Tymczasem do coraz bardziej bezideowej partii matki wnikają kolejni nacjonaliści, a jej dawny program naprawy i oczyszczenia państwa coraz bardziej wypełniają ksenofobia, klerykalizm, niechęć do lewicy i mniejszości. Myślicie, że mowa o 2021 r.? Gdzieżby. To się w Rzeczpospolitej wydarzyło już wcześniej. Tuż przed II wojną, w połowie lat 30.
Czytaj też: Czy II RP była państwem opresyjnym?
Z endecji do sanacji...
Powstały wtedy sanacyjny Obóz Zjednoczenia Narodowego czerpał pełnymi garściami z ideologii i programu ówczesnych nacjonalistów. Do publicznych instytucji i aparatu władzy wchodzili kolejni narodowcy, którzy uważali, że może i sanacja nie jest najlepszą reprezentantką „idei narodowej”, ale w przeciwieństwie do rozpadającej się coraz bardziej i, co najważniejsze, od lat opozycyjnej endecji ma realną władzę i pieniądze.
I tak kolejni politycy i posłowie zmieniali barwy klubowe, a wychwalanie Romana Dmowskiego wymieniali na opiewanie geniuszu marszałka Józefa Piłsudskiego. Zmieniała się też w konsekwencji rządząca Polską sanacyjna junta, która stawała się coraz bardziej religijna, ksenofobiczna, antylewicowa i agresywna wobec mniejszości. Połknięte ziarna nacjonalizmu zaczęły ją przerastać, tak że tuż przed II wojną trudno było poznać, gdzie zaczyna się nacjonalizm, a kończy sanacja. Z podobnym procesem mamy do czynienia teraz.
... ze skrajnej prawicy do PiS
Dla wielu zaskoczeniem może być proces, którego jesteśmy świadkami – coraz większa infiltracja rządu, partii Kaczyńskiego i instytucji publicznych przez skrajną prawicę.