Prezydencka ustawa ma doprowadzić do spełnienia warunków postawionych Polsce przez Komisję Europejską, aby możliwe było odblokowanie unijnych pieniędzy z postpandemicznego Funduszu Odbudowy. Brukseli chodziło o likwidację Izby Dyscyplinarnej, reformę odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów i przywrócenie zawieszonych sędziów do orzekania.
Zanim ustawę uchwalono, dużo było zamieszania z poprawkami partii Zbigniewa Ziobry, które miały być warunkiem poparcia prezydenckiego projektu. Na posiedzeniu sejmowej komisji w środę poprawki zostały z niego wyrzucone. W międzyczasie zmieniła się bowiem cena poparcia projektu przez ziobrystów. Teraz ceną było głosowanie przez PiS przeciwko wnioskowi opozycji o dymisję ministra sprawiedliwości. A na koniec jedną z poprawek uwzględniono – nie będzie można kwestionować bezstronności sędziego po wydanym już przez niego wyroku. Co ciekawe, w głosowaniu nad projektem nie uczestniczył premier Mateusz Morawiecki.
Co może zrobić Senat?
W Senacie nie należy się spodziewać przywrócenia poprawek wniesionych przez opozycję, a odrzuconych przez sejmową większość. W dużej mierze dotyczą one likwidacji tzw. neo-KRS (czyli upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa) i skutków jej działalności. To wykracza bowiem poza prezydencką wersję projektu, a więc też poza dopuszczalny zakres senackich poprawek.
Ale można się spodziewać wersji minimum, czyli wniesienia do projektu poprawek PSL: usunięcia z Sądu Najwyższego neosędziów Izby Dyscyplinarnej (czyli wybranych przez neo-KRS), wyboru do nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej sędziów z minimum siedmioletnim stażem w SN (co wyklucza neosędziów) i ustawowego przywrócenia do orzekania tych, którym w ramach represji zawieszono immunitet (po przywróceniu Pawła Juszczyszyna zostało ich pięciu).
Szanse, że którąś z tych poprawek Sejm potem zaakceptuje, są nikłe. Tym bardziej że 2 czerwca do Polski przyjeżdża szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, żeby ogłosić akceptację Krajowego Planu Odbudowy (KPO), będącego podstawą do wypłacania pieniędzy.
Jak Unia oceni realizację „kamieni milowych”?
Postawione jesienią przez Ursulę von der Leyen trzy warunki, których prezydencka nowelizacja de facto nie spełnia, mają się znaleźć w samym KPO jako tzw. kamienie milowe. Unia będzie oceniać ich realizację, gdy przyjdzie do wypłaty pieniędzy po wypełnieniu poszczególnych punktów planu.
Pytanie brzmi: jak będzie oceniać? Czy zbada rzeczywistą realizację celów, jakie mają zapewnić, czy zadowoli się pozorami? Bo prezydencka nowelizacja daje wyłącznie pozory: likwiduje Izbę Dyscyplinarną, zastępując ją Izbą Odpowiedzialności Zawodowej, do której sędziów wskaże prezydent. Sędziowie, którzy będą chcieli być przywróceni do orzekania, mogą się w tej Izbie o to ubiegać. Wreszcie nowelizacja zakazuje karania sędziów za orzekanie, ale jednocześnie zostawia przepis ustawy kagańcowej zakazujący oceny prawidłowości powołania sędziego, czyli wykonywania wyroków europejskich trybunałów. Zobaczymy, jaką miarą za kilka miesięcy Unia zmierzy wykonanie „kamieni milowych”.
Na razie środowisko sędziów broniących praworządności, prawników pomagających im pro bono przed sądami dyscyplinarnymi, a także organizacje pozarządowe i ruchy społeczne zaangażowane w obronę wymiaru sprawiedliwości przed upolitycznieniem czują się zdradzone przez Unię, która odpuszcza i zadowala się byle pretekstem.