Po zawetowaniu lex TVN zrelaksowany Andrzej Duda będzie bawił się w sylwestra z żoną w towarzystwie dobrych znajomych z Krakowa. – Pewnie, jak co roku, w Pałacyku w Wiśle. Poszusują też na nartach, a prezydent i Agata będą w szampańskich nastrojach, bo pierwszy raz od dawna Andrzej postawił się Kaczyńskiemu, za co pewnie będą wznosić toasty – mówi osoba znająca parę prezydencką.
Co to weto oznacza w relacjach prezydenta z obozem władzy? – Oczywiście atmosfera między Nowogrodzką a Pałacem jeszcze bardziej się ochłodziła, ale to nie jest żadna wojna ani rozwód Dudy z Kaczyńskim – twierdzi nasz rozmówca związany z główną kwaterą PiS. Prezydentowi zależy, aby partia władzy dotrwała do końca kadencji i wygrała kolejne wybory, a prezesowi PiS na tym, żeby mieć Dudę po swojej stronie.
Oni dopingowali do weta
Z naszych rozmów wynika, że do zawetowania lex TVN szczególnie dopingowały prezydenta trzy osoby. Agata Kornhauser-Duda coraz bardziej jest poirytowana tym, jak prezes PiS odnosi się do jej męża. – Oboje potrzebowali to wreszcie odreagować – mówi znajomy pary prezydenckiej. Przykłady tych upokorzeń z ostatnich miesięcy to choćby ostentacyjna absencja Kaczyńskiego, w końcu wicepremiera od bezpieczeństwa, na naradach u prezydenta w sprawie sytuacji na granicy z Białorusią. To także brak jakichkolwiek konsultacji na temat zmian w rządzie. Już na początku drugiej kadencji prezes spóźnił się na wręczenie prezydentowi przez PKW zaświadczenia o wyborze, a potem pierwszy wyszedł. – Agata ma dość tego, że nazywają jej męża „długopisem” czy „notariuszem Kaczyńskiego”. Traktuje to jak policzek. Jej wpływy w Pałacu rosną i ona też podburzała Andrzeja, żeby postawił się w sprawie lex TVN, odzyskał trochę honoru i znaczenia – twierdzi nasz rozmówca.
Drugą osobą, która wspierała prezydenta, aby powiedział „weto”, był Krzysztof Szczerski. Pisała o tym Wirtualna Polska, potwierdzają to też nasze źródła. Szczerski, były szef gabinetu Dudy, a od niedawna stały przedstawiciel Polski przy ONZ w Nowym Jorku, nie chciał kłopotów z USA. Wiedział, że wejście ustawy w życie oznacza katastrofę dla polsko-amerykańskich relacji, a także konsekwencje dla samego Dudy. – Krzysztof przekonywał prezydenta, że jeśli chce zachować dobre relacje z Amerykanami, którzy mogą mu pomóc w ewentualnej karierze po dziesięciu latach prezydentury, to musi lex TVN wyrzucić do kosza – twierdzi nasz rozmówca.
Także Marcin Mastalerek, dziś jedna z najważniejszych osób w otoczeniu prezydenta, dopingował go do weta. Jesienią 2020 r. oficjalnie dołączył do jego społecznych doradców. Był współautorem sukcesów wyborczych PiS w 2015 r., ale prezes Kaczyński skreślił go z list wyborczych za arogancję, przestał mu ufać. Jak twierdzą nasi informatorzy, odtąd jednym z priorytetów Mastalerka jest pokazanie prezesowi, jak wielki popełnił błąd. Spin doktor liczy też na to, że razem z Dudą będzie budował jakąś znaczącą frakcję, która zawalczy o schedę po Kaczyńskim. Tylko że prezydent do tej pory nie zrobił nic, aby go o takie polityczne plany podejrzewać.
Czytaj też: W Pałacu hula wiatr
Po co Kaczyńskiemu Duda?
Oficjalne reakcje polityków PiS po wecie można streścić tak: „prezydent skorzystał ze swoich prerogatyw, prezes nad wszystkim panuje, jedziemy dalej”. Nieoficjalnie nasi rozmówcy związani z Nowogrodzką ostro recenzują Dudę i jego, jak twierdzą, śmiałe poczynania. Wypominają mu, że to PiS z mało znanego europosła zrobił prezydenta, wydał na jego reelekcję 28 mln zł. A teraz tak się odwdzięcza.
Ale i tak nasi rozmówcy dochodzą do wniosku, że Duda i Kaczyński mają zbyt wiele wspólnych interesów, żeby iść na otwartą wojnę. – To jak w małżeństwach, w których ludzie nie mogą już na siebie nawet patrzeć, ale mają kredyt we frankach, majątek trudny do podziału i dzieci, więc się nie rozstają. Tu też żadnego rozwodu i otwartej wojny nie będzie – słyszymy.
Co zatem każe im trwać w tym małżeństwie z politycznego rozsądku? Oto kilka istotnych argumentów, które przewijają się w rozmowach z ludźmi z Pałacu i Nowogrodzkiej.
