Kraj

Mikromakroekonomia

Jedyna czytelna strategia ekonomii politycznej prezesa Kaczyńskiego to przetrwać do wyborów.

Mówi się od lat, że PiS robi nieustannie badania opinii publicznej i właściwie ma przebadane wszystko. Wyniki są tylko do użytku wewnętrznego, ale czasem jakieś przecieki pojawiają się w wypowiedziach polityków. Więc – podobno – dziś największym niebezpieczeństwem dla notowań władzy nie jest nawet pandemia, z setkami nowych ofiar codziennie, nie jakieś spory z Unią Europejską czy kolejne afery ludzi władzy, które zawsze udawało się przemilczeć i przeczekać, ale „drożyzna”. Ona mrozi sondaże. Ludzie są poirytowani cenową galopadą, zwłaszcza teraz przed świętami („Najdroższe święta stulecia”) i odruchowo obwiniają rządzących. Tak było zresztą w całej współczesnej historii Polski: za PRL bunty społeczne wybuchały głównie wskutek podwyżek cen (marzec 1968 r. był tu wyjątkiem); także już w wolnej Polsce kolejne zmiany polityczne można wiązać raczej ze stanem gospodarki niż państwa i demokracji – a w każdym razie z subiektywnym poczuciem rozczarowania, niesprawiedliwości, degradacji materialnej. Jak w sieci elektrycznej: wzrost napięcia między aspiracjami i realiami wywoływał iskrzenie, a czasem wręcz wywalał bezpieczniki. Teraz to napięcie znowu wyraźnie rośnie.

Ostatnie lata przyniosły Polakom wzrost płac i ogólnie poziomu dobrobytu. Bardziej w tym zasługa znakomitej koniunktury niż nieobecnej – poza prostymi transferami socjalnymi – polityki gospodarczej rządu. Także pandemia, która miała spowodować wielką falę bankructw i bezrobocia, została zneutralizowana poprzez wstrzyknięcie do obiegu gospodarczego gigantycznych pieniędzy publicznych. Wszystkie kraje Zachodu mają dziś bardzo niskie bezrobocie i wysokie tempo wzrostu PKB.

Polityka 51.2021 (3343) z dnia 14.12.2021; Przypisy; s. 7
Reklama