To się znowu dzieje. Władza PiS chce pod osłoną kryzysowej sytuacji dać sobie uprawnienia do działania wbrew obecnej konstytucji. Ćwiczyliśmy to przy okazji przepisów pandemicznych – zakazy poruszania się, wybory kopertowe, a wszystko wprowadzone rozporządzeniami lub zarządzeniami. Niedawno była też „bezkarność plus” w ustawie o pomocy dla uchodźców z Ukrainy.
Konstytucję zmienia się na dziesięciolecia
Teraz premier Morawiecki ogłosił, że chce zmieniać konstytucję. Konkretnie chce wydatki na obronność wyjąć spod tzw. reguły finansowej, czyli żeby w tej materii rząd mógł dowolnie zadłużać państwo. I drugi pomysł: konfiskata majątków bez sądu. Jak wytłumaczył dzisiaj rzecznik rządu Piotr Müller, chodzi o to, by na terenie Polski „konfiskować majątki oligarchów rosyjskich, konfiskować wszystkie majątki podmiotów, osób prywatnych, które są zaangażowane we wspieranie działań Federacji Rosyjskiej, w szczególności tych, które zostały objęte sankcjami ze strony Unii Europejskiej, które są elementem sankcji międzynarodowych”.
W pierwszym odruchu każdy przyklaśnie. Ale zdajmy sobie sprawę, że te pomysły mają być wpisane do konstytucji, co oznacza, że mogą tam pozostać przez dziesięciolecia. W konstytucji nie można bowiem zamieszczać przepisów epizodycznych, czyli takich, które po jakimś czasie wygasają. Czy naprawdę chcemy, żeby rząd mógł bez żadnych ograniczeń zadłużać się na jakikolwiek cel? Nie wspominając o tym, że w aktualnej sytuacji powinniśmy się zadłużać także na służbę zdrowia, opiekę społeczną czy budownictwo mieszkaniowe – przecież przybyło nas 2 mln i na tym nie koniec. A poza tym dopiero co parlament uchwalił ustawę o obronie ojczyzny, a w niej jest już gwarantowane co najmniej 3 proc. rocznego budżetu na wojsko.
Mariusz Janicki: Wojenny kompromis według PiS
Kto jeśli nie sąd?
Druga propozycja jest równie groźna. Na dziesięciolecia mielibyśmy bowiem przepis umożliwiający konfiskatę majątków bez sądu. I nie tylko rosyjskim „oligarchom”. Swoją drogą kto, skoro nie sąd, oceniałby, kto jest „oligarchą”? Kryterium dochodowe? Poza tym po uchwaleniu takiej zmiany w konstytucji nie byłoby co konfiskować: żaden rosyjski „oligarcha” w Polsce żadnego majątku by nie trzymał. Mieliby też czas na ucieczkę, bo prace nad zmianą konstytucji można rozpocząć dopiero dwa miesiące od wpłynięcia do Sejmu propozycji zmiany.
Ale przepis, który tak na rybkę streścił rzecznik Müller, odnosić miałby się także do „majątków podmiotów, osób prywatnych, które są zaangażowane we wspieranie działań Federacji Rosyjskiej”. Co to znaczy „zaangażowane”? Jakich „działań”? Nie będzie już nigdy dyplomacji i handlu? Czy np. fundacja organizująca festiwal filmów rosyjskich zostałaby poddana takiemu przepisowi? A sprowadzenie do Polski rosyjskich artystów? Pomoc schronisku dla bezdomnych zwierząt na terenie Federacji Rosyjskiej, jeśli będzie ono państwowe lub samorządowe? Studiowanie na rosyjskiej uczelni? Współpraca naukowa? A co jeśli – oby to nigdy nie nastąpiło – Rosja zacznie okupować Ukrainę? Każda pomoc humanitarna będzie „zaangażowaniem się w działania Federacji Rosyjskiej”, bo przecież musiałaby się odbywać za zgodą władz okupacyjnych.
Oczywiście można co nieco doprecyzować, ale skoro nie sąd, to kto miałby badać, czy dana osoba lub instytucja spełnia takie kryteria? Szef MSZ? Pamiętamy, jak w 2017 r. resort Witolda Waszczykowskiego usiłował zawiesić zarząd fundacji Otwarty Dialog. Jednym z argumentów kampanii przeciwko niej był zarzut „prania brudnych pieniędzy z Rosji”, które miały rzekomo służyć rosyjskim służbom. A może decydować miałby Prokurator Generalny, który dziś ściga sędziów i prokuratorów usiłujących bronić wymiaru sprawiedliwości przed upolitycznieniem, zwalcza też politykę i wartości Unii Europejskiej?
Czytaj także: Święty PiS na wojnie, nie tykać
Samowola władzy
Konstytucja jest po to, żeby powściągać samowolę władzy. Propozycja Morawieckiego ma – za pomocą konstytucji – gwarantować samowolę. I to na dziesięciolecia, gdy sytuacja za naszą wschodnią granicą może się wielokrotnie zmienić. Sankcje gospodarcze można zawsze zmieniać. Konstytucji – nie. Potrzeba do tego większości konstytucyjnej. A rządzący zawsze mają skłonność do obrony obszarów swojej samowoli. A więc opozycjo, nie daj się przekonać, nie idź tą pisowską drogą. Wiedzie do autorytaryzmu.
Czytaj też: Wojna na migi, czyli PiS wychodzi przed szereg