Ks. Mieczysław Puzewicz, delegat ds. wykluczonych w archidiecezji lubelskiej, opowiada, że z uchodźcami pracuje od 30 lat. Pierwsi byli z Bośni, którzy dotarli do Polski w czasie wojny na Bałkanach w latach 90. Później pomagał m.in. Czeczenom, Syryjczykom, Tadżykom czy Kurdom.
Radca prawny osób uwięzionych na granicy: Państwo jest tam opresorem
Bóg ma dużo mieszkań
Ostatnie dzieło powstało w 24 godziny. 4 grudnia rano do ks. Puzewicza zadzwonił Tomasz Sieniow z fundacji Instytut na rzecz Państwa Prawa, prawnik pracujący z azylantami. – Powiedział, że są trzy dziewczyny z Etiopii, które już mogą opuścić ośrodek dla uchodźców. Pytał, czy znajdę dla nich miejsce. Kolejny telefon był z pytaniem o miejsce dla czteroosobowej rodziny z Kuby. I kolejny – w sprawie sześcioosobowej rodziny z Afganistanu. Odpowiedziałem: „OK, ja nie mam tylu mieszkań, ale Pan Bóg jest wszechmogący i na pewno ma ich dużo” – opowiada.
Tego samego dnia pojechał do Sióstr Białych, które w Lublinie mają jedyny klasztor w Polsce. Okazało się, że mogą przyjąć trzy Tigrajki z Etiopii. Potem była wizyta u nazaretanek, które oddały uchodźcom 12 pokoi w dawnej siedzibie. W kolejce czekają Ojcowie Biali, którzy teraz są na kwarantannie. A także osoby prywatne, które zgłosiły się do ks. Puzewicza, ofiarowując swoje lokale – wśród nich emerytowana profesor Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, filozofka.
O tej ekspresowej pomocy najsłabszym ks. Puzewicz informował już następnego dnia podczas Gali Wolontariatu, na której tytuł Wolontariusza Roku odebrała Anna Dąbrowska z fundacji Homo Faber za działania w Grupie Granica na wschodzie kraju. Ziyad Raoof, pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce, dziękował za zaangażowanie: „Jesteście państwo prawdziwą duszą Polski, Polaków i w ogóle człowieczeństwa”. Ks. Puzewicz, przewodniczący rady programowej Centrum Wolontariatu w Lublinie, tak uzasadniał wyróżnienie: „Za wrażliwość na ludzki dramat, za niezgodę na milczenie, przeinaczanie i uznanie niektórych ludzi za nielegalnych, niegodnych pomocy”.
Po czym ogłosił, że lubelskie zakony przy wsparciu finansowym pięciu biskupów i prywatnych darczyńców dadzą schronienie co najmniej 30 uchodźcom.
Czytaj też: To jest strefa śmierci
Samrawit chce wrócić na studia
– Sytuacja jest dynamiczna, więc tych ludzi może być więcej. Część uchodźców jest jeszcze w ośrodkach dla cudzoziemców, ale już dotarła do nas Samrawit z dwiema kuzynkami, które z Etiopii uciekły przez Sudan i Turcję do Polski. Nie wiemy, co przeżywały w czasie tej ucieczki. Na pewno nie były to rzeczy dobre, ale Samrawit myśli o powrocie na studia inżynierskie, mówi po angielsku, tigrajsku, uczy się polskiego, dajmy tej trójce czas – mówi ks. Mieczysław Puzewicz.
Wyjaśnia, że uchodźcom, którzy docierają do Lublina i zalegalizowali pobyt w Polsce, pomagają w jego regionie Centrum Wolontariatu (założone przez księdza w 1999 r.) i Stowarzyszenie Solidarności Globalnej (od 2005). Wiadomo, że ci, którzy dotrą na terytorium Polski i wygłoszą formułkę „I want asylum in Poland”, powinni zostać umieszczeni na okres kwarantanny w zamkniętych ośrodkach Straży Granicznej. Ale że nie zawsze tak jest, pokazuje kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Jeśli się uda, starający się o azyl przechodzą procedurę sprawdzającą i są kierowani do ośrodków pobytowych, które podlegają Urzędowi ds. Cudzoziemców.
