Kraj

Operacja „Brejza”. PiS-gate nie zniknie w szufladzie

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w Sejmie, marzec 2020 r. Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w Sejmie, marzec 2020 r. Adam Chełstowski / Forum
No i mamy polską Watergate. Ktoś kiedyś nada jej miano Wąsikgate, a może Kamińskigate albo PiS-gate, to mało ważne. Istotne jest, kto odpowie za inwigilowanie w 2019 r. Krzysztofa Brejzy, wówczas szefa sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej.

W USA przed wyborami prezydenckimi założono podsłuch w siedzibie Partii Demokratycznej. Sprawę ujawnili dziennikarze „Washington Post”. W efekcie musiał ustąpić prezydent Richard Nixon.

Sprawę szpiegowania Krzysztofa Brejzy, podobnie jak inwigilację Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek, ujawniła agencja Associated Press na podstawie informacji od laboratorium Citizen Lab, działającego przy uniwersytecie w Toronto. Informatycy z Toronto specjalizują się w ustalaniu nieprawidłowości w stosowaniu izraelskiego oprogramowania Pegasus.

Dzięki temu Krzysztof Brejza dowiedział się, że od kwietnia do października 2019 r. jego telefon zaatakowano 33 razy. Przy okazji odkrył kulisy rozpętania przez TVP nagonki na niego w sierpniu 2019 r. Wykorzystano SMS-y z jego telefonu i na ich podstawie skompilowano rzekome korespondencje, jakie miał wysyłać. „Skąd pracownicy Jacka Kurskiego mieli dostęp do danych z mojego telefonu?” – pyta senator Brejza. Kiedy jakiś czas temu pytał, na jakiej podstawie jest inwigilowany, Maciej Wąsik i jego szef Mariusz Kamiński wyśmiali go. Dlatego teraz Brejza nazywa ich parszywymi kłamcami.

Siedlecka: Pegasus. Tego nie można odpuścić

Polska na liście podejrzanych

33 ataki na telefon Brejzy miały miejsce podczas kampanii wyborczej do parlamentu. Ustały zaraz po wyborach. Chociaż od PiS płyną komunikaty, że to wszystko nieprawda, wydaje się jasne jak słońce, iż telefon Brejzy szpiegowano głównie dlatego, że dawał wgląd w ustalenia sztabu wyborczego. To metody stosowane przez dyktatorów, a nie rządy państw demokratycznych – oceniają naukowcy z Citizen Lab. Wygląda na to, że operacja „Brejza” miała wpływ na wynik wyborów, bo sztabowcy z przeciwnego obozu dowiadywali się o szczegółach kampanii planowanej przez KO i mogli prowadzić działania uprzedzające.

Już jakiś czas temu izraelska firma produkująca oprogramowanie Pegasus umieściła Polskę na liście krajów podejrzanych o używanie tego systemu nie do walki z terroryzmem (a takie jest przeznaczenie Pegasusa), ale wewnętrznych rozgrywek politycznych. Dlatego wstrzymano przekazywanie Polsce uprawnień do kolejnych aktualizacji Pegasusa. Być może z tego powodu wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz oświadczył, że polskie służby nie mają tego systemu, i nie skłamał. Już nie mają, ale od niedawna. Wcześniej miały i korzystały, ile wlezie.

Passent: Pegasus za łeb trzyma

Pegasus. Recydywa w nadużyciach

Afera wydaje się rozwojowa. I na nic się zdadzą kolejne zaprzeczenia szefów służb z Kamińskim i Wąsikiem na czele, że nie robili niczego, co byłoby niezgodne z prawem. W pozaprawnym działaniu mają sporą wprawę. Przecież to oni zostali skazani za nadużycie uprawnień podczas pierwszej kadencji PiS w latach 2005–07. Ułaskawił ich prezydent Duda. Skorzystał z uprawnienia do darowania kary osobom uznanym przez sąd za winne.

A skoro przywołaliśmy nazwisko prezydenta, to należy się zastanowić, dlaczego akurat teraz amerykańska agencja AP ujawnia informacje o nadużyciach polskich władz. Andrzej Duda rozważa właśnie, co zrobić z ustawą lex TVN. Jeżeli ją podpisze, uderzy w amerykański biznes, przed czym przestrzegają go politycy z USA. Wygląda na to, że toczy się ostra gra, na razie ujawniono tylko trzy nazwiska osób szpiegowanych, ale prawdopodobnie będą następne.

Czytaj też: Czy polskie służby mają nowego Pegasusa?

PiS-gate nie zniknie w szufladzie

Nie mamy pojęcia, czy ujawnienie kompromitujących metod używanych przez polskie służby spowoduje, że PiS zatrzyma się w swoim marszu do dekonstrukcji demokracji w Polsce. Ale pewne jest, że przyjdzie czas, iż osoby winne nadużyć zostaną surowo rozliczone. PiS-gate nie da się schować do szuflady.

Czytaj też: Nowa afera podsłuchowa, czyli dlaczego bać się tego konia

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną