I choć należą do niej zasady zabijania, przez co może się wydawać przewrotnym nadużyciem w stosunku do wszelkiej etyki i moralnej wrażliwości, to przecież w żadnej innej dziedzinie życia formułowanie norm nie przynosi tak zbawiennego efektu. Regulacje oddzielające zabijanie warunkowo dopuszczalne od całkowicie niedopuszczalnego, już od XIX w. kodyfikowane w długiej serii dokumentów międzynarodowych, znanych pod nazwą konwencji genewskich, ratują życie. To zaś oznacza, że etyka zabijania nie tylko jest możliwa, lecz również konieczna.
Zasady zabijania są dobrze znane. Zabijać „wolno” żołnierzy, a cywilów nie. Zabijać „wolno” bronią o ograniczonym polu rażenia, a nie wolno używać broni biologicznej i chemicznej. Najrozmaitsze szczegóły są przedmiotem nieustannej dyskusji, starającej się nadążyć za rozwojem techniki wojskowej. Przykładem jest dyskusja na temat zabójczych dronów. Generalnie zasady stają się coraz bardziej surowe i ograniczające wojenny teatr. Coraz większą ochronę dają ludności cywilnej i jeńcom. Bardzo ostro i jednoznacznie stawiana jest kwestia stosowania tortur.
Cały system zasad „rzetelnego wojowania” zakłada, że podporządkowujące się mu strony konfliktów zbrojnych będą zdolne trzymać się narzuconego reżimu, pomimo przekonania, że prowadzą słuszną wojnę. O taką zdolność wszak bardzo trudno. Prawie zawsze wojska we własnym mniemaniu prowadzą wojnę sprawiedliwą, bo nawet gdy nie jest to wojna obronna, lecz inwazja, to w ich przekonaniu słuszna, bo wyrównująca krzywdy bądź niwelująca śmiertelne zagrożenie. Twórcy etycznych zasad wojny musieli się z tym pogodzić, co oznacza, że tworząc dokumenty, takie jak konwencje genewskie, abstrahują od tego, po czyjej stronie w danym konflikcie jest moralna racja. Zasady muszą być jednakie dla wszystkich stron, a więc dla agresorów i ofiar.