Świat doczekał się właśnie kolejnego wariantu SARS-CoV-2, który Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) zaliczyły do grupy budzących obawy (VOC, ang. Variants of Concern). Należą do nich linie rozwojowe wirusa charakteryzujące się kumulacją mutacji mogących zwiększać ryzyko reinfekcji, zmieniać kliniczny przebieg zakażenia lub znosić, przynajmniej do pewnego stopnia, skuteczność istniejących szczepionek. Omikron, bo taką literę greckiego alfabetu otrzymał wariant B.1.1.529, jest piątym przedstawicielem tej grupy. Pozostałe to doskonale już nam znane alfa, beta, gamma i delta.
Rekordowe mutacje
26 listopada 2021 r., czyli w dniu zaliczenia wariantu omikron do grupy VOC, nie było jasne, jak bardzo jest on niebezpieczny. Ustalenie tego wymaga bowiem przeprowadzenia wielu różnych badań, a do tego potrzebny jest czas. Zwiększoną transmisyjność odczytać można z danych epidemiologicznych, ale trzeba ją jeszcze potwierdzić w badaniach laboratoryjnych na ludzkich komórkach. Z kolei ocena przebiegu infekcji wymaga obserwacji klinicznych, najlepiej wspartych badaniami na zwierzętach. O możliwym wpływie na skuteczność opracowanych szczepionek najszybciej wywnioskować coś można z testów neutralizacji wirusa z udziałem surowicy pobranej od zaszczepionych osób. Nie dają one jednak pełni obrazu, bo analizują jedynie wycinek skomplikowanych mechanizmów odpowiedzi immunologicznej.
Jest jednak coś, czym wariant omikron wyróżniał się od razu, gdy został zidentyfikowany. Otóż jest on dotychczasowym rekordzistą pod względem liczby mutacji, które zgromadził. Ma ich ponad 50, w tym ponad trzydzieści prowadzących do zmian w budowie białka kolca, które jest kluczem do drzwi ludzkiej komórki. To przeciwko niemu wytwarza się odpowiedź układu odporności po otrzymaniu szczepionki.