Kraj

Pieniądze za praworządność. Teatr absurdu w Trybunale Julii Przyłębskiej

Prezes TK Julia Przyłębska Prezes TK Julia Przyłębska
Co by to zmieniło, gdyby Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł, że unijny mechanizm warunkowości „pieniądze za praworządność” jest niezgodny z polską konstytucją? Oczywiście nic, bo UE wyroki polskiego TK nie obowiązują. To TSUE właśnie zdecydował, że można ciąć fundusze za podważanie zasad państwa prawa.

To miało być – w zamiarze Zbigniewa Ziobry – coś na kształt obrony Częstochowy. W dniu, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE ogłaszał wyrok w sprawie mechanizmu warunkowości „pieniądze za praworządność”, nasz „niepodległy obcym siłom” Trybunał Konstytucyjny miał wydać własny, konkurencyjny wyrok w tej sprawie, właśnie z wniosku Ziobry, rzecz jasna.

Jednak Ziobro dzisiaj poległ. Nie pod naporem brukselskich czy luksemburskich sił, ale zapewne własnego koalicjanta. Nawet prezydent Andrzej Duda go „zdradził” i nie wprowadził do Trybunału Julii Przyłębskiej „ziobrowej wunderwaffe”, czyli świeżo wybranego na sędziego TK dotychczasowego prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego. Nie zdecydował się go zaprzysiąc, jak kiedyś m.in. Julię Przyłębską i Mariusza Muszyńskiego: nocą, kilka godzin przed rozprawą na temat legalności wyboru sędziów do TK.

Czytaj też: Klęska Węgier i Polski. Można ciąć fundusze za podważanie państwa prawa

TK Przyłębskiej się wstrzymuje. Dlaczego?

W Trybunale Przyłębskiej odbyło się dziś coś, co można by nazwać „poronieniem”. Rozprawa, owszem, jak zwykle z opóźnieniem, ale się zaczęła. Miała być o godz. 9, dokładnie w czasie, gdy ogłoszenie swojego wyroku w sprawie reguły „pieniądze za praworządność” rozpoczynał TSUE w Luksemburgu. Miała się rozpocząć, choć na stronie Trybunału nie pojawiły się stanowiska stron. Sejm swoje przyjął w dniu poprzedzającym rozprawę, a więc niemożliwe było zapoznanie się z nim ani przez sędziów, ani przez strony, co narusza ustawę o TK. Nie wiadomo, czy komukolwiek ujawnili swoje stanowiska prezydent i MSZ.

Przedstawicielka prezydenta Anna Surówka-Piasek przynajmniej przedstawiła je na rozprawie. Natomiast Piotr Wawrzyk w imieniu MSZ stanowiska rządu publicznie nie zdradził – odesłał do uzasadnienia pisemnego, które nie było dostępne jako oficjalny dokument. Po tym nastąpiło 15 minut przerwy. A po niej, bez wyjaśnienia (jak zwykle, bo Trybunał Przyłębskiej nie wyjaśnia, a tym bardziej się nie tłumaczy), „prezes Julia” poinformowała, że rozprawę bezterminowo odracza. I tyle.

Można przypuszczać, że rząd, prezes Jarosław Kaczyński, prezydent najwyraźniej nie chcieli tego wyroku. Boją się psuć wrażenia, jakie mają nadzieję wywrzeć na Unii Europejskiej swoimi projektami rzekomo reformującymi postępowanie dyscyplinarne wobec sędziów. Mają nadzieję – każdy z osobna – że zostaną zbawcami w sprawie uwolnienia środków z wartego wiele miliardów euro postpandemicznego Krajowego Planu Odbudowy. Wydanie teraz przez Trybunał Przyłębskiej kontrwyroku w sprawie mechanizmu „pieniądze za praworządność” mogłoby zwarzyć atmosferę i popsuć ten plan. Więc prawdopodobnie do ostatniej chwili nie przysłali stanowisk, licząc, że rozprawa spadnie z wokandy (co wynikałoby z przepisów o funkcjonowaniu TK). Podobnie stanowiska nie zajął Sejm, a bez stanowiska marszałka rozprawa w ogóle nie mogłaby się odbyć. Być może jednak minister Ziobro zdołał wymóc, by się odbyła. Nawet jeśli tak było, nic więcej nie osiągnął.

Teraz zapewne poczekamy, czy Unia zdecyduje się odwiesić rozmowy o polskim KPO. A jeśli odwiesi – to do czasu uruchomienia z niego pieniędzy dla Polski. Potem będzie można odblokować sprawę i wtedy Trybunał Przyłębskiej pryncypialnie i suwerennie po raz kolejny „obroni polską konstytucję”. Co z pełnym zaangażowaniem ogłosi Stanisław Piotrowicz, który w tej sprawie jest dumnym sprawozdawcą.

Czytaj też: Strachy na lachy. Czy Polska może się wycofać z Funduszu Odbudowy?

Unii wyroki polskiego TK nie obowiązują

Co by to zmieniło, gdyby jednak dziś polski Trybunał orzekł, że mechanizm warunkowości jest niezgodny z polską konstytucją? Oczywiście nic, bo Unii wyroki polskiego TK nie obowiązują. A polskie sądy, nawet z udziałem armii tzw. neosędziów, nie miałyby żadnego pola, aby ten wyrok stosować. Jedynym celem całej szopki było budowanie politycznej pozycji Zbigniewa Ziobry, który po raz kolejny wciąga pozostałe elementy władzy do rywalizacji na polu „obrony suwerenności”. Kończy się to absurdalnym teatrem, jaki dziś obejrzeliśmy w Trybunale Przyłębskiej.

Natomiast jeśli Unia rzeczywiście odblokuje pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy, będzie to zwycięstwo polityki nad wartościami, bo oba projekty rzekomo naprawiające sędziowski system dyscyplinarny – prezydencki i pisowski – niczego w sprawie praworządności nie poprawiają. Są tylko pretekstem, z którego można skorzystać lub nie.

Dzisiejszy wyrok TSUE uznaje mechanizm warunkowości za zgodny z traktatami i potrzebny jako wzmocnienie kompetencji Unii do stosowania mechanizmu ochrony praworządności z art. 7. Sprawi on, że pieniądze dla Polski będą odtąd oceniane pod kątem gwarancji przestrzegania zasad państwa prawa. Zatem można się spodziewać, że Unia będzie za każdym razem stawiać konkretne warunki, które mają zostać spełnione, zanim środki zostaną przekazane. Pieniądze z KPO nadają się do takiego stawiania warunków doskonale, bo są płacone „z dołu”, po przedstawieniu rachunków. A więc Unia może badać rzetelność wydatkowania funduszy, zgodność z zaakceptowanym planem i z wartościami Unii. I po prostu nie zwrócić pieniędzy, jeśli Polska nie przejdzie tego testu.

Tak więc od dzisiaj Polska musi się liczyć z tym, że o każdy eurocent z Unii będzie musiała walczyć, pokazując, co konkretnie robi dla przywracania praworządności. Mechanizm z art. 7 traktatu o UE, do tej pory bezzębny, polegający na niekończących się rozmowach, wymianie stanowisk i kolejnych ostrzeżeniach, staje się realnym narzędziem ochrony zasad państwa prawa.

Czytaj też: Bruksela bierze się za TK Julii Przyłębskiej

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną