Kraj

Brzdąkanie o jedności

Na koniec dnia rzecz na obecnym etapie rozstrzygnie się między PiS a UE, którą opozycja dzielnie wesprze.

Czy wojna za naszą wschodnią granicą przyczyni się w jakiś sposób do spadku intensywności politycznego konfliktu wewnętrznego oraz polsko-polskiego „restartu”? Patrząc trzeźwym okiem, wydaje się, że nic na poważniejszą i trwalszą zmianę nie wskazuje. Owszem, w sytuacji pojawienia się nagłego zagrożenia pierwszym odruchem bywa często „gromadzenie się wokół flagi”, czyli powiewającego nią rządu, ale nie jest to odruch długotrwały. Jeśli przyjrzeć się historii, to oczywiste zagrożenie zewnętrzne w końcu XVII i początkach XVIII w. nie łagodziło wojen domowych z rokoszem Lubomirskiego na czele. Niemniej wojna rosyjsko-ukraińska to czynnik o potężnej sile oddziaływania i nawet jeśli nie będzie lepiej, to raczej nie będzie tak samo. Dlatego warto przyjrzeć się temu, co się dzieje i kluje.

Po pierwsze, dochodzi do realnego współdziałania tam, gdzie jest ono wymuszane przez sytuację – przede wszystkim przy organizowaniu przyjmowania i pomocy dla uchodźców. Jeszcze w początkach marca wiceminister Szefernaker obrzucał błotem prezydenta Warszawy Trzaskowskiego; dzisiaj strona rządowa i opozycyjna – w większości w miastach – strona samorządowa traktują siebie z szacunkiem jako partnerów. Jeśli po którejś stronie pojawia się problem, to rzeczowo zwraca się na niego uwagę, a nie wbija szpilę. Na pewnych polach pojawiły się elementy realnej wspólnoty zadaniowej.

Po drugie, odnotujmy, że w wewnętrznym konflikcie PiS ma przewagę nad niePiSem z tej racji, że dysponuje bogatszym instrumentarium narzędzi walki z przeciwnikiem. Kiedy mówimy o złagodzeniu konfliktu wewnętrznego, zwracamy uwagę na wypowiedzi formalnie umocowanych polityków. I tu, rzeczywiście, po jednej i drugiej stronie złagodniało. Nie złagodniała za to linia pisowskich i opozycyjnych tytułów prasowych, a fejsbukowy komentariat po obu stronach tryska równo jadem.

Polityka 13.2022 (3356) z dnia 22.03.2022; Komentarze; s. 9
Reklama