– To otwarte placówki i w jednej z nich była do niedawna Samrawit z kuzynkami. Każda osoba z takiego ośrodka, jeśli uzyska świadczenia poza nim, może sobie wybrać miejsce zamieszkania, ale musi pozostawać w kontakcie. Tak jest z Samrawit, dzielną 21-letnią Tigrajką – tłumaczy ks. Puzewicz.
Czytaj też: Golgota uchodźców
Ewangelia, pogański Egipt i katolicka Polska
W kazaniu, jakie wygłosił 12 grudnia, w trzecią niedzielę Adwentu (zatytułował je: „Nie narodzi się, ale umrze Bóg nad Bugiem”), przypomniał historię sprzed pięciu lat: Czeczenki Seidy koczującej z mężem i siedmiorgiem dzieci na dworcu kolejowym w Brześciu. Zacytował swój wpis na Facebooku z 2016 r.
„Czternaście razy próbowali wjechać do Polski i poprosić o status uchodźcy, czternaście razy polscy pogranicznicy zawracali ich z Terespola do Brześcia. Mąż zdezerterował z armii (rosyjskiej), bo nie chciał jechać do Donbasu, żeby walczyć z wojskami ukraińskimi. Ludzie Kadyrowa (samozwańczego prezydenta Czeczenii) robili na niego nagonkę. Gdyby go dorwali, zniknąłby w tzw. niewyjaśnionych okolicznościach, co spotyka stale wielu Czeczenów.
Dotarli do Brześcia we wrześniu. Pięć kilometrów na zachód od dworca jest już wolna i solidarna Polska, wierząca, głęboko katolicka. Moja Polska. Za każdym razem, kiedy próbowali wjechać do Polski, musieli kupić bilety za jakieś 40 euro, opłacali też jeden pokoik, gnieździli się w nim w dziewięcioro. Pieniądze się skończyły. Zamieszkali na dworcu, próbują teraz zebrać na kolejną próbę wjazdu do Polski.
Seida nie pachnie ładnie. Na dworcu jest prysznic, ale płatny. A przecież trzeba kupić dzieciom mleko i płatki, więc kąpiel trzeba odłożyć na lepsze czasy.
Od prawie roku polskie władze robią wszystko, żeby nie wpuszczać do Polski żadnych uchodźców. Jest to sprzeczne z konwencją genewską, ale na razie mało kto się tym przejmuje. Mało kto z decydentów polskich przejmuje się też – pod tym względem – ewangelią. »Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie« – powiedział Pan Jezus, a św. Mateusz zapisał to w rozdziale 25. swojej Ewangelii.
To zmówię na koniec modlitwę za Ciebie, Seida, za Jasminę, Madinę i resztę Twoich pociech, których imion nie spamiętałem, i za Twojego męża. Powiem Ci, Panie Jezu, w tej modlitwie, że miałeś dużo szczęścia, bo jak byłeś mały i oszalały, Herod chciał cię zabić, stałeś się uchodźcą w Egipcie. W Egipcie, który nie podpisał żadnej konwencji genewskiej. Miałeś szczęście, że ochronił Cię pogański Egipt”.
Ostatecznie Seida dostała wtedy prawo pobytu na Białorusi. Koczująca na tym samym dworcu brzeskim Maina, też matka siedmiorga dzieci, która ze skrawków kolorowych materiałów szyła zające i liski, żeby wykarmić dzieci, po prawie pięciu latach dostała właśnie zgodę na pobyt w Polsce ze względów humanitarnych.
Czytaj też: Roczne dziecko zmarło na granicy. Nie ma nikogo bardziej bezbronnego
***
Każdy, kto chciałby wesprzeć migrantów, może przekazać darowiznę z wykorzystaniem poniższych danych: Stowarzyszenie Solidarności Globalnej, nr konta 17 1240 1503 1111 0010 7256 9064 (tytuł przelewu: darowizna na cele statutowe). Adres: Stowarzyszenie Solidarności Globalnej ul. Gospodarcza 2, 20-217 Lublin.