W ciągu ostatnich dziesięciu lat przestępczość spadła o 30 proc. Ale – korzystając m.in. z nastroju zagrożenia, jaki wywołała wojna w Ukrainie – minister Zbigniew Ziobro przeprowadza przez Sejm swój projekt zaostrzenia kar.
To jego projekt życia, zważywszy że od końca lat 90., gdy zaistniał w polityce, cały czas zabiega o surowsze kary. Z sukcesem, bo nowelizacji było kilkadziesiąt. Nie tylko zresztą autorstwa polityków PiS, bo partii Jarosława Kaczyńskiego udało się skutecznie wprowadzić do debaty publicznej temat zaostrzania kar jako miernik troski o obywateli. Nie ma to związku z rzeczywistym wpływem surowości kar na poziom przestępczości: żadne badania naukowe na taki związek nie wskazują. Nawet kara śmierci nie zmniejsza przestępczości, mimo że eliminuje przestępcę fizycznie raz na zawsze.
Obecnie procedowana w Sejmie nowelizacja jest powtórką tej, która pojawiła się w 2019 r. Po kompromitacji z powodu licznych błędów wytkniętych przez prawników, przede wszystkim w analizach przygotowanych przez Fundację Krakowski Instytut Prawa Karnego, została skierowana przez prezydenta Andrzeja Dudę do Trybunału Julii Przyłębskiej. Tam ją zdyskwalifikowano, ale wyłącznie z powodu trybu jej uchwalenia (m.in. dlatego, że procedowano ją, wbrew regulaminowi Sejmu, jak zwykłą ustawę, a nie zmianę kodeksu).
Dzięki temu rząd pozbył się kłopotu z projektem, ale Ziobro mógł dalej go forsować. Na początku roku najwyraźniej dostał zielone światło i wniósł go ponownie do Sejmu. Może to być gratyfikacja za poparcie przez Solidarną Polskę jakichś interesów PiS.
Ziobro: spłaszczanie, czyli władzę swą widzę ogromną
Kiełbasa wyborcza i zemsta
Projekt, który tak bardzo reklamuje Ziobro, podnosi kary za najcięższe przestępstwa. Na przykład 14-latkowie, którzy dokonają masowego morderstwa, odpowiadaliby jak dorośli (dziś dotyczy to 15-latków). Przedstawiciel Prokuratury Krajowej pytany w czasie sejmowej podkomisji, jak poważnym problemem są takie czyny dokonywane przez 14-latków, odpowiedział, że to bez znaczenia, bo nawet jeśli takich przestępstw jest mało, to są groźne i zasługują na odpowiednią reakcję. I to jest filozofia całego projektu: podnieść kary, bo powinny być wysokie. Dla zasady. Podnieść przy tym także ich dolne granice, żeby utrudnić stosowanie złagodzenia i zawieszania oraz by wymusić na sądach surowsze karanie. I jeszcze częstsze stosowanie tymczasowego aresztu z uzasadnieniem grożącej surowej kary (mimo przepełnionych więzień i mimo spadku przestępczości).
W projekcie jest też m.in. dożywocie bez szansy na przedterminowe zwolnienie w sytuacji, gdy dziś można prawo do takiego zwolnienia orzec tak, by de facto nie dawało szansy na wyjście. A dla tzw. niebezpiecznych jest głośny ośrodek w Gostyninie, gdzie wsadzani są po odbyciu kary i praktycznie nie mają szansy na wolność.
Projekt to realizacja filozofii, że sprawiedliwość polega na zemście. To także realizacja politycznego planu Ziobry i Solidarnej Polski, aby zaistnieć w nadchodzących wyborach. Surowe kary to będzie ich kiełbasa wyborcza.
Czytaj też: Klęska PiS i Ziobry przed Trybunałem w Strasburgu
Pachnie zmianami w rosyjskim kodeksie karnym
Do tej kiełbasy Zbigniew Ziobro dorzucił kilka dni temu zapowiedź zaostrzenia kar za szpiegostwo i nowych przepisów rozszerzających pojęcie szpiegostwa. Na razie ich nie przedstawił, ale z opisu wygląda na to, że mogą się dobrze nadawać do używania wobec krytyków i przeciwników politycznych – ze względu na mglistość i niedookreśloność tzw. znamion czynu.
„Obecne wyzwania stojące przed bezpieczeństwem państwa wymagają nowych rozwiązań. Przed kilkoma tygodniami wszystko się zmieniło. To nakazało nam pilnie przystąpić do prac nad zmianą przepisów dotyczących ochrony państwa przed działaniami ze strony obcych służb specjalnych” – zapowiedział Ziobro na konferencji prasowej.
Karane mają być np. działania „maskujące działalność szpiegowską”, a nawet przygotowania do maskowania. Prócz tego „pozyskiwanie informacji godzących w interesy państwa polskiego m.in. w zakresie ochrony niepodległości, integralności terytorialnej, bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego czy obronności”. Nie chodzi tu przecież o pozyskiwanie informacji niejawnych, bo to już jest karane. Więc o co? Czy o to, że dziennikarz zechce przygotować materiał o armii kupującej bezużyteczny sprzęt? Albo poinformować opinię publiczną, że przetarg wygrała firma, która produkuje gorsze uzbrojenie? Albo że media zdemaskują nieudane działania dyplomatyczne? Ma się też pojawić przestępstwo szpiegostwa nieumyślnego. To wszystko pachnie niedawnymi zmianami w rosyjskim kodeksie karnym wymierzonymi w krytyków władzy.
Przepisy mają szansę przejść pod hasłem zagrożenia ze strony Rosji. I będą się zapewne rymowały z opisanym w „Gazecie Wyborczej” przez Antoniego Podolskiego, byłego dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i wiceministra spraw wewnętrznych, nieujawnionym jeszcze projektem szykowanej w MSWiA ustawy o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej. Przewiduje on np. dodatkowe stany półnadzwyczajne pozwalające władzy nakładać różne ograniczenia na samorządy i ludność cywilną na zasadzie podobnej do administracyjnego stanu zamknięcia rejonu przygranicznego z Białorusią (ostatnio przedłużonego do czerwca zarządzeniem ministra spraw wewnętrznych). Oba pomysły wykorzystują stan wojennego zagrożenia do wprowadzenia represji, uproszczeń dla władzy do ich stosowania i wyłączenia resztek mechanizmów kontrolnych.
Profesor Ewa Łętowska pisała niedawno w OKO.press, że wojna w Ukrainie to już nie „polityczne złoto” dla rządu, ale „polityczne diamenty”. Właśnie władza te diamenty wydobywa.
Czytaj też: Czy Ziobro może stanąć przed Trybunałem w Hadze?