Kraj

Obiad z Bosakiem, kawa z Winnickim. Jak narodowcy łatają dziurę w budżecie

Marsz Niepodległości w Warszawie, 11 listopada 2021 r. Marsz Niepodległości w Warszawie, 11 listopada 2021 r. Martyna Niećko / Agencja Gazeta
Robert Bąkiewicz szuka alternatywnych źródeł dochodów dla swojego stowarzyszenia. Licytował książki, memorabilia, a nawet możliwość zjedzenia z nim kolacji. A wszystko z powodu – jak sam twierdzi – deficytów w kasie.

Tegoroczny Marsz Niepodległości był pod wieloma względami wyjątkowy – co do tego zgadzają się obserwatorzy zarówno z lewej, jak i prawej strony sceny politycznej. Po pierwsze – rozmach. O tym, że skrajna prawica się w Polsce profesjonalizuje, bogaci i rośnie, również liczebnie, mówi się i pisze od dawna. Informacje o uzyskaniu przez Marsz Niepodległości, Młodzież Wszechpolską i inne organizacje grawitujące wokół Bąkiewicza wielomilionowych dotacji z rozmaitych programów nadzorowanych przez rząd PiS to ostatnia odsłona tego procesu. W rzeczywistości trwa on od kilku lat, a jego koła zamachowe leżą zupełnie gdzie indziej niż w zasobnych ministerialnych kasach.

Nasz reporter na Marszu Niepodległości: To był cichy i groźny pokaz siły

Jak narodowcy urośli w siłę

Środowiska skupione wokół Marszu Niepodległości zaczęły zbliżać się do mainstreamu w okolicach 2015 r., kiedy do Sejmu z list Kukiz ’15 wszedł prezes i założyciel Ruch Narodowego w obecnej formie Robert Winnicki, pierwszy polityk z tego kręgu, który zdobył mandat poselski i zyskał rozpoznawalność. Potem powstały Media Narodowe, platforma informacyjna początkowo rozwijana jako kanał na YouTubie, a dzisiaj sporej wielkości wolnostojące medium z licencją na ekskluzywne prawicowe treści i bezpośredni kontakt do Bąkiewicza i innych prawicowych liderów.

Reklama