Sędzia Agnieszka Niklas-Bibik nie została dziś zawieszona przez Izbę Dyscyplinarną. Udaremniła tę próbę pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska, która na godzinę przed rozprawą zabrała akta z sekretariatu ID. Jej rzecznik Piotr Falkowski poinformował, że pani prezes powzięła wątpliwości, czy zawieszenie w czynnościach należy zaliczyć do spraw dyscyplinarnych objętych zarządzeniem o zawieszeniu izby. Ale tydzień wcześniej nie zareagowała, gdy na tej samej zasadzie ID zawiesiła sędziów Macieja Ferka z Krakowa i Piotra Gąciarka z Warszawy.
Sędziowie kwestionują wyroki neosędziów
Impulsem było prawdopodobnie pismo sędzi Niklas-Bibik do pierwszej prezes wysłane dzisiaj rano: – Poinformowałam w piśmie panią prezes, że odbędzie się posiedzenie w sprawie mojego zawieszenia, i zwróciłam się do niej, żeby odwołała je, korzystając ze swoich ustawowych uprawnień do zarządzania Sądem Najwyższym. Wnioskowałam, żeby skierowała moją sprawę do Izby Karnej, powołując się na prawo do ochrony sądowej. Tylko sąd może zawiesić sędziego w obowiązkach, a Izba Dyscyplinarna w rozumieniu prawa krajowego i konwencyjnego sądem nie jest.
Sędzia Niklas-Bibik mówi, że sędziowie nie są zawiadamiani o terminach posiedzeń Izby Dyscyplinarnej w ich sprawach i żeby się dowiedzieć, kiedy się odbędą, muszą na bieżąco śledzić wokandę. – Informacja o posiedzeniu w mojej sprawie pojawiła się w piątek. Słyszałam, że informacja o posiedzeniu w sprawie sędziego Michała Ferka pojawiła się na wokandzie już po posiedzeniu – mówi.