Najbardziej oczywisty jest ten, że Jarosław Kaczyński potrzebuje Dudy do podpisywania ustaw. Ale nie chodzi tylko o to. Prezes PiS wierzy też, że wciąż popularny prezydent, który w przeciwieństwie np. do Mateusza Morawieckiego umie w kampaniach uwodzić tłumy, pomoże mu wygrać kolejne wybory. Kaczyński w wywiadzie dla Interii tuż przed wetem do lex TVN przypomniał prezydentowi, jak bardzo mu pomógł wygrać reelekcję.
Przyznał nawet, że kłamał, chwaląc go wówczas za weta do ustaw sądowych. „Ciężko byłoby w czasie kampanii pominąć ten temat, bo bulwersował on naszą partię, a ona musiała być zmobilizowana, bo prezydent musiał wygrać tę niełatwą rozgrywkę. Trudno natomiast zaczynać kampanię i mówić, że prezydent nie miał racji...” – oznajmił prezes PiS. Teraz liczy na wzajemność i że to Duda pomoże PiS wygrać trzecie sejmowe wybory z rzędu.
Jeśli jednak to opozycja wygra wybory w 2023 r., prezydent stanie się dla PiS ważnym ośrodkiem władzy ze sporymi możliwościami, aby uprzykrzać przeciwnikom polityczne życie. To dla prezesa też ma wielkie znaczenie.
Po co Dudzie PiS?
Wiadomo, że Andrzej Duda nie potrzebuje już poparcia PiS w wyborach, bo trzeci raz wystartować nie może. Jednak i jemu zależy na poprawnych relacjach z partią – ma swoje ważne powody.
Prezydent nie chce być zapamiętany w swoim elektoracie jako ten, który utrudniał partii Kaczyńskiego rządzenie. Poglądy Dudy pokrywają się z tym, co wyznają politycy i wyborcy PiS. Zależy mu na tym, aby w 2023 r. raz jeszcze wygrali, bo uważa, że to lepsza droga dla Polski niż zwycięstwo „totalnej opozycji”. Ale jest coś jeszcze. Duda chce zadbać o więź z elektoratem PiS, bo on daje mu poczucie ważności. Jeśli jednak PiS przegra kolejne wybory, to prezydent musi liczyć się z tym, że zostanie okrzyknięty „grabarzem Zjednoczonej Prawicy, wielkiego projektu braci Kaczyńskich, polskiej racji stanu itd.”. Idąc na otwartą i przeciągającą się wojnę z PiS, przeczyta o sobie na paskach TVP, że jest zdrajcą. To marne zwieńczenie politycznej kariery.
Nie bez znaczenia jest i to, że po drugiej kadencji w 2025 r. Duda rozważa dwa scenariusze: emeryturę albo karierę w instytucjach międzynarodowych. Jak wiadomo, w UE nie ma na to szans, ale z poparciem Amerykanów mógłby dostać jakąś posadę. Dzięki wecie być może takie poparcie dostanie, bo pokazał, że on i PiS to nie zawsze to samo. – To prawda, ale jeśli PiS wygra jeszcze wybory, to Duda będzie musiał w partii zabiegać o rekomendację do tych organizacji. Jeśli myśli o karierze międzynarodowej, to u Amerykanów zaplusował wetem, a teraz musi w miarę poprawnie układać relacje z Kaczyńskim – opowiada polityk związany z Dudą.
Wreszcie, jak mówi nasz rozmówca z Pałacu, Duda myśli bardziej perspektywicznie: – Chciałby zostać zapamiętany jako prezydent, który miał coś ważnego do powiedzenia. Poprzednia kadencja była podporządkowana logice wyborczej, ta już nie jest. Weta są ważne, ale to nie jest sposób na przejście do historii. Mamy pomysły i będziemy zabiegali o to, aby PiS je popierał. Lex TVN pokazało obozowi władzy, że prezydent będzie twardo negocjował ważne dla siebie sprawy.
Czytaj też: Czy weto Dudy poprawi relacje z Waszyngtonem?
Konflikt się nie opłaca
Jeśli chodzi o weta, Duda już wysyła sygnały, że nie zgodzi się na plany Kaczyńskiego dotyczące sądownictwa, które podsuwa mu Zbigniew Ziobro. Chodzi o zdemolowanie Sądu Najwyższego i usunięcie jednego ze szczebli sądownictwa, a tak naprawdę odesłanie pod tym pretekstem niepokornych sędziów w stan spoczynku. Prezydent daje zielone światło do likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN, by UE wreszcie wypłaciła Polsce pieniądze z Funduszu Odbudowy.
Co do innych pomysłów, dzięki którym prezydentura Dudy ma być zapamiętana w pozytywnym świetle, to jego otoczenie nie jest zbyt rozmowne. Zapowiada tylko, że prezydent będzie zabiegać o odbudowę jedności w społeczeństwie, zasypywanie podziałów i obniżenie temperatury politycznego sporu. Jak? Nie wiadomo. – Weta też będą, ale nie pozwolimy sobie na otwarty konflikt z PiS, bo żadnej ze stron to się po prostu nie opłaca – słyszymy od osoby związanej z Pałacem. Czyli żaden rozwód, co najwyżej separacja.