugi. Próbowałem nawiązać kontakt i wysondować, co obecnie robi. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Czytaj też: Rosja i jej służby permanentnie wpływają na wybory w Polsce

Ekspansja prezesa

W połowie maja Rynek-Kolejowy.pl chwalił dokonania Putkiewicza. Prezes skutecznie poszerza swoje imperium. Portal podaje, że „oferta KZŁ Bydgoszcz obejmuje systemy łączności kolejowej, systemy dynamicznej informacji pasażerskiej, systemy monitoringu (w ubiegłym roku firma uzyskała świadectwo dopuszczenia do eksploatacji dla nowego systemu telewizji przemysłowej – SMOK-2IP-A), systemy biletowe, parkomaty, a ostatnio także stacje ładowania samochodów elektrycznych. Klientami spółki są – między innymi – wykonawcy inwestycji budowlanych (Budimex, Skanska), producenci sygnalizacji (Thales) i taboru (Pesa), przewoźnicy (Koleje Wielkopolskie, Arriva), a także spółki grupy PKP”.

Wysłałem do prezesa Putkiewicza liczne pytania dotyczące treści tego artykułu. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Czytaj też: Obiecanki na torach

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną